Senator wyjaśniał, że nowelizacja budżetu jest pewnym problemem, ale nie jest to tragedia. - Jeżeli przez pół roku wydatki szły pewnym zaplanowanym torem i nagle w połowie roku musi nastąpić ich cięcie, to skutki są bardziej bolesne niż gdyby zostało to rozłożone na 12 miesięcy, czyli gdyby niższe wydatki były od razu przewidziane w budżecie. - Każdy rząd liczy się z tym, że jeśli warunki okażą się zupełnie inne, a często nie zależą one od nas, to wtedy nowelizacji się dokonuje. W naszym przypadku sytuacja jest jednak bardziej złożona.
Zdaniem Marka Borowskiego, kluczowy był rok 2010, kiedy faktycznie nastąpił dość znaczący wzrost deficytu i długu publicznego, przekroczona zostałała granica 50 proc. co do dzisiaj rodzi problemy. - Ten okres faktycznie wymaga analizy - dlaczego tak się stało, na ile to było uzasadnione. Natomiast jeśli chodzi o to, co później się działo, a zwłaszcza co teraz się dzieje, nie mam zasadniczych uwag - podkreślił senator. - Dlatego, że teraz Polska jest na granicy recesji i cięcie wydatków tylko po to, żeby dostosować się do wymogów progu 50 procentowego mogłoby spowodować dalsze negatywne konsekwencje.
Marek Borowski stwierdził też, że nie można zarzucić obecnemu rządowi, że w ogóle ucieka od reform. Podkreślił, że wydłużenie wieku emerytalnego oraz znaczne ograniczenie wcześniejszych emerytur to były bardzo trudne reformy. Pozostały wprawdzie zbyt daleko idące przywileje emerytalne (np. policji, wojska, innych służb), reformy emerytalne nie dają jednak efektu w ciągu 2-3 lat, lecz w ciągu 10 – 15 lat. Jeśli więc szukamy przyczyn dzisiejszych problemów, to na pewno nie w tym, że ten rząd pewnych reform nie wykonał, bo i tak na ten moment one by nie dały rezultatu - uważa senator. - Natomiast gdyby niektóre z tych reform były dokonane 10 lat temu, to dzisiaj dałyby rezultaty.
TVP Info - 7 sierpnia 2013
Powrót do "Wiadomości" / Do góry