Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 13.05.12, 18:46 / Powrót

Politycy dużo robią, żeby zepsuć nam radość z Euro 2012

W rozmowie z Janiną Paradowską w "Superstacji" (9 maja 2012 r.) Marek Borowski zgodził się z opinią, że politycy dużo robią, żeby zepsuć nam radość z Euro 2012. (W sondzie przeprowadzonej przez stację taką opinię wyraziło 98% jej uczestników). To "psucie" odbywa się dwutorowo: z jednej strony mamy wątek infrastrukturalny, dotyczący stanu przygotowań do Euro w Polsce, z drugiej - wątek ukraiński, związany z sytuacją Julii Tymoszenko. Jeśli chodzi o nasze przygotowanie do mistrzostw, to jak określił senator Borowski, stadiony są fajne. Trochę martwią kłopoty z trawą - trzeba ją stale wymieniać, bo z powodu zbyt małej ilości światła dziennego nie chce rosnąć, a każda taka wymiana to 300 tys. zł, ale nie są one do nieprzezwyciężenia. Terminale lotnicze funkcjonują bardzo dobrze. Na kolei rzeczywiście niewiele się zmieniło, ale Warszawa cieszy się ze stacji Stadion. Co do autostrad, wprawdzie nie wszystko jest tak, jak miało być i do Warszawy raczej się autostradą na Euro nie dojedzie, ale jeszcze rok i główna krzyżówka autostradowa przez Polskę powinna już zaistnieć. Należałoby się więc mimo wszystko cieszyć. Warto natomiast wyciągnąć na przyszłość wnioski z wpadek, jakie zdarzyły się przy wyborze wykonawców. Co dalej z tego typu przetargami? Na ile cena ma być czynnikiem tak bardzo w nich decydującym?
Jeśli chodzi o kwestię ukraińską, Marek Borowski podkreślił, że Polska jest tu w bardzo delikatnej sytuacji. Po pierwsze, jesteśmy współorganizatorem tych mistrzostw, więc nie możemy nagle domagać się ich bojkotu na Ukrainie, przeniesienia do Polski, jak wzywa Jarosław Kaczyński itd. Tym bardziej, że to z inicjatywy Ukrainy mistrzostwa zostały przyznane Ukrainie i Polsce. Z drugiej strony, nie możemy milczeć. Zdaniem senatora Borowskiego, Polska powinna się zachowywać wobec Ukrainy tak, jak zachowuje się przyjaciel. A przyjaciel nie odwraca się od przyjaciela w sytuacji gdy ten błądzi, popełnia czyny niegodne itd. Raczej próbuje z nim rozmawiać i skłonić go do zmiany postępowania. Prezydent Bronisław Komorowski właśnie tak postąpił. Szkoda tylko, że przy okazji swojego apelu do władz Ukrainy (wzywa w nim do zmian prawnych uniemożliwiających karanie za decyzje polityczne na podstawie prawa karnego) prezydent nie podjął próby zwrócenia się do wszystkich liderów partii politycznych obecnych w Sejmie o to, żeby stanęli koło niego w tej sprawie. Prawdopodobnie Jarosław Kaczyński nie zechciałby tam stanąć, ale pozostali, zdaniem Marka Borowskiego, by stanęli. Chodziłoby o to, żeby zademonstrować jedność poglądów. Jak przypomniał Marek Borowski, w 2004, podczas Pomarańczowej Rewolucji, udało się taką jedność osiągnąć. Na platformie pod Ambasadą Ukraińską obok ówczesnego marszałka Sejmu Marka Borowskiego stanęli zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Donald Tusk, ówczesna twarda opozycja.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry