Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Publikacje / 31.03.15 / Powrót

Strachy na Lachy
Dział: O polityce i politykach

Straszenie stało się w Polsce nieodłącznym elementem gry politycznej. Przypomnę, że np. konstytucja z 1997 r. miała być, zdaniem jej przeciwników, zagrożeniem nie mniejszym niż bolszewicka nawałnica z 1920 r. Miała zagrażać wolności religijnej, prowadzić ku dechrystianizacji i rozbiorom Polski, ustanowić tyranię prezydenta (sic!), odmawiać rodzicom prawa do wychowywania własnych dzieci, godzić w suwerenność państwa, ograniczać prawo rolników do ziemi, pozbawić naród tożsamości, a człowieka ludzkich praw itp. Podobne lub jeszcze gorsze plagi miały spaść na Polskę po przystąpieniu do Unii Europejskiej. Mówiono, że UE to nowy Związek Sowiecki. Straszono nas także Niemcami (wykupią polską ziemię), laicyzacją, rozpadem rodzin, cywilizacją śmierci itd.
Większość Polaków okazała się odporna na takie dictum i – jak dowiodło życie – dobrze na tym wszyscy wyszliśmy. Politycy nie zrezygnowali jednak ze straszenia, o czym można się było przekonać podczas debaty nad konwencją antyprzemocową. Niestety, do tej gry włączyła się twórczo także część (na szczęście mniejszość) Senatu, który do tej pory chwaliłem za rozsądek i umiarkowanie.
Konwencja, która mówi o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (i o niczym więcej) uderza, zdaniem opozycyjnych senatorów, w chrześcijaństwo, małżeństwo, rodzinę, cywilizację, naszą tradycję i tożsamość. Stanowi istotne zagrożenie dla ładu społecznego w Polsce. Narusza podstawowe prawa i wolności obywatelskie. Dąży do uwolnienia kobiety od roli żony i matki. Odbiera rodzicom prawo wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wprowadza do szkół tylnymi drzwiami deprawację dzieci i młodzieży. Niszczy światopoglądową bezstronność państwa oraz równość kobiet i mężczyzn. Oznacza wypowiedzenie wojny płci biologicznej, zwycięstwo gejów, lesbijek, transwestytów i transseksualistów, którzy będą mogli zgodnie z prawem udawać, że są małżeństwem, adoptować dzieci i zabawiać się w rodzinę. Nie tylko nie zwalczy przemocy, ale przyniesie jej eskalację („bo rycerski szacunek, jakim mężczyźni w Polsce darzą kobiety, zostanie przez jakieś głupie zapisy zburzony”). Poprzez zerwanie więzi pokoleniowych, cywilizacyjnych, odwiecznych, narzuconych prawem naturalnym rozwiązań doprowadzi do degrengolady moralnej, intelektualnej, a co za tym idzie, do upadku realnej demokracji.
Jeden z senatorów doszukał się analogii między traktowaniem płci przez konwencję i prywatnych środków produkcji przez Marksa i Engelsa: „Neomarksizm podchodzi do naszych wrót” ̶ wieszczył. Inny martwił się, że w świetle konwencji nie wiadomo, kto jest kobietą, a kto mężczyzną. (I jak tu żyć?) Jeszcze inny namawiał do odrzucenia konwencji w trosce o kondycję gospodarki. (Podejrzewam, że pomyliły mu się debaty).
Słowem, czeka nas koszmar. Nie dałem się jednak przestraszyć i – podobnie jak większość senatorów – głosowałem za przyjęciem konwencji. Mam nadzieję, że Polska ją szybko ratyfikuje. Warto podkreślić, że nie wszyscy polscy księża ulegli katastroficznym wizjom hierarchów. Ks. Alfred Wierzbicki, filozof z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, mówi w wywiadzie dla jednej z gazet. „Najbardziej niebezpieczne jest posługiwanie się hasłami, że to koniec cywilizacji chrześcijańskiej, zdrada katolicyzmu, niszczenie polskiej rodziny. Bo jest zupełnie odwrotnie. Konwencja może pomóc w uzdrowieniu rodziny. I to jest w niej pozytywne”. I może na tym zakończmy ten spór, a skupmy się na dobrej realizacji przepisów, zawartych w konwencji, aby nie pozostały tylko na papierze.

Marek Borowski


Źródło: "Mieszkaniec"

Powrót do "Publikacje" / Do góry