Szczególnie niepokoi niski poziom wiedzy ekonomicznej nauczycieli przedsiębiorczości w szkołach. (Podstawy przedsiębiorczości weszły do szkół ponadgimnazjalnych w 2002 r.). Jak wynika z badań Narodowego Banku Polskiego, nie potrafią oni wskazać najkorzystniejszej lokaty bankowej, obliczyć podatków ani wysokości przyszłej emerytury, mają kłopoty z pytaniami o stopy procentowe WIBOR, zabezpieczenia kredytów, itp.
Właśnie NBP – chwała mu za to – próbuje temu stanowi jakoś zaradzić organizując różne akcje edukacyjne dla uczniów, i to już od poziomu szkoły podstawowej, a także profesjonalne szkolenia dla wielu grup zawodowych, w tym np. dziennikarzy, liderów związkowych, a nawet księży czy osób zarządzających parafiami. Swoje dotychczasowe działania oraz zamierzenia w tym zakresie przedstawił niedawno na konferencji z udziałem parlamentarzystów oraz przedstawicieli Sejmu, Senatu, zainteresowanych ministerstw oraz ośrodków akademickich i organizacji pozarządowych. Wspólnie szukano odpowiedzi na pytanie, co jeszcze można i trzeba zrobić.
Moim zdaniem, na pewno nie można NBP pozostawić samego w tych wysiłkach – wymagają one szerokiego wsparcia. Zaproponowałem wprowadzenie, w ramach np. lekcji wiedzy o społeczeństwie, elementów wiedzy o gospodarce, jako że program zajęć z przedsiębiorczości, realizowany obecnie w szkołach, takiej roli nie spełnia. Licealiści chcieliby np. dowiedzieć się, jak zarabiać na giełdzie, jak założyć własną firmę, a uczą się na pamięć definicji albo historii banków. Wskazałem ponadto na pilną potrzebę zainicjowania dwóch działań, które miałyby na celu dotarcie do jak najszerszych kręgów odbiorców.
Pierwsze z nich polegałoby na opracowaniu specjalnego, multimedialnego programu komputerowego dla szkół. Jest wiele pozytywnych przykładów zastosowania takich interaktywnych programów komputerowych do nauki prawie wszystkich przedmiotów, w tym matematyki, gdzie efekty przeszły wszelkie oczekiwania. Niewielu w Polsce to wie (cudze chwalicie, swego nie znacie), ale polskie firmy produkujące takie programy należą do najlepszych w świecie. Tyle że zlecenia otrzymują głównie z ministerstw edukacji innych krajów.
Namawiałem i zachęcałem NBP, któremu pomysł się chyba spodobał, do sfinansowania opracowania i produkcji takiego multimedialnego programu, bo to uzupełniłoby te działania edukacyjne, które już są prowadzone.
Drugie działanie to stworzenie telewizyjnego programu popularnonaukowego na wzór SONDY, prowadzonej niegdyś przez panów Kurka i Kamińskiego. Program ten w sposób przystępny i zajmujący wyjaśniałby konkretne kategorie ekonomiczne, np. co to jest i jak jest tworzony budżet państwa i miasta, jak obliczane są podatki i kto je płaci lub nie, na co wydajemy pieniądze publiczne i ile, funkcje pieniądza, kurs walutowy, inflacja, mechanizmy obrotu papierami wartościowymi, finansowanie emerytur itd. Tematów jest wiele. Telewizja niestety takich programów teraz nie robi, mimo że powinna w ramach tzw. misji publicznej, bo nie ma na to pieniędzy. Zatem tutaj także potrzebny byłby sponsor.
Szkoła i telewizja publiczna to dwa newralgiczne miejsca, które trzeba „zaatakować”, jeśli chcemy wychować społeczeństwo obywatelskie, rozumiejące podstawowe reguły ekonomii, w miarę odporne na populizm. A nakłady na edukację to nie wydatki, lecz inwestycje. Miarą skuteczności naszych działań w tej dziedzinie będzie przejście wspomnianej na wstępie większości, która „chciałaby zjeść ciastko i mieć ciastko” w mniejszość.
Źródło: Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI
Powrót do "Publikacje" / Do góry