Senator odwołał się do ostatniego posiedzenia Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, którego jest członkiem, (Rada skupia wszystkie kraje europejskie z wyjątkiem Białorusi), na którym podjęto decyzję, aby zawiesić prawo do głosowania dla delegacji rosyjskiej a także pozbawić ją pewnych uprawnień wewnętrznych. Jak stwierdził senator, wystąpienia delegacji rosyjskiej w trakcie debaty, ich styl, argumentacja, nasuwały jak najgorsze porównania historyczne. - Demagogia, propaganda typu goebbelsowskiego, kłamstwa w żywe oczy. To, co mnie najbardziej niepokoi w tym wszystkim, to – poza dramatem na Ukrainie – to, co dzieje się w Rosji - dodał. Panujący tam szał nacjonalistyczny wyrządzi, zdaniem senatora, wielkie szkody samym Rosjanom. - Podziwiam tych kilkanaście tysięcy Rosjan, którzy odważyli się wyjść na ulice Moskwy i zademonstrować przeciwko polityce Putina. To znaczy, że Rosja jeszcze żyje.
Odpowiadając na pytanie, czy obecne działania rządu w Kijowie nie są spóźnione, Marek Borowski przypomniał, że gdy rozpoczęły się protesty na Euromajdanie, chodziło o to, żeby nie używać broni, nie próbować rozpędzać demonstrujących, zachowywać się pokojowo. W momencie, kiedy zaczęły się ruchy separatystyczne, rząd ukraiński po raz pierwszy spotkał się z sytuacją, kiedy prorosyjska milicja praktycznie oddawała broń i nie interweniowała. Szybkie wprowadzenie armii groziło wówczas ofiarami i oskarżeniami o to, że rząd nie potrafi załatwić sprawy w sposób negocjacyjny i rzeczywiście mogłoby sprowokować działania Rosji. - Władza kijowska wykazała ogromną cierpliwość w tej kwestii pokazując, że nie chce angażować siły - uważa senator. Ale na 25 maja są wyznaczone wybory i rząd kijowski w końcu uznał, że albo - albo. Zdaniem senatora, cały czas może jednak dojść do takiej sytuacji jak w Odessie, gdzie kilkadziesiąt osób zginęło, a dwieście zostało rannych. - Cały czas wisi groźba wojny domowej z interwencją rosyjską w tle - podkreślił senator.
Polsat News" - 3 maja 2014
Powrót do "Wiadomości" / Do góry