Zdaniem senatora, prezydent Duda skomplikował tę sytuację do niemożliwości w momencie, kiedy zaprzysiągł piątkę sędziów, a teraz okazuje się, że właściwie trójkę, która została wybrana przez Sejm tej kadencji, ponieważ jak ich zaprzysiągł, to oni już powinni sądzić. Ale nie mogą, bo czekają trzej wybrani w poprzedniej kadencji. Wyjście z tego jest oczywiste, uważa senator, tylko że PiS nie chce na to przystać. Mianowicie dopuścić tamtą trójkę, a ci nowi wchodziliby na miejsca kolejno zwalniane. (Wymagałoby to zmiany uchwał, bo oni muszą zająć miejsce określonych sędziów). - I to byłoby zgodne z konstytucją zamknięcie tego etapu. W zamian proponuje się „ośmiu dla was, siedmiu dla nas”. To jest propozycja, która pokazuje cały cynizm traktowania TK. To oznacza, że rozbieramy ten Trybunał, a każda strona będzie sobie wybierała sędziów, którzy będą reprezentowali za każdym razem jej punkt widzenia. Jednocześnie PiS chce, żeby każda decyzja była podejmowana 2/3 głosów. Jeśli tak, to siedmiu sędziów całkowicie wystarczy, żeby nie przebił się żaden wyrok negatywny dla rządu. To są wszystko propozycje nadające się do kosza - dodał.Senator skrytykował także propozycję prezesa TK, Andrzeja Rzeplińskiego, by w kwietniu, kiedy kończy się kadencja sędziego Granata, prezydent Duda zaprzysiągł jednego z trójki sędziów wybranych w poprzedniej kadencji, co by oznaczało, że pozostali też będą zaprzysiężeni, tylko później. - Rozumiem, że prof. Rzepliński szuka wyjścia z tej sytuacji, ale jako prezes Trybunału nie powinien w to wchodzić, to są sprawy dla polityków. Poczekamy jeszcze na to, co powie Komisja Wenecka i może wtedy będzie bardziej oczywiste, co trzeba robić.
Senator zwrócił uwagę, że podnoszenie w kontekście sporu o TK argumentu, iż nasze sprawy powinniśmy rozstrzygać we własnym domu trochę przypomina dyskusję nad konwencją o przemocy domowej. Wtedy też niektórzy mówili, że takie sprawy powinny być załatwiane w rodzinie, a nie wywlekane na zewnątrz. Ale Unia Europejska nie jest po prostu wspólnym rynkiem, lecz stowarzyszeniem państw demokratycznych, które podpisały się pod określonymi standardami, określonym systemem wartości - podkreślał. Dla zilustrowania swoich tez rozważał pewną hipotetyczną sytuację. Czy Unia powinna interweniować, gdyby np. w jakimś kraju zaczęto zamykać do aresztów ludzi, którzy demonstrują na ulicach, czy nie? Powinna. Od którego jednak miejsca powinna interweniować? - pytał.
- Atak na TK, sparaliżowanie go, a to było głównie podkreślane w debacie europejskiej, powoduje, że rządzący, którzy wcale nie uzyskali większości głosów, mają tylko większość mandatów, mogą robić, co chcą, ponieważ żadna ustawa nie zostanie przez ten Trybunał rozpatrzona - stwierdził w podsumowaniu.
Radio TOK FM - 24 stycznia 2016
Powrót do "Wiadomości" / Do góry