Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wywiady / 01.04.20 / Powrót

To, co robi dziś PiS, ograniczając nasze prawa w przemieszczaniu się, jest nielegalne - Gazeta Wyborcza

Paweł Wroński: Jak pan ocenia kolejne ograniczenia wprowadzone przez ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego w ramach epidemii koronawirusa?

Marek Borowski:
Generalnie działania, które ograniczają kontakty międzyludzkie i aktywność życiową w celu zwalczenia epidemii koronawirusa, uważam za niezbędne. Z drugiej strony wolałbym, aby odbywały się one zgodnie z zasadami prawa.
Politycy PiS mówią, że życie ludzkie jest ważniejsze niż prawo.

– Tylko takie stwierdzenie nie odpowiada na pytanie, dlaczego rząd dysponujący bardziej efektywnymi narzędziami prawnymi z nich nie korzysta. Czyli woli się poruszać na granicy i poza prawem, wykorzystując zapisy ustawy z 2008 r. o zwalczaniu chorób zakaźnych, zamiast zgodnie z prawem i efektywnie walczyć z epidemią, korzystając z rozwiązań wynikających z ustaw o stanach nadzwyczajnych, tu konkretnie stanu klęski żywiołowej.
No właśnie, dlaczego? W wielu innych krajach, na które nasz rząd się powołuje, wprowadzając kolejne obostrzenia, stany klęski żywiołowej zostały wprowadzone.

– Oczywiście to sprawa wiszących nad nami wyborów prezydenckich 10 maja. Władza stara się do nich wszelkimi sposobami doprowadzić, mimo że w stanie epidemii nie ma możliwości prowadzenia kampanii wyborczej, a różnego rodzaju instytucje, w tym parlament, nie mogą normalnie pracować.
Andrzej Duda mówi, że wybory prezydenckie to tak jakby pójść do sklepu, a do sklepu chodzić można.

– Pozwoli pan, że nie będę komentował wypowiedzi prezydenta, bo musiałbym mówić o cynizmie. Zresztą słowa prezydenta zostały natychmiast unieważnione poprzez ostatnie decyzje ministra zdrowia zaostrzające zasady poruszania się, zakupów czy handlu.

Mam zresztą podejrzenie, że obecne ostre ograniczenia mają na celu doprowadzenie do sytuacji względnie normalnej i dzięki temu przeprowadzenia wyborów prezydenckich, które mogą być czynnikiem wzmacniającym epidemię – tak jak stało się to we Francji przy okazji pierwszej tury wyborów samorządowych. No bo jak ludzie nie będą się dotykać, kontaktować, to jest nadzieja, że epidemia przygaśnie. Tyle że ten wirus nie zginie i wybory to świetna okazja, by się znowu rozprzestrzeniał. To trochę przypomina ostrą terapię dla alkoholika prowadzoną tylko po to, by się mógł napić 10 maja.
Premier Mateusz Morawiecki pytany o wprowadzenie stanu nadzwyczajnego mówił, że rząd sobie świetnie radzi, korzystając z ustawy z 2008 r. o zwalczaniu chorób zakaźnych.

– Nawet gdyby ta ustawa wystarczała, to dzięki wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej albo przynajmniej jego zapowiedzeniu i tym samym konieczności przesunięcia wyborów społeczeństwo zyskałoby przekonanie, że te ograniczenia mają sens i nie są wprowadzane tylko po to, by 10 maja odbyło się głosowanie.
Politycy PiS twierdzą, że te ustawy mogą ograniczyć prawa obywatelskie.

– Stan klęski żywiołowej na 30 dni absolutnie pasuje do obecnej sytuacji – w art. 3 jako jeden z powodów jego wprowadzenia wymienia się „masowe występowanie chorób zakaźnych ludzi”. Z jego przepisów można korzystać na zasadzie: wprowadzamy takie ograniczenia, jakie są niezbędne. A te ograniczenia, które zawiera ustawa o klęsce żywiołowej, nie są bardziej drastyczne od tych, które wprowadzono obecnie. A co najważniejsze – są zgodne z prawem, bo w moim przekonaniu ostatnie rozporządzenia powołujące się na ustawę o chorobach zakaźnych są niezgodne z prawem.

Spójrzmy na rozporządzenie ministra zdrowia z 24 marca, które obecnie zostało dodatkowo zaostrzone. Minister zajmuje się tu sprawą przemieszczania osób na terenie Polski. Czytamy, że w okresie od 25 marca do 11 kwietnia zakazuje się przemieszczania z wyjątkiem wychodzenia do pracy, do sklepu i do kościoła.

I tu jest problem. Ustawa o chorobach zakaźnych pozwala ministrowi na „ograniczenie sposobu przemieszczania się”. Na przykład jeśli pieszo, to w odstępach, jeśli autobusem, to co drugie miejsce wolne itp. Ani rząd, ani tym bardziej minister nie mają natomiast podstawy prawnej, aby zakazywać przemieszczania się w określonym celu. Jeśli tylko nie ma zakazu wychodzenia z domu – a do tego trzeba by stanu wyjątkowego – to powód, dla jakiego obywatel z tego domu wychodzi, jest jego sprawą i państwu nic do tego. Poza zakazem organizowania widowisk i zgromadzeń minister nie ma prawa do wydawania jakichkolwiek zakazów i nakazów – te może wydać w rozporządzeniu tylko Rada Ministrów, a ta takiego rozporządzenia nie wydała!

Ta część rozporządzenia ministra zdrowia jest więc po prostu nielegalna. I teraz ciekawostka: ktoś w kancelarii premiera odkrył chyba, że minister zdrowia wydawał nie do końca legalne akty prawne, bo 31 marca Rada Ministrów wydała wreszcie rozporządzenie, do którego „włożyła” calutkie rozporządzenie ministra oraz ostatnio ogłoszone dalsze zaostrzenia. W ten sposób zalegalizowano dotychczasowe bezprawne działania ministra Szumowskiego, co nie zmienia tego, że reglamentowanie celu wychodzenia z domu pozostaje nadal bezprawne.
Zostało zakazane przemieszczanie się osób do 18. roku życia bez opieki osoby dorosłej. To szczególnie trudne, bo minister edukacji nie chce odwołać matur i egzaminów dla ośmioklasistów.

– Polacy na ogół dostosowują się do przepisów, jednak – jak widzę – minister, gdy usłyszał, że gdzieś w parkach spotyka się młodzież, to postanowił zamknąć ją w domu i zamknąć też parki. I znów: o ile jest podstawa prawna do zamknięcia parku (choć nie wiem, czy to sensowne), o tyle nie znalazłem podstawy prawnej do zakazu wychodzenia z domu osoby nieletniej bez osoby dorosłej. Odnoszę wrażenie, że w takich przypadkach sprawie lepiej służyłyby apele do zdrowego rozsądku niźli stosowanie ryzykownych zakazów. Usłyszałem też wypowiedź ministra, który ograniczył bieganie Polaków czy jazdę na rowerze, mówiąc, że obecny czas nie jest odpowiedni do budowania formy. Tylko co to ministra obchodzi? Jeśli ktoś biega, zachowuje stosowne odstępy, nie stanowi zagrożenia, to dlaczego zakazuje mu tego minister zdrowia?
Wbrew temu, co mówi premier, pan twierdzi, że obecnie używana przez rząd ustawa z 2008 r. o przeciwdziałaniu chorobom zakaźnym nie jest wystarczającym narzędziem, które pomoże zwalczyć epidemię?

– Nie jest, a dowodem tego jest jej nadużywanie przez rząd. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z wyjątkowej sytuacji i ludzie są gotowi nakazom i zakazom proponowanym przez rząd się podporządkować. Ale uczynią to chętniej, jeśli nie będą mieli poczucia, że tak naprawdę są przedmiotem politycznej gry i chodzi nie tylko o ich zdrowie, ale o to, by pewien polityk wygrał wybory.

Źródło: wyborcza.pl

Powrót do "Wywiady" / Do góry