Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wywiady / 06.09.07 / Powrót

Ktoś lody kręci - "Trybuna"

Krzysztof Lubczyński: - Jakie Pan wyniósł wrażenia z tej awantury sejmowej? Przez chwilę zanosiło się, że już wczoraj dojdzie do samorozwiązania.

Marek Borowski: - Po pierwsze, mam taką uwagę, że gdy się ustala jakieś terminy, gdy poważni ludzie się na coś umawiają, to nie powinno się kogokolwiek zaskakiwać i wymyślać o dwa dni wcześniejszy termin. To oznacza, że coś się za tym kryje. Nie wiem, jakie kalkulacje ma Platforma. Jeśli nie chce uchwalać istotnych ustaw, to niedobrze, bo jednak Sejm jakieś obowiązki ma. Także LiD ustawiała swój plan działania pod głosowanie w piątek. Nie widzę powodu, by zmieniać te plany tylko dlatego, że komuś jest to na rękę. Mamy prawdopodobnie ostatnie posiedzenie tego Sejmu. Jest ono zawsze próbą popisów i pozyskania opinii publicznej. Do tego dochodzą ci, którzy nie chcą rozwiązania Sejmu, czyli Liga i Samoobrona. Zrobią wszystko, by do tego nie dopuścić.

Będą przerwy, oskarżenia i nowe, mrożące krew w żyłach „fakty“.

- Gdyby w trzech ugrupowaniach, które zdecydują o rozwiązaniu Sejmu, czyli w PiS, PO i SLD, nie było jakichś rozbieżnych oczekiwań i planów, to nie byłoby przerw, które przecież ktoś ogłasza i za którymi ktoś głosuje. Ktoś tam więc - jak to się popularnie mówi - swoje lody kręci. To jednak normalne dla parlamentu, nie tylko dla naszego.

Czy odmawiając głosowania wniosku o odwołanie marszałka Sejmu Ludwik Dorn otwarcie działa w interesie PiS?

- Po marszałku Dornie trudno się czegoś innego spodziewać. Uważam jednak, że w tej chwili odwoływanie Dorna to głównie spektakl. On powinien poddać ten wniosek pod głosowanie wtedy, kiedy wpłynął, czyli około miesiąca temu. Wtedy były różne możliwości, np. powołanie komisji śledczych. Teraz, gdy partie są zdecydowane na rozwiązanie Sejmu, odwołanie Dorna ma mniejsze znaczenie, aczkolwiek jednak ma, bo nie wiadomo, co on jeszcze wymyśli, nawet jeśli Sejm nie będzie się zbierał. Może np. utrudnić życie komisjom sejmowym.

W Sejmie de facto rozpoczęła się kampania wyborcza, mimo że nie ogłoszono jeszcze wyborów. To chyba nie jest w porządku.

- To całkiem nie w porządku. Kampania wizerunkowa PiS to oczywiście kampania wyborcza. Narusza się tym zasady etyczne, ale nie prawo. Były już dwa wystąpienia premiera po „Wiadomościach“, a bodaj także prezydenta w duchu takim, że „idziemy do wyborów jako do plebiscytu i konfrontacji dwóch postaw, więc poprzyjcie nas“.

Państwowa Komisja Wyborcza zwróciła się do partii, aby grały czysto. To jest wystąpienie bezprecedensowe.

- Chyba w ten sposób PKW głosu jeszcze nie zabierała, choć w poprzedniej kampanii zgłaszała uwagi dotyczące mieszania kampanii prezydenckiej z parlamentarną. To były jednak zarzuty znacznie mniejszego kalibru, bo w końcu toczyła się kampania.

Ma Pan w pamięci podobne awantury w Sejmie w przeszłości?

- Takich nie pamiętam. Gdy byłem marszałkiem Sejmu, to trzykrotnie głosowano nad odwołaniem mnie i ja trzykrotnie poddawałem ten wniosek pod głosowanie rozładowując napięcie. Gdybym tego nie zrobił, to byłoby ono ogromne, a awantury nieuchronne. Myślę, że sabotaż Sejmu w wykonaniu Gabriela Janowskiego i moja decyzja o użyciu straży marszałkowskiej do wyniesienia go z sali była jednak chyba najbardziej drastyczną i trudną decyzją w historii demokratycznego Sejmu włączając w to wydarzenia obecne. Dodam, że po usunięciu Janowskiego był wniosek o odwołanie mnie ochoczo poparty przez PiS. Jest to partia, która bardzo walczy z anarchią i bałaganem, pod warunkiem, że to oni walczą. Gdy walczy o to kto inny, jest satrapą i tyranem.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Lubczyński

Źródło: "Trybuna"

Powrót do "Wywiady" / Do góry