Rok 2014 się skończył i trzeba było ponownie rozpatrzyć tę kwestię. Rosyjscy delegaci wzięli aktywny udział w tej debacie, ale poziom ich argumentacji przypominał jako żywo czasy późnego Breżniewa i nie wskazywał na chęć prowadzenia uczciwego dialogu. Przykład? Proszę bardzo. Mr Puszkow: "Na Ukrainie nie ma rosyjskich żołnierzy, pokażcie mi jeden dowód". Mr Szlegel: "Wydarzenia na Majdanie to wynik wielkiego, międzynarodowego spisku USA i Unii Europejskiej". Mrs Goriaczewa: "Na lotnisku w Doniecku znaleziono ciało ubrane w natowski mundur(!)". Mr Ziuganow: "Największym zagrożeniem dla Europy jest amerykański imperializm i naziści na Ukrainie". To nie są ofiary putinowskiej propagandy, to są jej wyznawcy i twórcy. Na te brednie odpowiadało wielu mówców z różnych krajów, zabrałem głos i ja i powiedziałem, co następuje: "Rezolucja z 16 kwietnia 2014 r., ograniczająca po raz pierwszy pełnomocnictwa delegacji rosyjskiej stwierdzała: "Zgromadzenie zastrzega sobie prawo do anulowania pełnomocnictw rosyjskiej delegacji, jeśli Federacja Rosyjska nie doprowadzi do deeskalacji sytuacji i nie zrezygnuje z aneksji Krymu".
Dziś jest gorzej, niż było. Krym jest nadal okupowany przez Rosję, a zamiast deeskalacji postępuje i rozszerza się przemoc. Natychmiast po zagarnięciu Krymu, Rosja przystąpiła do wspierania separatystów na wschodzie Ukrainy, dostarczając im broń i wysyłając żołnierzy. Separatyści i przebrani rosyjscy żołnierze permanentnie naruszają porozumienie z Mińska i atakują nie tylko ukraińską armię, ale także cywilów, ostatnio w Mariupolu. W Rosji szaleje szowinistyczna i kłamliwa propaganda. Demokratycznie wybrany rząd ukraiński określany jest jako "junta", a system polityczny - jako "faszystowski".
Wszystkie te fakty świadczą, że Rosja nie zaakceptowała faktu, że Ukraina wybrała własną drogę - drogę do Europy.
W kwietniu zeszłego roku delegaci rosyjscy zapewniali nas, że tak zwane "zielone ludziki" na Krymie nie miały nic wspólnego z rosyjską armią, a broń kupili sobie w sklepach. Po trzech miesiącach prezydent Putin przyznał się do kłamstwa w tej sprawie. Dziś ci sami delegaci próbują przekonać nas, że w Donbasie nie ma ani rosyjskiej broni, ani rosyjskich żołnierzy. Szanowni rosyjscy koledzy, proszę, nie obrażajcie naszej inteligencji!
Konkludując: restrykcje, nałożone w kwietniu, powinny być podtrzymane, powinniśmy wysłać jasny sygnał: Rada Europy oczekuje, że Federacja Rosyjska zapewni przestrzeganie zawieszenia broni, rozpocznie wycofywanie żołnierzy i ciężkiego sprzętu wojskowego z Donbasu oraz umożliwi sprawowanie efektywnej kontroli granic przez władze ukraińskie.
Jedynie takie kroki mogą stworzyć warunki do zniesienia lub ograniczenia sankcji. Rosyjska delegacja grozi wycofaniem Rosji z Rady Europy. Gdyby tak się stało, będziemy nad tym ubolewać, ale wolne, demokratyczne kraje bronią swoich zasad i wartości i nie mogą ulegać szantażowi. Musimy powiedzieć głośno i zdecydowanie: Rada Europy nigdy nie zaakceptuje agresji! Rosja - jeśli chce być pełnoprawnym członkiem Rady - jest obowiązana te zasady i wartości przestrzegać".
Sankcje zostały utrzymane dużą większością głosów. Rada Europy (47 krajów) nie ma wojska ani nie może nałożyć sankcji ekonomicznych. Ma tylko swoje zasady i ma honor. Właśnie pokazała, że istnieją one nie tylko na papierze.
Marek Borowski
Źródło: "Mieszkaniec"
Powrót do "Publikacje" / Do góry