Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 20.11.01 / Powrót

To będzie bardzo żywiutki Sejm - "Rzeczpospolita"


Rz: Czy jest pan zadowolony z wizerunku Sejmu, jaki funkcjonuje w społeczeństwie?

MAREK BOROWSKI: Nie jestem zadowolony. Sejm jest oceniany źle przez opinię publiczną. Również źle są oceniani posłowie, czyli można powiedzieć, że politycy mają fatalną markę. Jednak są też badania dotyczące zaufania do konkretnych polityków, które pokazują, że do części z nich społeczeństwo ma bardzo duże zaufanie.

Ludzie patrzą na sposób funkcjonowania Sejmu jako instytucji przez pryzmat dwudziestu, trzydziestu posłów, którzy nie przynoszą Izbie chluby. Jeden poseł nadużył alkoholu, inny wygłupiał się na mównicy, jeszcze inny zachował się nieuczciwie bądź nieprzyzwoicie. Społeczeństwo dostrzega jednak również tych polityków, którzy są dobrzy, i gotowe jest im zaufać. To napawa mnie nadzieją, że jako posłowie nie jesteśmy skazani na porażkę.

Rz.: - Z badań CBOS wynika, iż oceny społeczne Sejmu i Senatu są obecnie najgorsze od dwunastu lat.

Borowski: - Rzeczywiście, i to jest moje zmartwienie, ponieważ ustawowo jestem zobowiązany dbać o godność Sejmu. Jeśli taki jest stosunek obywateli do Sejmu - podstawowej instytucji demokratycznej - to może to oznaczać, że duża część społeczeństwa odwraca się do demokracji tyłem. Nie chodzi głosować, nie chce o niczym słyszeć, niczego nie przyjmuje do wiadomości.

Rz.: - Pogarsza się prestiż nie tylko Sejmu i Senatu, lecz wszystkich instytucji władzy. Czy nie obawia się pan, że efektem tego stanu będzie wzrost fali demagogii i populizmu ?

Borowski: - Na tym polega ryzyko demokracji. Jeżeli się źle rządzi, jeśli do władzy dochodzą ugrupowania, które się kłócą, nie mają wizji swojego działania, to stan państwa się pogarsza. Poza tym ludzie nie rozróżniają, czym zawiniła władza wykonawcza, a czym ustawodawcza. Jeżeli zatem w ciągu czterech lat nie uda nam się zrealizować programu naprawy finansów publicznych, doprowadzić do przyśpieszenia tempa wzrostu gospodarczego, wyjść z marazmu gospodarczego, to nie sądzę, żeby udało się zmienić opinię o instytucjach publicznych. Ponadto, jeżeli chodzi o Sejm, to ważne są także podniesienie standardów legislacyjnych oraz postawy polityków. Niezwykle istotna jest umiejętność dochodzenia do kompromisu. Dlatego w podnoszeniu rangi Sejmu dużą rolę mogą odegrać politycy, którzy potrafią wyważać racje i doprowadzać do zgody.

Rz.: - Czy to, że wiceprzewodniczącą Komisji Sprawiedliwości została Danuta Hojarska z Samoobrony, która ma dwie sprawy w sądzie, nie wpłynie negatywnie na wizerunek Sejmu?

Borowski: - Nie wiem, trzeba by przeprowadzić badania. Z mojego punktu widzenia to nie był dobry pomysł. Nazwałem to wypadkiem przy pracy, bo w ciągu jednego dnia posłowie wybrali prawie osiemdziesięciu wiceprzewodniczących komisji, według skomplikowanych zasad parytetowych, przywróconych zresztą w tej kadencji, bo poprzednia koalicja się do tego nie kwapiła. Pewnie lepiej było zrobić przerwę i porozmawiać, czy kandydatura pani Hojarskiej jest rzeczywiście najlepsza, ale tak się nie stało i trudno to teraz odkręcać. Życzę pani Hojarskiej, żeby sąd ją uniewinnił i żeby nie było problemu.

Rz.: - A czy to dobrze, że Andrzej Lepper został wicemarszałkiem Sejmu?

Borowski: - Ciągle jeszcze nie tracę nadziei, że dobrze.

Rz.: - Jak pan ocenia fakt, że wicemarszałek Sejmu uniemożliwił prawomocną eksmisję, a następnego dnia uczestniczył w proteście przeciwko budowie centrum handlowo-usługowego?

Borowski: - Oceniam to źle. Poseł nie powinien świadomie naruszać prawa, nawet biorąc udział w akcjach protestacyjnych.

Rz.: - Czy wicemarszałka Sejmu obowiązują ostrzejsze rygory niż zwykłego posła?

Borowski: - Myślę, że tak.

Rz.: - Co w związku z tym zamierza pan zrobić w tej sprawie?

Borowski: - Zamierzam przyjacielsko porozmawiać z wicemarszałkiem Lepperem.

Rz.: - Czy jako marszałek nie odczuwa pan dyskomfortu, że w Prezydium Sejmu jest reprezentowana Unia Pracy i PSL, a nie jest reprezentowany Klub PiS - większy i od PSL, i od Unii Pracy?

Borowski: - Taka to już jest specyfika tego organu, że nie może obejmować
wszystkich ugrupowań.

Rz.: - W poprzednim Sejmie były reprezentowane wszystkie ugrupowania.

Borowski: - Bo były tylko cztery kluby.

Rz.: - To prawda, ale kiedy było więcej klubów, to było i więcej wicemarszałków?

Borowski: - Raz tylko było pięciu wicemarszałków - w pierwszej kadencji Sejmu - i wówczas dwa największe kluby, SLD i Unia Demokratyczna, nie miały wicemarszałka. Chciałem też przypomnieć, że wszystkie kluby, z wyjątkiem Ligi Polskich Rodzin, uznały, iż nie należy rozdymać Prezydium Sejmu i opowiedziały się za czterema wicemarszałkami. Z parytetu wynikało, że w Prezydium powinno zasiadać dwóch przedstawicieli SLD - marszałek i wicemarszałek. Sojusz jedno miejsce odstąpił Unii Pracy. To był z naszej strony gest w stronę ugrupowania, z którym razem szliśmy do wyborów. Poparliśmy też kandydata PSL, bo Stronnictwo jest z nami w koalicji rządzącej. Zostały dwa miejsca dla opozycji i w zasadzie było nam obojętne, kto je zajmie. To nie nasza wina, że opozycja nie potrafiła się w tej sprawie porozumieć i wszyscy zgłosili swoich kandydatów. W tej sytuacji poparliśmy dwa największe kluby, Platformę i Samoobronę, tym bardziej że pan poseł Kazimierz Ujazdowski zrobił kandydatowi PiS kiepską reklamę. Chcę jednak powiedzieć, że po spotkaniu Prezydium Sejmu zwykle zbiera się Konwent Seniorów skupiający przedstawicieli wszystkich ugrupowań sejmowych. Z Konwentem są konsultowane wszelkie decyzje. A jak się czegoś nie uzgodni do końca, to potem i tak głosuje się na sali.

Rz.: - Czym ten Sejm powinien różnić się od poprzednich, aby poprawić swój wizerunek?

Borowski: - Wizerunek Sejmu zależy w dużym stopniu od rządu, a następnie od samych posłów, którzy są ludźmi żywymi, pełnymi temperamentu i nie zawsze skłonnymi do takich zachowań, jakich byśmy od nich oczekiwali. W pierwszej sprawie jestem optymistą, a w drugiej - realistą. Uważam, że w obecnym Sejmie nie będziemy się nudzić.

Rz.: - Czego zapowiedź już mieliśmy!

Borowski: - Tak, to będzie bardzo żywiutki Sejm. Będziemy mieli polemiki, filipiki, które oby nie przeradzały się w obelgi, bo ostatnio posłowie się zdenerwowali i już próbują wysyłać wnioski do Komisji Etyki. Będę się starał to opanować, ale nie daję stu procent gwarancji, że się uda. Użyję całego mojego doświadczenia, żeby debaty sejmowe mieściły się w określonych granicach i nie doprowadzały do nieodwracalnych skutków, czyli do głębokiej obrazy, która uniemożliwi współpracę, bo to jest najgorsza sytuacja w Sejmie.

Rz.: - Jakie będą najważniejsze zadania tego Sejmu?

Borowski: - Z całą pewnością będzie kadencja europejska, o czym świadczy m.in. powołanie dużej Komisji Europejskiej. Chciałbym ją trochę uaktywnić, żeby lepiej spełniała funkcje kontrolne wobec rządu. W krajach skandynawskich na przykład minister, który wyjeżdża na jakieś negocjacje, stawia się przed wyjazdem przed komisją, informując po co jedzie. Po przyjeździe również składa sprawozdanie w komisji. To podnosi rangę parlamentu, a jednocześnie umacnia przekonanie, że wszyscy są włączeni w proces decyzyjny.

Rz.: - I z tych wzorców będziecie teraz korzystali?

Borowski: - Pewnie nie wszystkie zachodnie pomysły są dla nas do przyjęcia, ale niektóre moglibyśmy przenieść na nasz grunt. Sejm będzie też musiał przygotować ordynację wyborczą do Parlamentu Europejskiego, i nie można tego robić w ostatniej chwili. Trzeba ponadto przygotować obserwatorów, którzy będą mogli uczestniczyć w pracach Parlamentu
Europejskiego od momentu przeprowadzenia referendum, jeżeli jego wynik będzie pozytywny. Ważnym zadaniem Sejmu będzie też naprawa finansów publicznych i wszystko, co się z tym wiąże. Oceniam, że prace nad systemem finansowym mogą trwać nawet dwa lata.

Rz.: - Sojusz zapowiadał powołanie komisji ds. równego statusu kobiet i mężczyzn, tymczasem nie ma jej i wcale się o niej nie wspomina.

Borowski: - Nie wszystko naraz. Na początek zdecydowaliśmy się jedynie na utworzenie Komisji Ustawodawczej, ponieważ nie budziło to kontrowersji, a musieliśmy szybko powołać stałe komisje, żeby mogły przystąpić do pracy. Komisja równego statusu na pewno budziłaby emocje, dlatego jej powołanie wymaga ustaleń między klubami. Nie sądzę jednak, żeby Klub SLD zrezygnował z tego pomysłu. Albo więc w jakimś momencie utworzymy taką komisję, albo w ramach Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka czy Komisji Polityki Społecznej i Rodziny powołamy stałą podkomisję ds. równego statusu. Moim zdaniem podkomisja byłaby wystarczająca, bo przecież chodzi o to, żeby byli posłowie, którzy stale przeglądają prawo pod kątem przepisów równościowych.

Rz.: - Wspominał pan, że chce usprawnić organizację pracy Sejmu i wprowadzić bardziej efektywne procedury. Na czym polegałyby te zmiany?

Borowski: - Najważniejsza jest sprawa legislacji. To niby nie jest kwestia na co dzień interesująca miliony Polaków, ale jeżeli co pewien czas ludzie dowiadują się z telewizji czy gazet, że Sejm właśnie uchwalił jakiś straszny bubel, to jednak psuje nam to opinię. Dlatego przywróciliśmy Komisję Ustawodawczą, która ma nadzorować całość prac legislacyjnych, a zarazem być tarczą dla prawników z Kancelarii Sejmu. W ubiegłej kadencji posłowie AWS skarżyli się na poprawki prawników, a nawet żądali, by odsunąć ich od prac legislacyjnych. W takiej atmosferze urzędnicy przestali wytykać błędy posłom, co przecież jest ich obowiązkiem. Poza tym musimy zmienić nieco procedowanie nad projektami ustaw. Ustawę uchwalamy w trzech czytaniach, przy czym w drugim czytaniu zgłasza się do niej poprawki i tylko one są później rozpatrywane przez właściwą komisję. Jeśli więc w drugim czytaniu zostaną odkryte błędy, a nie będzie stosownych poprawek, to nie pozostaje nic innego, jak liczyć na poprawki Senatu.

Rz.: - Jaka jest na to rada?

Borowski: - Zamierzam zaproponować wprowadzenie możliwości wycofania projektu do komisji po drugim czytaniu, aby mogła ona poprawić ewentualne błędy i sporządzić nowe sprawozdanie. Praca nad ustawą byłaby dzięki temu dokładniejsza, choć dłuższa. W krajach zachodnich pracuje się nad ustawą rok i nikt się temu nie dziwi.

Rz.: - Podobno ma pan nowe pomysły na prezentację Sejmu?

Borowski: - Uważam, że trzeba uatrakcyjnić sposób pokazywania Sejmu w telewizji, aby uczynić go bardziej przyjaznym dla obywateli - ciekawiej pokazywać kontrowersje między ugrupowaniami przy konkretnych sprawach lub prezentować ustawy tak, żeby nie były postrzegane jak suche dokumenty, lecz konkretne rozwiązania oznaczające coś dla przeciętnego obywatela.

Rz.: - Na czym polegają pana pomysły?

Borowski: - Zamierzam przenieść długie i żmudne głosowania, trwające niekiedy kilka godzin, z przedpołudnia, czyli z czasu transmisji telewizyjnej, na późniejsze godziny. Gdy posiedzenie jest transmitowane przez telewizję, powinny się odbywać interesujące debaty, być prezentowane informacje rządu lub zapytania do ministrów. Od dawna zastanawiałem się też, jak zmienić zapytania poselskie, aby były bardziej interesujące. Ten punkt powinien być żywy i dynamiczny - krótkie pytania dotyczące aktualnej sprawy i krótkie odpowiedzi. To nie może się przekształcać w niekończącą się serię pytań i nudną debatę.

Rz.: - To może grozić powierzchownymi odpowiedziami. Ministrowie często kluczą, unikają odpowiedzi na niewygodne zapytania.

Borowski: - Uważam, że ministrowie będą się liczyli z tym, że zapytanie jest
transmitowane w telewizji i tysiące obywateli ich oceniają - czy są kompetentni, czy nie, czy się wykręcają, czy też odpowiadają wyczerpująco. Taka forma kontroli rządu jest znacznie bardziej skuteczna.

Rz.: - Cztery lata temu większość sejmowa zmieniła regulamin, dając ogromną władzę marszałkowi. Posłowie SLD nazwali to wówczas "zamachem na demokrację". Czy zamierza pan zrezygnować z tamtych rozwiązań i podzielić się władzą z Prezydium Sejmu?

Borowski: - Obawialiśmy się tych zmian, sądząc, że będziemy mieć do czynienia z czymś w rodzaju dyktatu marszałka Sejmu. Nie można jednak powiedzieć, żeby przez cztery lata nasze obawy w znacznym stopniu się potwierdziły. Oczywiście, były niewielkie tarcia, ale w granicach normalności. Zmiana regulaminu byłaby dzisiaj sztuką dla sztuki. Z takim czy z innym regulaminem Sojusz nie ma bezwzględnej większości w Sejmie i musi się liczyć z innymi ugrupowaniami. Uprawnień marszałka nie zamierzam wykorzystywać dla rozkoszowania się władzą, ale też nie widzę siebie jedynie w roli marszałka od stukania laską i ceremonii. Moim pragnieniem jest - a myślę, że to uczucie podziela większość posłów - aby ten Sejm był pracowity, europejski i przyjazny dla obywateli. Aby zasłużył na ich uznanie i szacunek.

Rozmawiali Eliza Olczyk i Jerzy Pilczyński



Źródło: Brak źródła

Powrót do "Wywiady" / Do góry