Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 20.04.12 / Powrót

Marek Borowski Zwykły człowiek - TKM Tu i Teraz

Polacy znają Pana jako polityka, a jaki jest Marek Borowski prywatnie?
Nie różnię się od innych Polaków. Mam żonę, syna i troje wnuków. Nestorka rodu, moja mama, ma obecnie 92 lata i jest kopalnią informacji o przeszłości.
Mam swoje zainteresowania, które w moim wieku skupiają się na wnukach. Przy zawodzie takim jak mój ciężko oderwać się od pracy, ale staram się wygospodarować trochę czasu na muzykę. Z żoną jesteśmy również fanami kina.
Już dawno porzuciłem sport wyczynowy, którym była siatkówka. Dzisiaj chętnie gram w kręgle, bilard, szachy, brydż – takie tam sporty ekstremalne.
Słyszałam, że zbiera Pan korkociągi, czy to prawda?
Tak. Jestem smakoszem wina. Początkowo używałem najprostszego korkociągu, ale kiedyś dostałem jeden w prezencie. Był on nietypowy – przypominał kosmiczną rakietę. Kiedy stał na szafce, zauważył go mój przyjaciel i powiedział: a wiesz, też mam taki ciekawy, to ci dam. Kiedy dostałem trzeci, uznałem, że to już kolekcja i zacząłem je zbierać na poważnie.
Gdzie Pan szuka nowych zdobyczy do kolekcji?
Interesują mnie korkociągi ze względu na wiek i sposób działania. Najstarszy eksponat ma ponad 100 lat. Mam kilka wyjątkowych egzemplarzy. Ludzie nawet sobie nie zdają sprawy, ile sposobów na otwarcie butelki już wymyślono. Od czasu, gdy butelki zaczęto zamykać korkami, ludzki umysł zaczął pracować nad tym, jak ten korek wyjąć, a nikt nie chciał długo czekać. A że pomysłowość ludzka jest ogromna, to jest bardzo dużo oryginalnych korkociągów. Te albo kupuję, albo dostaję w prezencie.
Czy Pan ich używa?
Częściowo. Raczej nie używam korkociągów typu wyrwirączka, ponieważ mam już swoje lata. Wolę chytre korkociągi. Poza tym w moim domu istnieje tradycja, że jeśli mam gościa i otwieram przy nim wino, to właśnie on wybiera korkociąg, którym to zrobię. Obecnie mam ich 120.
Jest Pan rodowitym warszawiakiem. Czy w Warszawie jest miejsce, które jest dla Pana szczególne?
Na pewno będzie to Praga, ponieważ tam się urodziłem i wychowałem. Jestem warszawiakiem z dziada pradziada i trudno mi sobie wyobrazić życie poza tym miastem. Jednak wiem, że nie ma tu wiele atrakcji. Pałac Kultury, Łazienki, Wilanów, Starówka – i na tym prawie koniec. Prawie, ponieważ od niedawna mamy Centrum Kopernika, miejsce do którego chętnie wracam. Uważam, że takich placówek nam brakuje.
Czy ma Pan jakieś niezrealizowane marzenia?
Zawsze chciałem umieć grać na gitarze, fortepianie i umieć śpiewać. Niestety to się nigdy nie spełniło, ponieważ nie mam słuchu.
Jeśli chodzi o realne marzenia, to zawsze chciałem porządnie opanować 4-5 języków. Znam trzy w sposób, który mnie nie zadowala i jeden na tyle, żeby się nie zgubić.
Jak to się stało, że zainteresował się Pan polityką?
Rodzice byli dziennikarzami, a że w PRL-u dziennikarstwo było mocno ograniczone, to dużo się rozmawiało o polityce. Wpojono mi, że działalność społeczna jest bardzo ważna. Gdyby nie polityka, pewnie zostałbym dziennikarzem.
Czy to jest stresująca praca?
Bywa taka. Jeśli jestem przekonany do tego, co robię, łatwiej przyjąć krytykę, a nawet agresję, której przecież jest bardzo dużo w tym fachu i to zarówno ze strony innych polityków jak i ludzi (wystarczy poczytać fora internetowe). Ale do tego trzeba się przyzwyczaić.
A jakie jest Pana spojrzenie na miejscowości okołowarszawskie i ich mieszkańców?
Pamiętam o tym, że moje miasto nie jest wyizolowaną wyspą. Sukces gospodarczy Warszawy został osiągnięty także dzięki pracy ludzi, którzy mieszkają poza jej granicami, a codziennie dojeżdżają tu do pracy. Metropolie to ośrodki, które przyciągają ludzi, ponieważ pozwalają zarobić i podnieść poziom życia. Ponadto czerpie się z nich pewne wzorce. Korzystają na tym obie strony. Jedyną bolączką w tej sytuacji jest dojazd mieszkańców miejscowości okołowarszawskich do stolicy – często bardzo długi. Mam tu na myśli okolice takie jak np. Wołomin i Tłuszcz. Uważam, że jest to słaba strona naszej gospodarki i mam nadzieję, że uda się to z czasem naprawić.
Dziękuję za rozmowę.
Joanna Smorczewska

Źródło: TKM Tu i Teraz

Powrót do "Wywiady" / Do góry