Marek Borowski: - To wszystko spekulacje. Był dzielnym i bardzo przydatnym Kaczyńskiemu oficerem politycznym, zrobił dla PiS bardzo wiele, a dla Polski bardzo wiele złego. Trudno więc żałować, że został odwołany. To oczywiście nie znaczy, że nagle pojawi się tam jakaś osoba, która z telewizji partyjnej uczyni telewizję publiczną, w to nie wierzę. A co do samych przyczyn? Oczywiście są dwie wersje. Jedna taka, że dostanie jakieś inne zadanie, a druga - równie prawdopodobna - że miał w tym udział także prezydent, bo Kurski od pewnego czasu prowadził jakąś własną „polityczkę" polegającą na tym, że jednych pokazywał, drugich nie, że kłócił się z Morawieckim, a z Solidarną Polską się bratał. Być może Jarosław Kaczyński uznał, że on już za bardzo wyrasta.
To zresztą jest cecha Kaczyńskiego, że jak ktoś za bardzo wyrasta, to on go skraca.
- Obóz rządzący chce przesunąć termin przyszłorocznych wyborów samorządowych o pół roku albo nawet rok. Czy takie rozwiązanie można by uznać za zgodne z konstytucją?
- Konstytucja rzeczywiście nie wyznacza kadencji samorządów i pozostawia to ustawodawcy. Rzecz jasna jednak, że takie manipulowanie kadencjami narusza pewną stabilność ustrojową i sądzę, że gdyby Trybunał Konstytucyjny składał się z prawdziwych sędziów, to kto wie, jak by orzekli w takiej sprawie. Przypomnę, że kadencja samorządu została wydłużona do pięciu lat, co uzasadniono procesami inwestycyjnymi, środkami europejskimi, że na wykonanie programu, z którym idzie się do wyborów samorządowych potrzeba więcej czasu. Miało to może sens, jednokrotnie można było podjąć taką decyzję.
- Już wtedy jednak ostrzegano, że nastąpi zbieg terminów wyborów samorządowych i parlamentarnych.
- Ale PiS twierdził, że nie ma żadnego problemu, że to się jakoś rozdzieli, a półtora miesiąca różnicy w zupełności wystarczy.
- Jaki więc problem dla PiS pojawił się teraz? Premier nazwał to „komplikacjami operacyjnymi".
- To nie są żadne „komplikacje operacyjne", tylko sytuacja polityczna jest taka, że PiS żwawym krokiem zmierza do porażki wyborczej. Oczywiście będzie jeszcze walczył, przez następny rok rozdawał pieniądze, będzie kiełbasę wyborczą wciskał, gdzie się da, licząc na to, że jeszcze uda się coś zrobić. W wyborach samorządowych będzie im trudniej wygrać, to już pokazała historia, a taka porażka demobilizowałaby wyborców, udowadniając, że partia słabnie. Lepiej więc tego nie ryzykować, tylko przerzucić je na następny rok. (...)
- Jest pan więc przeciwnikiem przesuwania wyborów samorządowych?
- Tak, jestem przeciwnikiem. Tutaj wiele zależy od klimatu. Ja z PiS-em potykam się od 20 lat i wiem jedno: jeśli PiS proponuje jakieś zmiany ustrojowe, to na pewno nie chodzi o naprawienie czegoś, tylko o jakiś niecny zamysł, który ma ułatwić im życie, a utrudnić życie opozycji. Gdyby nie było takiego zjawiska, gdybyśmy mieli normalną demokrację, w której nie ma szczucia na politycznych przeciwników i zamachów na konstytucję, to wtedy można by się jakoś porozumieć.
- Ale z PiS-em umawiać się na żadne zmiany ustrojowe nie można?
- Nie. W żadnym razie.
- Opozycja jest gotowa na ewentualne przejęcie władzy?
- Co znaczy „gotowa"?
- Ma plan na wyjście z kryzysów.
- Polska przeżywała już takie sytuacje. Kryzys, który wybuchł w 2008 r., za władzy PO i PSL, był bardzo dotkliwy i ogólnoświatowy, ale Polska z tego wyszła i wyszła z najlepszymi wynikami. Dzisiaj trudno snuć scenariusze, bo nie wiadomo, co się jeszcze wydarzy. Ale np. uzyskanie środków z KPO wygląda tak, że gdyby opozycja doszła do władzy jutro, to te pieniądze mielibyśmy za tydzień. A one bardzo szybko umocniłyby polską walutę i ustabilizowały sytuację.
Rozmawiała KAMILA BIEDRZYCKA
Źródło: Super Express
Powrót do "Wywiady" / Do góry | | | |
|