Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 27.10.06 / Powrót

W koalicję z PiS na pewno nie wejdziemy - Życie Warszawy

Jolanta Molińska: Jak Pan się czuje, kiedy kolejny raz otwiera pan rano gazetę i okazuje się, że znów jest Pan trzeci w sondażach ze stratą kilkunastu procent do drugiego miejsca?

Czuję się, jak zawodnik, który biegnie na trzecim miejscu. Do mety jest jednak jeszcze kawałek drogi, a ten zawodnik ciągle przybliża się do stawki. Na finiszu jeszcze może zaskoczyć swoich rywali. A tak na serio to wyniki tych sondaży są dosyć mylące.

Nie wierzy Pan sondażom w ogóle czy akurat tym konkretnym, które dają Panu trzecie miejsce?

Nie o to chodzi. Na przykład w badaniu, którego wyniki ukazały się w Życiu Warszawy, udział w wyborach zapowiedziało 83% zapytanych. Tymczasem w praktyce do urn pójdzie dwa razy mniej. Ci, którzy tak naprawdę nie pójdą na te wybory, jak uczy doświadczenie, wskazują głównie kandydatów będących na topie, najczęściej wymienianych. Czyli w tym przypadku panią Hannę Gronkiewicz-Waltz i pana Kazimierza Marcinkiewicza. Kiedy wybory się odbędą i frekwencja wyniesie 42 czy 43 proc. wtedy się okaże, że wynik czołowej pary jest znacznie niższy i zawodnik z trzeciego miejsca przesunął się wyżej - do drugiej tury.

W czyim towarzystwie ?

Bardziej wyraziste byłoby moje starcie z Marcinkiewiczem.

Bo z kobietą trudniej się walczy, nie uchodzi jej atakować?

Nie używam metod, których miałbym się wstydzić, w związku z tym traktuję rywali aseksualnie. Chociaż oczywiście uśmiech pani Gronkiewicz robi na mnie wrażenie.

Jeśli kandydatka PO nie weszłaby do drugiej tury, to przejąłby Pan część jej głosów.

Nie warto robić takich założeń, zastanawiać się, kombinować. Trzeba przeć do przodu z wiarą w zwycięstwo i przede wszystkim przekonywać ludzie do swojego programu.

Skoro już o programie mowa to wyczytałam u Pana m.in. obietnicę 700 km ścieżek rowerowych i maszyny do zbierania psich odchodów.

W Warszawie jest już 200 km ścieżek, a wytyczonych w sumie 700 km . Trzeba także połączyć ze sobą te, które się urywają. To wcale nie jest kosztowne, potrzebna jest przede wszystkim dobra wola. Ścieżki są ważne nie tylko dla rekreacji, ale także dla zmniejszenia ruchu samochodowego.

Chce Pan sprawić, by warszawiacy przesiedli się z samochodów na rowery?

Oczywiście. Jeśli będą parkingi dla rowerów w odpowiednich miejscach, to niektórzy się przesiądą. Na jakąś cześć roku, bo przecież nie mamy takiego klimatu by cały rok nimi jeździć. Wystarczy, że raz spróbują takiego sposobu na przemieszczanie się i stwierdzą, że są na miejscu w piętnaście, dwadzieścia minut a do tego nie szukają miejsca parkingowego dla auta. To się udało w innych miastach europejskich i nie widzę powodu, by się nie sprawdziło w Warszawie.

A co z maszyną do zbierania psich kup?

Szanowna Pani, to naprawdę nie jest najważniejszy punkt mojego programu, ale jeśli już Pani pyta…To nie maszyna, ale urządzenie. Przede wszystkim trzeba stworzyć modę na sprzątanie po psach, ale nie przy pomocy łopatek, bo chodzenie z tym na spacer jest chyba dość niewygodne. Wystarczą specjalne kosze i zawieszone przy nich torebki i rękawiczki. Podchodzę, biorę torebkę, rękawiczkę, zgarniam co trzeba, wyrzucam do kosza. Nie jest to niewygodne, nie kosztuje, więc myślę, że warszawiacy mogliby się przyzwyczaić.

Marzą się Panu klasy z niewiele ponad dwudziestoma uczniami, nowe przedszkola. Skąd na to pieniądze?

Nie formułuję pustych obietnic - wszystko jest wyliczone.. Około 20 przedszkoli w ciągu czterech lat, głównie na Białołęce, Ursynowie, Bemowie, będzie kosztowało około stu do stu dwudziestu milionów złotych. Te pieniądze oszczędzę organizując przetargi internetowe na wszystko, co miastu potrzebne. Jawność spowoduje, że będą wybierane najtańsze oferty. A na program edukacyjny, który nie polega na inwestycjach w budynki szkolne, ale na komputeryzacji, zmniejszeniu klas, uruchomieniu zajęć pozalekcyjnych, sekcji zainteresowań i sportowych, trzeba by przeznaczyć ok. 250 milionów w ciągu czterech lat. Roczne wydatki budżetu miasta przekraczają 8 mld zł - damy radę. Musimy to zrobić, jeśli chcemy zmniejszyć przestępczość wśród młodzieży i zwiększyć bezpieczeństwo mieszkańców. To tańsze, niż budowa więzień.

W Pańskim programie silnie promowana jest Praga.
Urodziłem się na Pradze. Matka pochodzi z prawego, a ojciec z lewego brzegu. Chcę, by oba brzegi były równo traktowane. Z Pragą jest ten problem, że choć kultura offowa ma się tam dobrze, sztuka się rozwija, zapomniani są sami jej mieszkańcy. Władza remontuje fasady kamienic, ale zapomina o podwórkach. A właśnie tam mieszkają ludzie. Ostatnio odwiedzałem takie podwórka przy ul. Brzeskiej. Kiedy fotoreporter wyjął aparat, pewien mocno „zmęczony” pan siedzący na ławce zaczął w niewybrednych słowach protestować, sugerując, że jeśli ktoś tu chce coś fotografować, to powinien jego pytać o pozwolenie. Już do niego podchodziłem, żeby porozmawiać, kiedy z kamienicy wyszedł inny jegomość i mówi: Daj spokój, to przecież Borowski, on jest nasz, z Pragi.” A potem wyszli do mnie także inni mieszkańcy. Tylu żalów dawno nie usłyszałem.

Rozmawiamy o planach, programach, a przecież ani Pan, ani pańscy główni konkurenci nie macie żadnego doświadczenia samorządowego.

Najlepsi dziś prezydenci, gdy startowali na te funkcje, nie byli samorządowcami. Trzeba po prostu być dobrym politykiem, takim który umie porozumiewać się z ludźmi, podejmować decyzje i dobrać sobie kompetentnych współpracowników odpowiedzialnych za poszczególne dziedziny życia miasta. Ja takich ludzi mam. Jako jedyny kandydat przedstawiłem ich publicznie. Dobierałem ich na zasadzie kompetencji, a nie przynależności partyjnej. Tylko dwóch jest z SDPL, a czterech bezpartyjnych.

Którzy z nich zostaną wiceprezydentami?

Dzielenie stanowisk już teraz byłoby przedwczesne. Jeszcze nie wygrałem.

Marcinkiewicz już planuje koalicję z PO.

Marcinkiewicz i PiS gorączkowo usiłują utrzymać się przy władzy. A ona się im z rąk wymyka. Więc idą na kompromis i wysuwają czułki w kierunku Platformy. PO na razie te zaloty oddala. Być może liczy na bezwzględną większość. Ale może być tak, że tej większości nikt nie będzie miał. Ja warszawiakom, którzy mają dość rządów PiS-u, mówię jasno i wyraźnie, że centrolewica z PiS-em w koalicję nie wejdzie. Platforma jak na razie nic w tej sprawie nie mówi. Jeśli więc ktoś chce się przyczynić do przejścia PiS-u do zasłużonej opozycji, to niech głosuje na mnie, centrolewicę i nasz program utworzenia Rzeczpospolitej Warszawskiej, jako przeciwwagi dla otaczającego nas morza niekompetencji i agresji , czyli IV RP z twarzą Giertycha, Leppera i Macierewicza.

Asekuruje się Pan na wypadek przegranej, walcząc o miejsce w sejmiku wojewódzkim.

To nie jest asekuracja. Miałem wątpliwości co do tego, czy do sejmiku startować. Bo tak naprawdę myślałem już o wyborach parlamentarnych. Oczywiście prezydentura Warszawy może to zmienić. Na listach do sejmiku znalazłem się, bo dla kolegów z centrolewicy było rzeczą ważną, żeby wystąpiły tam wszystkie mocne nazwiska: jest i Marek Balicki i Andrzej Celiński i Marcin Święcicki. Jeśli już postawiłem na Warszawę, to jeżeli to nie będzie prezydentura, na rzecz stolicy będę pracował w sejmiku. A jeśli zostanę prezydentem stolicy, będę kandydował także na kolejną kadencję, by wyborcy mogli mnie ocenić.

Prezydentura stolicy to ostania szansa. Jeśli Pan nie wygra, będzie koniec Borowskiego?

Są tacy, co by tego chcieli. Rozumiem, że mieli lepszego, cieszącego się większym poparciem społecznym kandydata, tylko z jakichś powodów go nie wystawili. A ja wdzięczny jestem wyborcom, którzy w dalszym ciągu darzą mnie sporym zaufaniem. Pozwala mi to na nieprzejmowanie się frustratami. Mam także nadzieję, że jako lider pomogę centrolewicy uzyskać dobry wynik w Warszawie. Najmniej kilkanaście procent.

Więcej osób ufa Marcinkiewiczowi niż Panu.

Gratuluję panu komisarzowi. Zaufanie wyborców to największy skarb. Ja akurat się cieszę, że będąc po tej lewej, trudniejszej dziś, stronie sceny politycznej też zyskuję zaufanie społeczne. W 2001 roku w wyborach do Sejmu dostałem w stolicy rekordową ilość 150 tysięcy głosów. W tych ostatnich wprawdzie mój rekord pobił Jarosław Kaczyński, ale byłoby grzechem, gdybym zamartwiał się z powodu drugiego miejsca.

Rozmawiała:
Jolanta Molińska

Źródło: "Życie Warszawy"

Powrót do "Wywiady" / Do góry