Sprawdzono też, jaki będzie udział wydatków na energię elektryczną i ogrzewanie w budżetach gospodarstw domowych. - Jeśli nasze propozycje nie zostałyby w Brukseli przyjęte to wtedy trzeba by się spodziewać, że udział ten z 12% wzrósłby do 13-14%. Natomiast po ich przyjęciu spadnie do 8,2%, ponieważ w tym czasie będzie rósł PKB i dochody ludności, więc wzrost cen będzie faktycznie niższy niż przyrosty dochodu - wyjaśniał senator. - Konkludując, teza, że nie będzie żadnego wzrostu cen jest niesłuszna, natomiast teza, że jest to klęska, coś się rozpadnie… Może są tacy, co lubią być straszeni, ale nie ma powodu - dodał.
Senator zgodził się, że ostra, zdeterminowana polityka klimatyczna trochę za daleko idzie w Europie, bo pozostałe państwa na razie nie kwapią się, żeby podążać za Unią Europejską. Uważa jednak, że jedyne co Polska może w tej sytuacji zrobić, to się z tego wyścigu wyłączyć i to premier Kopacz osiągnęła. - Zmniejszenie emisji CO2 o 40% to jest cel europejski. To nie jest coś, co jest obłożone jakimiś sankcjami w stosunku do poszczególnych krajów. 27% udziału odnawialnych źródeł energii nie zostało rozdzielonych na państwa. Jest to również cel europejski. Czyli ten szczyt zakończył się tak naprawdę pewnymi kierunkowymi zadaniami, bez zobowiązań dla poszczególnych krajów, przy czym Polska praktycznie jako jedyna utrzymała to co miała do tej pory, mimo że miało się to zmienić - dowodził.
Senator zaznaczył, że niezależnie od pozytywnej oceny tego, co Polska osiągnęła na szczycie klimatycznym w Brukseli, oczekuje porządnego bilansu energetycznego do 2030 r.: ile energii będziemy potrzebować, z jakich źródeł będziemy korzystać, ile to będzie kosztować, jakie inwestycje będą potrzebne i kto je sfinansuje.
Radio TOK FM - 26 października 2014
Powrót do "Wiadomości" / Do góry