Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 23.12.15 / Powrót

Marek Borowski: afera "Olina" złamała życie Józefa Oleksego - Onet

Jacek Gądek: Jak premier Józef Oleksy w 1995 r. zareagował na oskarżenie, że jest rosyjskim agentem "Olinem"?
Marek Borowski:
Józef Oleksy był zdruzgotany. Widać było, że nie może sobie znaleźć miejsca i nie rozumie, co się stało. Natomiast jeśli chodzi o nas wszystkich, którzy mu w tamtym czasie towarzyszyliśmy, to przede wszystkim skupialiśmy się na tym, aby ustalić jakieś fakty: o co chodzi? Na czym to oskarżenie jest oparte? Kim jest ten Ałganow? Jakie kontakty z nim miewał Oleksy? I co z tym fantem zrobić?
Pan rozmawiał z premierem o tym oskarżeniu?
Wszyscy byliśmy przygnębieni. Skala problemu była niebywała: premier szpiegiem?! W czarnych snach trudno sobie to wyobrazić. Nawet nie pamiętam żadnego filmu, w którym premier byłby szpiegiem. Żony, sekretarki - tak. Ale - na Boga - nie premier.
W kancelarii premiera idea, aby Oleksy podał się do dymisji, pojawiła się od razu czy decyzja o tym dojrzewała?
Nie tak od razu. Uznaliśmy, że zarzut jest absurdalny. Błyskawiczne podanie się do dymisji oznaczałoby, że premier poczuwa się do winy, więc tego nie rekomendowaliśmy. Opozycja niestety kupiła to oskarżenie i widać było, że zacznie się nękanie i kompletna obstrukcja - to spowodowało, że w końcu zaczął zwyciężać pogląd o dymisji. Józef Oleksy to zresztą rozumiał - nie trzeba go było zmuszać do dymisji. Już nie pamiętam, czy to on sam zaczął rozmowę o odejściu ze stanowiska, czy ktoś inny zadawał takie pytanie.
W końcu doszliśmy do wniosku, że łatwiej będzie Oleksego bronić, gdy nie będzie premierem. Bo skoro jest szefem rządu i nadzoruje służby specjalne, a te służby go oskarżają o szpiegostwo, to jest niezdrowa sytuacja.
I rzeczywiście: trochę to trwało, ale okazało się, że nie ma afery szpiegowskiej tylko jest bujda.
Nie sposób ot tak przejść do porządku dziennego nad taką sprawą. Pan ma jakiś ugruntowany pogląd, dlaczego afera "Olina" wybuchła?
Nie - nie mam sprecyzowanej opinii.
Ale?
Na pewno dojście do władzy SLD, ugrupowania postkomunistycznego, było wstrząsem dla całej postsolidarnościowej grupy polityków, a częściowo też i dla obywateli. To był szok także dla Lecha Wałęsy, który przecież został prezydentem, chciał wdrażać swoje pomysły, a tu nagle się okazało, że postkomuniści - i to często ludzie, których wcześniej zwalczał - są u władzy. Wydaje mi się, że to stworzyło atmosferę przyzwolenia na poszukiwanie kija na ekipę SLD - i nie mówię tu o typowych oskarżeniach o złe zachowania z przeszłości.
Tylko?
Przy tej atmosferze ktoś dostrzegł, że kręci się jakiś Ałganow. A ja nawet nie wiem, czy to z samej Rosji nie wyszło: oto tutaj mamy swojego wysoko postawionego szpiega!
Pan podejrzewa prowokację ze strony Moskwy?
To mogła być prowokacja, ale trafiła na sprzyjający klimat w Polsce, że ta ekipa - SLD - na pewno nie jest patriotyczna.
Sam jestem zdeklarowanym przeciwnikiem rządu PiS, ale gdyby do mnie ktoś przyszedł i powiedział, że są przesłanki, iż pani premier Beata Szydło donosi np. Amerykanom, to bym nie uwierzył i postarałbym się zdemaskować takich donosicieli. Dla mnie taka sprawa byłaby nie do uwierzenia.
A w 1995 r.?
Wtedy minister Andrzej Milczanowski będąc przekonanym, że władza SLD jest władzą tylko chwilową i niepotrzebną, kupił takie informacje. Potem zastosował prowokację z nagrywaniem Ałganowa, z czego potem nic nie wyszło…
Milczanowski jest pewny słuszności oskarżenia Józefa Oleksego o agenturalność - nigdy się nie wycofał. Lech Wałęsa - przeciwni: przeprosił Oleksego.
Za to Lecha Wałęsę szanuję. I to mimo że odegrał on negatywną rolę w tej sprawie. Milczanowski był ręką, która tym wszystkim kręciła, ale bez zgody Wałęsy by do niczego nie doszło.
Pan podejrzewa zgodę czy inspirację?
O inspirowanie afery "Olina" go nie posądzam. Sądzę, że Milczanowski przyszedł do Wałęsy i pokazał mu jakieś papiery - w ten sposób skłonił Wałęsę do działania. Sprawa wybuchła w okresie przejściowym - Kwaśniewskie został wybrany na prezydenta, a Wałęsa odchodził ze stanowiska. Zatem na rękę Wałęsie było rozkręcenie tej afery.
Wałęsę jednak szanuję, bo potrafił przeprosić. A Milczanowski? Uważam go za człowieka uczciwego i honorowego. Ale w tej sprawie zachował się niehonorowo. On oczywiście twierdzi, że miał rację, ale dochodzenia pokazują, że tej racji nie ma, a sam został wprowadzony w błąd. Milczanowski dał się uwieść informacjom o rzekomej agenturalności Józefa Oleksego.
Józef Oleksy powiedział kiedyś: - Moich szkód nikt mi już nie naprawi; to minęło, moja rodzina poniosła konsekwencje, ja być może umrę parę lat wcześniej z powodu tych wydarzeń. Też pan tak sądzi?
Na pewno afera "Olina" złamała życie Józefa Oleksego. Takie przeżycia nie pozostają bez wpływu na stan zdrowia i na psychikę. A nie od dziś wiemy, że ludzie, którzy pracują i są zaangażowani, mają dobrą opinię, mają cele, to nawet jeśli są chorzy, to żyją dłużej. A ci, którzy zostali trafieni i mają problem z odnalezieniem się, to byle choroba powoduje u nich spustoszenie.
Józef Oleksy przez lata podejmował próby zdjęcia z siebie odium "Olina".
Z całą pewnością. Potem go przepraszano - np. marszałek senior Aleksander Małachowski na inauguracji Sejmu w 2001 r. Potem te przeprosiny powtórzył.
Ale pewne rzeczy są nieodwracalne. Dla polityka opinia publiczna to najważniejsza rzecz. Wystarczy go oblać pomyjami, żeby przez lata musiał je z siebie zmywać.

Źródło: Onet.pl

Powrót do "Wywiady" / Do góry