Po tym, jak obserwowaliśmy to godne umieranie polskiego papieża i późniejsze zjednoczenie wszystkich - wierzących i niewierzących, coś dobrego jednak zostało w polskich sercach. Mam nadzieję, że teraz też tak się stanie i z tego ogromu cierpienia, jaki dziś nas dotyka, urodzą się rzeczy pozytywne, które podniosą poziom naszego życia politycznego i społecznego. Przynajmniej o tyle, by polityk widział w swoim oponencie przeciwnika, a nie wroga. Byśmy potrafili widzieć w sobie nawzajem ludzi, co dotychczas nie było tak oczywiste.
Polska lewica straciła w katastrofie pod Smoleńskiem trójkę doświadczonych polityków, którzy byli dobrą i kompetentną twarzą naszej części sceny politycznej.
Jurek Szmajdziński, były minister obrony i człowiek, który zapracował sobie u sporej części społeczeństwa na duży autorytet.
Iza Jaruga-Nowacka to działaczka społeczna dużej klasy. Podobnie jak Jola Szymanek-Deresz swoim postępowaniem i działalnością polityczną udowadniała, że kobiet w polityce powinno być więcej. Iza była pasjonatką w walce o prawa wykluczonych, dyskryminowanych i poniżanych. Jej wiedza, doświadczenie i umiejętności polemiczne to zalety, których się nie da zastąpić, a na pewno nie będzie to możliwe szybko.
Jola Szymanek-Deresz to także osoba, która ma ogromny udział w tym pozytywnym wizerunku, jakim w oczach wielu Polaków wciąż cieszy się prezydentura Aleksandra Kwaśniewskiego. W końcu była szefową jego kancelarii.
Strasznie żal tych ludzi, podobnie jak wszystkich pozostałych. Bo w końcu każda z ofiar miała swoją wizję Polski. Może inną od naszej, ale w gruncie rzeczy wszystkim chodziło o to samo: pomyślność kraju.
Nowa Trybuna Opolska - 12 kwietnia 2010
Powrót do "Wiadomości" / Do góry