Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 22.05.15 / Powrót

System proporcjonalny trzeba zmienić - "Gazeta Pomorska"

Głosował pan za projektem o przeprowadzenie referendum. Są głosy, że może on być niekonstytucyjny.
Są też opinie, że jest zgodny z konstytucją. Zarzut niekonstytucyjności polegał na tym, że pytanie o jednomandatowe okręgi wyborcze dotyczy przejścia z systemu proporcjonalnego na większościowy. A w konstytucji jest zapisane, że wybory do Sejmu są proporcjonalne. Wyciągnięto wniosek, że tak naprawdę jest to referendum dotyczące zmiany konstytucji.
Ja spojrzałem na to inaczej. Są sytuacje, kiedy mamy błędne koło. Np. dla partii będących w Sejmie ordynacja o JOW jest niewygodna, więc nigdy jej nie uchwalą. Jedyna możliwość, że prezydent przy pomocy Senatu inicjuje referendum i pyta ludzi, czy są za tą zmiana. Dlatego uznałem, że prezydent konstytucji nie narusza.
Pytanieo JOW wzbudza najwięcej emocji. Bo tojest hasło, nie wiemy, jaką treścią wypełnione. Jeśli JOW w referendum dostaną poparcie, powinniśmy dyskutować, jakie mają być?My praktycznie w ogóle nie organizowaliśmy referendów, pomijam wejście do UE, nie pytaliśmy o rozwiązania wewnętrznych problemów. To będzie pierwsze, co uważam za rzecz cenną, bo dostarczy doświadczeń. Trzeba to kiedyś zrobić i przygotować się na to, że w przypadku pozytywnego wyniku i wiążącego charakteru, prawo będzie uchwalał parlament. Czyli będą musiały być rozpatrywane warianty, szczegóły itd. Z JOW-ami jest podobnie. Jeśli ponad 50 proc. pójdzie do referendum i opowie się za JOW-ami będzie to zobowiązaniem dla Sejmu, Senatu do przyjęcia takiego prawa.
Ale jakiego? Wybory w jednomandatowych okręgach mogą być różne.
Od parlamentu będzie zależało, czy przyjmie model brytyjski, niemiecki, czy francuski z II turą. Zdecydowałem się głosować za referendum także dlatego, że jestem głębokim zwolennikiem systemu niemieckiego - mieszanego.
U nas JOW kojarzą się z wyborami do Senatu i w gminach: kto dostanie najwięcej głosów zgarnia mandat.
Taki jest system brytyjski. W wyborach do Sejmu mielibyśmy 460 okręgów wyborczych, w każdym wybieralibyśmy 1 posła. System brytyjski Brytyjczykom też już przestał się podobać. Bo, gdy pojawiły się inne partie okazało się, że ludzie, którzy głosują na te partie, nagle nie mają swoich reprezentantów. Niedawno były wybory w Wielkiej Brytanii. Okazało się, że partia UKIP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa- dop. red.) zdobyła 14 proc., głosów, to w 650-osobowej Izbie Gmin powinno jej dawać ok. 90 mandatów, a dostała 1. W Polsce -nie miałaby w ogóle swojej reprezentacji.
Zwolennicy tego rozwiązania wskazują, że dziś w wyborach proporcjonalnych do Sejmu też nie ma pełnej reprezentacji.
I słusznie. Dlatego ten system też trzeba zmienić. Niemcy dawno wypraktykowali - i ten system wydaje mi się najlepszy - że połowę posłów wybierają w okręgach jednomandatowych, połowę z list partyjnych. Wyborca ma 2 głosy. Jeden oddaje na konkretnego kandydata w okręgu jednomandatowym, drugi na listę partyjną. Dzięki temu nawet mniejsze partie mają swoje reprezentacje, o ile przekroczyły pewien próg w skali kraju. Każda partia, jeśli chce zaistnieć, musi w połowie okręgów wystawić kompetentnych czy popularnych ludzi.
Czy to trochę nie przy pomina listy krajowej do Sejmu?
Troszkę przypomina. Uważam, że zniesienie listy krajowej było zabiegiem populistycznym i błędnym. Ona obejmowała tylko 15 proc., czyli 69 mandatów. Każda partia wstawiała na listę krajową swoich najlepszych ludzi. Tu jest podobnie. Partia na swoich listach w okręgach stara się umieścić takich ludzi, na których jej zależy, ale połowa musi się przebić z okręgów jednomandatowych.
Rozmawiała
Jolanta Zielińska


Źródło: "Gazeta Pomorska"

Powrót do "Wywiady" / Do góry