Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Publikacje / 16.10.18 / Powrót

Kto nie warczy, ten dostanie
Dział: O polityce i politykach

Wybory samorządowe za pasem, warto więc przypomnieć, czym główne partie chcą zachęcić wyborców, aby oddali głos właśnie na ich kandydatów. I co z tego wynika dla polskiej polityki.

Proszę się nie obawiać, nie zamierzam zanudzać czytelników szczegółowym opisem wszelkich łask i dobrodziejstw, jakie spłyną na mieszkańców w wyniku określonego głosowania. Szukałem odpowiedzi na inne pytanie: czym samorząd kierowany przez polityków Koalicji Obywatelskiej, SLD czy PSL będzie w swych celach i metodach działania różnił się od samorządu zarządzanego przez działaczy PiS. Przygotowałem się na drobiazgowe porównywanie obietnic, uprzątnąłem biurko, sporządziłem odpowiednie tabelki, zaostrzyłem ołówek, wymieniłem wkład w długopisie i przystąpiłem do pracy.
Zacząłem od programów partii opozycyjnych. Każda z nich taki program uchwaliła i wywiesiła na swojej stronie internetowej. Począwszy od edukacji (darmowe obiady i bezpłatne przejazdy komunikacją lokalną, więcej zajęć pozalekcyjnych, dodatki do płac nauczycieli), przez wsparcie dla seniorów (centra pomocy, uniwersytety trzeciego wieku, bezpłatne badania, szybki dostęp do pielęgniarki i pracownika socjalnego), zdrowie (bezpłatne badania i szczepienia, dentysta w każdej szkole), ochrona środowiska (walka ze smogiem, wsparcie dla fotowoltaiki, więcej tras rowerowych) – po budowę mieszkań komunalnych, finansowanie in vitro i wiele innych przedsięwzięć. Nie mam złudzeń, że wszystkie te zamierzenia zostaną wykonane, ale mieszkańcy każdej gminy w Polsce mogą się tego właśnie domagać od wybranych do samorządu przedstawicieli tych partii.
Następnie rozpocząłem poszukiwania samorządowego programu Prawa i Sprawiedliwości. Chciałem sprawdzić, na czym – niezależnie od lokalnej specyfiki – koncentrowali się wszyscy (i wszędzie) samorządowcy z PiS. Co zrobią dla szkół, uczniów i nauczycieli, dla zdrowia, dla kultury, dla uboższych mieszkańców i osób niepełnosprawnych, dla ochrony środowiska, kultury fizycznej; mieszkania komunalne będą budować czy wyprzedawać? Itp.
Jakież było moje zdziwienie, gdy stwierdziłem, że program samorządowy PiS w ogóle nie istnieje! Odbyła się wprawdzie wielka konwencja samorządowa tej partii w Warszawie, przemówiło kilku kandydatów na prezydentów miast, premier Morawiecki przedstawił pięć kolejnych obietnic dla Polek i Polaków (choć realizacja poprzednich, jak prom pasażerski, samochód elektryczny czy dron „w każdym domu” – jest w ciemnym lesie) – i to wszystko.
W pierwszej chwili myślałem, że czegoś nie dopatrzyłem. Rzuciłem się na stronę internetową PiS, przenicowałem wszystkie wypowiedzi – nie ma! Zniechęcony, zacząłem uprzątać biurko, kiedy wzrok mój spoczął na stronie gazety z przemówieniem prezesa antropofoba (antropofobia: lękowe wyobcowanie, izolacjonizm, lęk pustelniczy) i nagle doznałem iluminacji. Jakże mogłem to przeoczyć! Jak to nie ma programu – kiedy jest! Jak to brak – kiedy nie brak!
Program samorządowy PiS jest krótki, ale treściwy, i brzmi: „NIE WARCZEĆ!”. Jarosław Kaczyński podzielił bowiem samorządy na te, które „warczą na rząd”, i te, które do rządu się łaszą, a premier Morawiecki dał do zrozumienia, że tylko te drugie mogą liczyć na finansowe wsparcie rządu (i chyba tym razem wyjątkowo nie kłamał). Katalog „warknięć” jest rozległy i obejmuje takie zachowania, jak: zapraszanie na lokalny festiwal Adama Darskiego Nergala, wystawianie w miejscowym teatrze „Klątwy”, projekcja w kinie samorządowym filmu „Kler”, finansowanie procedury in vitro, rzetelne wdrażanie konwencji antyprzemocowej, uroczyste oddanie do użytku nowej drogi bez księdza, czyli bez poświęcenia asfaltu, niewyrażanie zgody na faszystowskie marsze, a wyrażanie na marsze równości (prezydent Żuk nic chyba jednak od rządu nie dostanie), obrona – wbrew rządowemu kuratorowi – nauczyciela informującego uczniów, że przywódcą Solidarności był Lech Wałęsa, a nie Lech Kaczyński, i że niektórzy żołnierze wyklęci popełniali zbrodnie na ludności cywilnej itp. Groźnym „warknięciem” jest także niechęć do upamiętniania postaci zmarłego prezydenta przez stawianie pomników, czy nadawanie jego imienia ulicom i wszelakim instytucjom samorządowym.
Jednak najbardziej nieprzyzwoitym zachowaniem, już nie warknięciem, a szczerzeniem kłów, jest powierzenie władzy w gminie czy sejmiku politykom opozycji. Za tak prowokacyjne, niemal przestępcze postępowanie, obywatele danej gminy mogą zostać przykładnie ukarani. Zapowiedział to Patryk „Dubaj” Jaki na specjalnej konferencji prasowej, cytuję: „Min. Jerzy Kwieciński zapewnił: jak wygram wybory, będą środki na budowę 3. i 4. linii metra”. Czyli jak przegram – rząd pieniędzy na metro nie da! Pod tę narrację podłączył się natychmiast nowy nabytek PiS Piotr Guział, który bez ogródek stwierdził, że dla Trzaskowskiego pieniędzy nie będzie.
Kwieciński wszakże oświadczył, że będzie współpracował z każdym prezydentem. A poza tym - to strachy na Lachy, bo takimi pieniędzmi, co to pan Jaki chce wydać, rząd długo jeszcze nie będzie dysponował! W efekcie Jaki i Guział wyszli na marnych oszustów i szantażystów. Sam fakt, że Jaki uznał, że warszawiaków można kupić na tak prymitywny trik, kompletnie go dyskwalifikuje. Nie zamierzam głosować na pana Jakiego, ale gdybym przypadkiem się nad takim wyborem zastanawiał (w końcu przekształcenie Warszawy jednocześnie w Dubaj i Sofię to idea nader atrakcyjna) – to po tej deklaracji honor warszawiaka nigdy by mi na to nie pozwolił. O takich „uzdrowicielach” stolicy już pół wieku temu śpiewał bard Warszawy St.Grzesiuk (jeśli trzeba, przetłumaczę na o-polski): „Więc znakiem tego, nie bądź lebiegą. Przyhamuj buzię i nie gadaj więcej nic.”
Pół miliarda dla Czartoryskich, pół miliarda na kolejkę linową – lekką rękę do wydatków ma ten rząd. Z tym, że ta „nieznośna lekkość” jakoś nie dotyczy nauczycieli, pielęgniarek, pracowników socjalnych czy niepełnosprawnych. Ale co poradzić? Zapragnął prezes dostać kolejkę pod choinkę, to mu ją premier kupił. Bo to dobry człowiek jest.
Debatę kandydatów na prezydenta stolicy wygrał Korwin-Mikke. Zapowiedział rozkręcanie(?!) torów. Głosy złomiarzy już ma.

Źródło: POLITYKA nr 42(3182), 17.10 - 23.10.2018

Powrót do "Publikacje" / Do góry