Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wywiady / 12.10.06 / Powrót

Syrenka z jajami - "Nie"

„NIE” rozmawia z Markiem Borowskim - kandydatem lewicy i demokratów na prezydenta Warszawy.

- Ten wywiad nie ma najmniejszego sensu. Czytelnicy „NIE” wkurzeni na panoszenie się pisowców i tak będą głosowali na Pana.

- Nie jest tak do końca. Część mojego elektoratu uważa, że powinna zagłosować na panią Gronkiewicz, bo według sondaży ona ma większe szanse niż ja.

- No bo ma.

- Ale w pierwszej turze głos oddany na nią lub na mnie ma tę samą wartość. Odbiera głosy Marcinkiewiczowi. A chodzi o to, żeby PiS nie przejął stolicy. W pierwszej turze trzeba głosować na najlepszego kandydata, nie patrząc na jego końcowe szanse, a w drugiej na lepszego.

- Dlaczego należy wykończyć Marcinkiewicza? Taki sympatyczny uśmiechnięty gorzowianin. I podskakuje w tańcu, i włoży czapkę marynarską, i przejedzie się autobusem jeżeli są tam akurat kamery...

- Trzeba odsunąć od władzy PiS z jego zaściankowością i nieudolnością. Prezydent stolicy nie jest od tego, żeby przeprowadzał staruszki przez jezdnie i całował dzieci w czółko. To są ideologowie wdający się w dyskusje o panu Bogu czy moralności. Wykazują się natomiast całkowitą nieudolnością kiedy trzeba zarządzać. Taki nieudolny był Kaczyński jako prezydent i teraz taki jest Marcinkiewicz. Zamiast zająć się miastem i infrastrukturą usiłuje zadowolić np. garstkę niemcożerców. Stosunki między Berlinem a Warszawą zawsze były dobre. Ale tylko były. Dzisiejsza władza, w tym Marcinkiewicz, psuje je na potęgę, jakby nie miała innych zajęć.

- A Pan by wypuścił gejów na ulice?

- Oczywiście. Większość warszawiaków uważa, że nie ma w tym niczego złego. Wszyscy ludzie mają prawo publicznie zaznaczyć swoją odrębność.

- Pan jest taki kostyczny i zasadniczy, a Marcinkiewicz jednak się podoba.

- Marcinkiewicz jest sprzedawany jako inna twarz PiS. Kiedy był premierem obiecywał złote góry, otwierał autostrady, które zbudował poprzedni rząd. Jednego dnia przyszedł Kaczyński Jarosław, tupnął nogą i było po Marcinkiewiczu. To polityk niesamodzielny i ja jako warszawiak nie chcę takiego prezydenta, nie akceptuję. Jego talenty organizatorskie są tak wielkie, że nawet organizacja dnia bez samochodu przeistoczyła się w zwyczajną klapę. Pięknie mówi o odkorkowaniu Warszawy, ale zamykając jeden pas al.Krakowskiej w niedzielę po południu doprowadził kierowców, wracających z weekendu do szewskiej pasji.

- Ale Marcinkiewicz jako prezydent łatwiej wyciągnie pieniądze od rządu.

-Już widać, że PiS długo nie porządzi. A jeśli nawet, to Marcinkiewicz nie jest ulubieńcem braci. Kaczyńscy nie pozwolą mu wyrosnąć na konkurenta do prezydentury państwa. „Inna twarz PiS-u” nie dostanie więc więcej pieniędzy. Nie zapominajmy też o roli sejmiku. Nawet jeżeli polityk opozycji będzie prezydentem Warszawy, żaden rząd nie zaryzykuje konfliktu ze stolicą. To się nikomu nie opłaca.

- A co złego możemy powiedzieć o Hannie Gronkiewicz-Waltz?

- To jest wielka niewiadoma. Wiem tylko, że nie ma żadnego doświadczenia w administrowaniu czymkolwiek. To spora wada na stanowisku gdzie trzeba mieć doświadczenie administracyjne i polityczne.

- Niech zgadnę, to znaczy, że Pan jest najlepszy?

- Po prostu dokonuję porównań, a wyborcy oceniają. Mam doświadczenie. Jestem spoza dwóch wielkich partii bijących się o władzę. Potrafiłem w życiu udowodnić, że nie godzę się na czystki polityczne...

- Nie pamiętam.

- w 1994 roku kiedy byłem wicepremierem i ministrem finansów podałem się do dymisji kiedy premier Pawlak zażądał usunięcia wiceministra finansów z innego obozu, a ja jak powietrza potrzebowałem wtedy fachowców. Z inicjatywy SDPL w poprzednim Sejmie uchwalono ustawy o jawnym, konkursowym zatrudnianiu ludzi w całej administracji państwowej. Jako marszałek Sejmu wywalczyłem żeby na czele komisji służb specjalnych stali przedstawiciele opozycji.

- A kto to był?

- Oni się zmieniali: Macierewicz, Wassermann, Gruszka...

- Nie ma się czym chwalić.

- Prawa nie pisze się pod konkretne osoby. Gdyby taką zasadę przyjęto, można by wreszcie ukrócić upolitycznianie służb. - Uchodzi Pan jednak za komucha i warszawskie eleganckie salony na Pana nie zagłosują. - Owszem, jestem lewicowcem. Takie mam poglądy, ale przypominam, że wyszedłem z SLD i stworzyłem SDPL w sprzeciwie wobec praktyk kolesiowskich. Tych praktyk, które przewróciły lewicę i wyniosły PiS.

- Taka bardziej kanapowa ta partia...

- Niewiele osób ma odwagę czy ochotę odchodzić z partii, która ma władzę. Niewielka partia to tym wypadku zaleta, bo nie zawłaszczy Warszawy. Ja nie mam szefa nad sobą, który będzie mi dyktował co mam robić.

- No właśnie, a co Pan będzie robił?

- W tej kampanii wszyscy będą mówili to samo: metro, obwodnica, mosty, bezpieczeństwo. Każdy wie, czego potrzebują warszawiacy. I to jest rzeczywiście bardzo ważne. Przez cztery lata byłem posłem z Warszawy i wiem jak można przyspieszyć budowę metra. Ale jako człowiek lewicy wiem też, że trzeba przestać udawać, że za fasadami kolejnych drogich apartamentowców nie ma tragicznej biedy. Są domy bez wody i kanalizacji. Są biedne dzieci na ulicy i rodziny, którym grozi eksmisja i bezdomność. Pomagałem Markotowi, poznałem Annę Machalicę-Półtorak wspaniałą kobietę, która prowadzi fundację „Otwarte drzwi” i ratuje ludzi wykluczonych. Nie można zapominać, że są tacy ludzie. Stolica ich przyciąga bo tu są najbogatsze śmietniki.

- Frazesy…

- Jako poseł załatwiałem wspomaganie tych instytucji, załatwiłem bezpłatne leczenie stomatologiczne dzieciom z domów dziecka. Najłatwiej jest rozwijać piękne plany, najtrudniej samemu zrobić coś pożytecznego. Współpracowałem z fundacją „Nowoczesna Polska”, która udostępniła za darmo edukacyjne programy szkołom. Uważam, że miasto powinno znaleźć środki na takie cele. Bardzo ważnym celem moich rządów byłaby edukacja.

- Prezydent miasta i edukacja?

- Szkołami nie da się rządzić bez samorządu. Chcę młodzież ochronić przed Giertychem. Chcę, żeby szkoła była pluralistyczna i tolerancyjna.

- Tak się mówi do lewicowego elektoratu, a potem zobaczymy Pana klęczącego w pierwszym rzędzie pod ołtarzem.

- Pełniłem już w życiu różne funkcje i w różnych okolicznościach byłem w środku ceremonii religijnych. Wtedy kiedy należało tam być. Wykluczam jednak wprowadzanie w błąd wyborców i udawanie czegokolwiek. Twardo bronię świeckości państwa, ale też nie jestem wojującym antyklerykałem. Mam dobre stosunki z niektórymi hierarchami i uważam, że oni bardziej szanują tych polityków, którzy nie udają. A co do klękania, to chyba widziała pani kogoś innego. Prałata Jankowskiego też nie odwiedzałem.

- Tyle zalet, a jakie ma Pan braki?

- Mam niewiele pieniędzy na kampanię i znacznie trudniejszy dostęp do mediów. Nie mam także urody pani Hanny i talentów literackich pana Marcinkiewicza.

Rozmawiała
MAŁGORZATA DANISZEWSKA

Źródło: "Nie"

Powrót do "Wywiady" / Do góry