- Czym się Pan interesował, mając 10 lat?
Grałem w szachy.
- O jakim zawodzie marzył Pan w dzieciństwie?
Najpierw chciałem zostać śmieciarzem. Podobało mi się, że jeżdżą dużymi samochodami, trzymając się poręczy. Do dzisiaj mam szacunek do tego zawodu.
- Czy lubi Pan swoją pracę?
Lubię i uważam, że nie należy się zajmować tym, czego się nie lubi.
- Czy jakaś sytuacja szczególnie rozśmieszyła Pana podczas obrad Sejmu?
Co chwila zdarzają się takie sytuacje.
- Który dzień pracy w Sejmie utkwił Panu najbardziej w pamięci?
Było ich kilka. Pierwszy, kiedy w ogóle zostałem posłem. Kolejny dzień to ten, w którym uchwaliliśmy Konstytucję. Pamiętam także, kiedy zostałem wybrany na marszałka Sejmu.
- Czy pomaga Pan żonie w kuchni? Jaka jest Pana ulubiona potrawa?
Jestem używany do prac prostych, które nie wymagają myślenia, ale raczej ścisłego wykonywania poleceń. Ulubiona potrawa? Mięso z zupy z chlebem razowym i chrzanem.
- Czy przyjąłby Pan zaproszenie do naszej szkoły?
Już przyjąłem.
- Co się stało, że został Pan politykiem, a nie dziennikarzem?
Po studiach wylądowałem w klasycznym przedsiębiorstwie. Przepracowałem tam kilkanaście lat. Dopiero w 1990 r. silniej wszedłem do polityki. Może gdybym przegrał, to zająłbym się dziennikarstwem. Piszę jednak do dzisiaj i staram się być obecny w gazetach.
- Skąd Pan ma tyle cierpliwości?
Może dlatego, że mam niskie ciśnienie. Trzeba lubić zawód, który się wykonuje, a także kolegów posłów. No i koleżanki. Łatwiej je lubić niż kolegów, bo ci czasem bywają nieprzyjemni lub agresywni.
- Czyżby koleżanki były mniej agresywne?
Kobiety są w ogóle mniej agresywne. Ubolewam, że w Sejmie jest ich tak mało.
- Jak się udaje Panu pogodzić pracę z obowiązkami głowy rodziny?
Wstaję godzinę wcześniej.
- Co Pana skłoniło, aby zająć się promowaniem szkolnych gazetek?
Wszystkie akcje, w których można innych zainteresować sprawami publicznymi, to część politycznej działalności. Polityk, który tego nie robi, wydaje mi się ułomny.
- Dlaczego ludzie nie lubią polityków, czy ma to związek z dziennikarzami?
Ludzie lubią dziennikarzy. Pełnią oni ważną rolę społeczną. Dlaczego ludzie nie lubią polityków? To ktoś, kto jest na świeczniku, pokazują go w telewizji i gazetach. Ludzie oczekują, że będzie to wzór pod każdym względem. Ale politycy wzorem nie są, są pełni wad, tak samo jak ci, którzy ich wybierali.
- Jakiego typu artykuły pisywał Pan w młodości?
W szkole pisałem na tematy szkolne, na studiach raczej na tematy polityczne, sportowe, gospodarcze. Dzisiaj pisuję rzeczy fachowe, głównie z dziedziny gospodarczej.
- Co Pan sądzi o nieodpowiednim zachowaniu posłów na sali sejmowej?
Czasami posłowie chcą bardzo wyraźnie zaznaczyć to, co mówią. Ale gdy polityk zaczyna naruszać regulamin, przeszkadzać, obrażać innych, oznacza to, że nie ma argumentów. Poseł, który tak postępuje, po jakimś czasie zaczyna w opinii publicznej przegrywać.
- Nasza szkoła zajmuje wysokie miejsce w licznych zawodach sportowych. Ale na całej Woli nie mamy gdzie trenować. Czy można to zmienić?
Z takim problemem jak ten powinniście przyjść na posiedzenie rady dzielnicy. Jeżeli nie będziecie się upominać o swoje, to inni was ubiegną.
- Czy popiera Pan atak na Irak?
Polacy muszą zadać pytanie: czy chcemy, aby zniknął terroryzm międzynarodowy? Czy chcemy pomagać w jego likwidacji, czy też uważamy, że ktoś powinien to zrobić za nas? Jeśli uważamy, że ktoś powinien to zrobić za nas, to musimy liczyć się z tym, że być może, gdy my będziemy potrzebować pomocy, ktoś inny powie: radźcie sobie sami.
not. JUW
Rozmawiali: Martyna Książek, Alan Zacharzewski, Julia Kąkolewska z "Małego Redaktora", Wojciech Grzeszkiewicz, Michał Tracz z "Prusweeka", Olga Górnicka, Anna Betin z "Budapressu".
Źródło: "Życie Warszawy"
Powrót do "Wywiady" / Do góry