Gość Radia ZET (Z Moniką Olejnik)Monika Olejnik: Panie marszałku, proszę powiedzieć, czy według pana Rada Polityki Pieniężnej powinna być ukarana za to, że nie obniżyła stóp procentowych?
Marek Borowski: Nie uważam tak. Metoda jakiejś kary w stosunku do ciała niezależnego, jakim jest Rada Polityki Pieniężnej, nie jest właściwa.
Olejnik: Ale jest tak, że Polskie Stronnictwo Ludowe ma zamiar zbierać podpisy pod nowelizacją ustawy razem z Sojuszem Lewicy Demokratycznej i Unią Pracy.
Borowski: Sytuacja jest niedobra, tak bym to określił. Z jednej strony posłowie, jak to posłowie, są w gorącej wodzie kąpani, chcieliby przyspieszyć realizację swoich oczekiwań, także przy pomocy dostępnej broni, to znaczy zmian ustawowych. A jeśli czynią to w stosunku do konstytucyjnie umocowanego organu, jakim jest Rada Polityki Pieniężnej, to nasuwa się szereg wątpliwości. Z drugiej strony Rada Polityki Pieniężnej - muszę powiedzieć, że już od
dłuższego czasu - przyjęła pewną doktrynę, która moim zdaniem jest fałszywa, nie sprawdza się i odgrywa pewną rolę prowokującą w stosunku do wszystkich tych, którym się w ogóle Rada Polityki Pieniężnej nie podoba jako ciało.
Olejnik: No tak, ale czy sądzi pan, że wczorajsze nieobniżenie stóp procentowych wynikało z tego, że Rada Polityki Pieniężnej chciała pokazać, że nie ugina się pod presją polityczną, czy też wynikało to z założeń gospodarczych, które są niepewne?
Borowski: Tego, co było przyczyną, to ja już nie wiem. Mam nadzieję, że nie było to uniesienie się honorem czy ambicją, tylko raczej wynik pewnej dyskusji merytorycznej wewnątrz Rady. Nawet przyjmując to założenie, że tak jest, uważam - bo od dłuższego czasu obserwuję politykę Rady - że tam ścierają się dwie koncepcje. Koncepcja bardzo taka ostrożna, konserwatywna, która nie skłania do nieco szybszych obniżek stóp procentowych, i druga, która tam też jest obecna, że w tej sytuacji, jaka ma miejsce w Polsce już od pewnego czasu, to znaczy dość szybkiego spadku tempa wzrostu i popytu, trzeba szybciej reagować poprzez obniżki stóp procentowych. Ta druga koncepcja raczej przegrywa. A to oznacza, że jednak można inaczej, że można przyjąć inny wariant.
Olejnik: No właśnie, skoro to przegrywa, to może trzeba dopisać paru członków do Rady Polityki Pieniężnej tak, jak proponuje to Polskie Stronnictwo Ludowe.
Borowski: Pani wraca do tego zapowiedzianego projektu. To jest zawsze jakaś ingerencja w pewien stan, który został w swoim czasie ukształtowany, powiedziałbym, dość wspólną decyzją. Uważam, że wszelkie ingerencje tego typu mogą być ostatecznością i powinny być jednak poprzedzone gruntowną analizą sytuacji, a także rozmowami.
Olejnik: No dobrze, a teraz powinny być czy nie?
Borowski: Na razie jest zapowiedź projektu. Wydaje mi się, że na dzisiaj ta inicjatywa, w sensie jej uchwalenia, w ogóle nie chodzi w rachubę, bo projekt musi być przeanalizowany przez ekspertów.
Olejnik: Ale Polskie Stronnictwo Ludowe ma już gotowy projekt.
Borowski: Dobrze, ja w to nie wchodzę. Jako marszałek Sejmu każdym projektem zajmuję się dokładnie tak samo. Po pierwsze one są badane na zgodność z prawem Unii Europejskiej, są badane przez Biuro Studiów i Ekspertów na zgodność z innymi przepisami prawa i konstytucją. Dopiero potem, jeśli są uwagi, są zwracane wnioskodawcom z zapytaniem, czy nie zechcieliby poprawić tego projektu zgodnie z uwagami i dopiero po ich wypowiedzi są kierowane, w zależności od pilności, na jedno z posiedzeń
Sejmu. Tak że nic tu się nie będzie działo natychmiast. Przede wszystkim byłbym bardzo zadowolony, gdyby doszło jednak do jakiś rozmów dotyczących polityki rządu - czyli rozmów między rządem a Narodowym Bankiem Polskim czy Radą Polityki Pieniężnej, na temat zamiarów rządu i możliwości jego działania w tej sytuacji. Wydaje mi się bowiem, że niektóre propozycje niektórych członków Rady Polityki Pieniężnej w stosunku do rządu grzeszą trochę brakiem realizmu, jak na przykład żądanie dalszego obcinania wydatków. Z innej strony, rząd mógłby się więcej dowiedzieć na temat tego, jak Rada Polityki Pieniężnej widzi perspektywę obniżania stóp. I do takich spotkań powinno dojść. Jeżeli będzie problem taki, że Rada, chroniąc swoją niezależność, nie będzie chciała przyjechać do Kancelarii Premiera, a z kolei premier nie będzie chciał przyjechać do Narodowego Banku Polskiego...
Olejnik: Może na jakimś neutralnym gruncie się spotkają.
Borowski: ...to ja oferuję Sejm i swój gabinet.
Olejnik: No dobrze, a z kolei pan Stec z Sojuszu Lewicy Demokratycznej proponuje, żeby Radzie Polityki Pieniężnej odjąć paru członków.
Borowski: No właśnie: jedni proponują dodać, drudzy proponują odjąć, trwa tutaj pewna gorączkowa krzątanina. Ja chcę powiedzieć tak: posłów można oczywiście potępiać, że próbują w taki sposób ingerować w niezależność Rady Polityki Pieniężnej. Z drugiej strony oni zostali wybrani i ludzie w Polsce oczekują z kolei rezultatów polityki gospodarczej i, co tu dużo gadać, ja jestem daleki od tego, żeby sądzić, że szybsze obniżki stóp procentowych zaowocują
natychmiastową poprawą koniunktury, wzrostem gospodarczym i spadkiem bezrobocia. Jednak z całą pewnością zbyt wysokie stopy procentowe, zbyt wysokie ceny kredytów bardzo utrudniają realizację zamierzeń rządu.
Olejnik: Pana szef powiedział, że posłowie są w gorącej wodzie kąpani, a czy pan premier Miller też jest kąpany w gorącej wodzie, bo też mówi, że jeżeli Rada Polityki Pieniężnej nie obniży stóp, to zwróci się do parlamentu. I nawet pan premier proponował, o ile należy obniżyć stopy procentowe, chyba o trzy procent.
Borowski: Pan premier Miller nie proponował konkretnych rozwiązań.
Olejnik: Nie. Powiedział w pewnym momencie, że mogłoby to być trzy procent.
Borowski: Nie, pani mówi o procentach, a ja mówię...
Olejnik: Tak, o procentach.
Borowski: ...o rozwiązaniach ustawowych. Premier nie proponował żadnych rozwiązań ustawowych, tylko stwierdzał po prostu, że w sytuacji przedłużającego się konfliktu i niemożliwości znalezienia porozumienia, nie mówił też wtedy o grudniu - przecież szukanie porozumienia polega także na przykład na rozmowach - będzie musiał się zwrócić do parlamentu. Parlament ma różne metody czy różne formy działania, to może być pewna debata i pewna uchwała.
Olejnik: No właśnie, czyli to jest przyzwolenie dla parlamentu, żeby coś zrobić w sprawie Rady Polityki Pieniężnej, żeby dopisać paru członków.
Borowski: Jeszcze raz mówię, że premier Leszek Miller nie wypowiedział się co do tego, czy trzeba dopisać, czy trzeba odpisać.
Olejnik: Panie marszałku, w pewnym momencie powiedział, że być może można zwiększyć obsadę Rady Polityki Pieniężnej.
Borowski: Nie wiem, nie znam tej wypowiedzi, proszę rozmawiać z panem premierem.
Olejnik: W każdym razie według pana marszałka teraz nie należy nic robić - poza spotkaniem, które pan proponuje.
Borowski: Proszę pani, jest grudzień, zbliżają się święta Bożego Narodzenia, mamy jeszcze parę ustaw do uchwalenia, poprawek senackich i na pewno w tej chwili ta sprawa nie będzie rozpatrywana, to jest zupełnie jasne. Przejdźmy grudzień, wejdźmy w Nowy Rok, może coś nas oświeci.
Olejnik: No tak, ale jesteśmy jeszcze w grudniu, panie marszałku, i pozwoli pan, że zapytam: dlaczego SLD nie chce, żeby PSL dostawało pieniądze z wynajmu lokali? PSL bardzo się buntuje przeciwko temu.
Borowski: To nie jest tak, że nie chce. Tylko my w czasie dyskusji zwracaliśmy uwagę na to, że wszystkie partie wspólnie ustaliły pewien system finansowania partii - zresztą ten system nie bardzo podobał się obywatelom, żeby była sprawa jasna. Obywatele niechętnie patrzą na to, że partie mogą być finansowane z budżetu. Tymczasem wszystkie partie stanęły na stanowisku, że jednak - jeśli
chcemy zrobić jakiś ważny krok w kierunku odcinania partii politycznych, które przecież decydują o prawodawstwie, decydują o polityce, także rządu, a więc w kierunku odcięcia tych partii od jakiś dziwnych albo niewłaściwych źródeł finansowania - powinniśmy powiedzieć tak: nie ma żadnych innych źródeł finansowania poza dotacją budżetową czy subwencją budżetową, która jest
wypłacana według określonego systemu i następnie ściśle kontrolowana przez urzędników finansowych.
Olejnik: Ale PSL mówi, że skoro tak mało mamy na partię, to chociaż może byśmy dostali z lokali.
Borowski: Chwileczkę, moment. Przyjęliśmy taką ustawę i w tej ustawie jednocześnie zapisaliśmy, że nie można czerpać pożytków na przykład z dzierżawy jakiś obiektów, które się ma. Bo jeśli ma się takie dochody, to znaczy, że po prostu nie potrzebuje się subwencji albo nie w tej wysokości. I ponieważ PSL oczywiście ma problem z obiektami, które ma, i w związku z tym to kontestował już wtedy, to trzeba przyznać. Teraz zgłosił poprawki, które przywracały możliwość korzystania z tych dochodów, jednocześnie nie ruszając subwencji, bo subwencja została obniżona, ale wszystkim partiom, a nie tylko jednemu PSL. Zwracaliśmy uwagę na to, że taka poprawka jest zbyt prosta, że trzeba by to powiązać z pewnym obniżeniem dodatkowych subwencji. Bo jak się ma dochody z innego źródła, nie ze źródła budżetowego...
Olejnik: No tak, to PSL wynajmuje sobie lokale, ale dostanie mniej pieniędzy.
Borowski: I dlatego nie byliśmy akurat za tym konkretnym rozwiązaniem, zaproponowaliśmy, żeby spokojnie się nad tym zastanowić. Ponieważ nie doszliśmy do porozumienia, PSL wycofało te poprawki. Moim zdaniem, słusznie uczynił. Istnieje natomiast inna możliwość, PSL sam to widział. W tej chwili zwróciłem się także do kolegów w Senacie, żeby - jeśli zgłoszona zostanie taka poprawka PSL-owska - ją poparli. Mianowicie chodzi o to, żeby PSL mógł dochody z tych obiektów przekazywać na rodzaj fundacji, którą może sam utworzyć na jakieś szczytne cele - z tym, że musi uporządkować stan prawny tych obiektów. Ponieważ ta ustawa wchodzi z dniem 17 lutego i PSL nie zdążyłby uporządkować tego stanu prawnego, w związku z tym istnieje możliwość przedłużenia terminu wejścia w życie tego punktu tej ustawy, co dałoby PSL możliwość uporządkowania sprawy .Wydaje mi się, że to jest jakieś kompromisowe rozwiązanie.
Olejnik: Jak pan myśli, dlaczego Jerzy Urban krytykuje rząd Leszka Millera, SLD?
Borowski: Proszę o to spytać Jerzego Urbana.
Olejnik: No nie, ale czytał pan na pewno artykuł w tygodniku "Nie".
Borowski: Czytałem, oczywiście.
Olejnik: I?
Borowski: Jerzy Urban jest człowiekiem, który przecież nigdy nie rozstał się z polityką. On robi pismo obyczajowe, ale robi też pismo społeczne, pismo na wskroś polityczne. Jerzy Urban chce, żeby jego głos był słyszalny. On lubi przewidywać, on lubi stawiać prognozy, można powiedzieć: sięgać sedna sprawy, tak jak on to widzi. I jest mu obojętne, o jakim rządzie pisze. Przy czym, rzecz jasna...
Olejnik: No nie, chyba pisząc to jest zatroskany. Sam to mówi.
Borowski: Nie, ja powiedziałem, że jest mu obojętne, o jakim rządzie pisze, bo o każdym będzie pisał. Pisał o rządzie Jerzego Buzka i innych poprzednich, ale będzie pisał także o rządzie Millera, także krytycznie, jeżeli będzie uważał, że trzeba. Z tym, że tutaj wszyscy wiedzą, że Jerzy Urban dobrze życzy Sojuszowi Lewicy Demokratycznej i rządowi Leszka Millera. Poczuł się zaniepokojony.
Olejnik: Ma rację?
Borowski: Proszę pani, w tej chwili nie pamiętam wszystkich tez. Jak zwykle u Urbana z pewnymi sprawami można się zgodzić, a z niektórymi nie.
Olejnik: "Gdzie projekty referendum, gdzie inicjatywy polityczne i gospodarcze, gdzie eksport myśli... - i tak dalej, i tak dalej. Gdzie te pęczki przygotowywanych przed wyborami projektów ustaw, pogłębianie demokracji przez bezpośrednie wybory szefów miast, gdzie to wszystko? Zostaje tylko dwór i Leszek Miller, który słucha dworu".
Borowski: Dobrze, dobrze, tak więc myślę, że trzeba to potraktować raczej jako przestrogę. Jerzy Urban występuje tutaj, jako Stańczyk, który przestrzegał szlachtę, przestrzegał króla przed zadufaniem, przed zapatrzeniem się w siebie. I to robi w tej chwili Jerzy Urban. Powiem konkretnie, że w ciągu półtora miesiąca czy niespełna dwóch miesięcy funkcjonowania tego rządu, na część tych działań, o których mówi, jest jeszcze po prostu za wcześnie. Niektóre jednak zostały już podjęte, na przykład sprawy samorządowe, projekty zostały złożone i będą poddane pierwszemu czytaniu jeszcze w tym tygodniu.
Olejnik: Ale jak pan czytał ten artykuł, czy panu było przykro, czy pan myślał sobie, że rzeczywiście ma rację?
Borowski: Nie, nie było mi przykro. Przeczytałem to z uwagą dlatego, że Urbana można lubić albo nie lubić - wiemy, że on wzbudza bardzo żywe uczucia Polaków - natomiast jest to człowiek niezwykle przenikliwy, inteligentny i trzeba uważnie czytać to, co pisze.
Olejnik: I o panu pisze, że chciałby pan posiadać szczególnie wytworne nogi.
Borowski: Przeczytałem to i przyjąłem to jako miłą złośliwość.
Olejnik: Czego życzymy panu w związku z nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia? Ma pan przy sobie Mikołaja, czy to coś oznacza?
Borowski: Ten Mikołaj?
Olejnik: Tak.
Borowski: To jest taka maskotka, która dobrze mnie nastraja.
Olejnik: A czy w Sejmie, kiedy pan marszałek prowadzi obrady, też ta maskotka jest?
Borowski: Teraz będzie przez jakiś czas.
Olejnik: Jeszcze na koniec - czy pan marszałek słyszał o tym, że jeden wiceminister do posła krzyczał: "uważaj, bo naślemy na ciebie urząd skarbowy"?
Borowski: Jeden wiceminister do jednego posła?
Olejnik: Tak.
Borowski: No to był bardzo brutalny żart, bardzo brutalny.
Olejnik: I jak marszałek reaguje na taki brutalny żart?
Borowski: Proszę pani, jeżeli bym to słyszał i uznałbym, że to jest żart, oczywiście bym nie zareagował, natomiast jeśli byłby w tym cień prawdy, to bym zareagował.
Olejnik: A co to było?
Borowski: Nie wiem, bo tego nie słyszałem.
Olejnik: To ja panu opowiem po programie.
Źródło: Radio ZETPowrót do "Wywiady" /
Do góry