- PiS od początku postawiło na indywidualne rozwiązania. Dzisiaj widzimy to w pełnej krasie. Trzynastka dla emerytów i rencistów. Zwolnienie z PiT do 26 roku życia. 500+ na pierwsze dziecko. Dwukrotne zwiększenie kosztów uzyskania przychodu. A usługi publiczne leżą. Dla niepełnosprawnych nie ma pieniędzy. W sprawie służby zdrowia dokonuje się wielkie oszustwo – oszukano rezydentów twierdząc, że co roku będzie się podwyższać kwoty, które są wydawane na zdrowie w stosunku do PKB. Nic się nie podwyższa, ponieważ stale jest to liczone do PKB z 2017 r., a nie bieżącego. Podwyżki, które są proponowane dla nauczycieli, czyli trzy razy po 5% oznaczają – jak mówi rząd - 16% w ciągu 17 miesięcy. To trzeba liczyć od początku rządów PiS do momentu, kiedy będą kolejne, czyli po tych 16%, bo nie przewiduje się następnych. A to oznacza, że w ciągu 3 lat będzie wzrost o 16% płac nauczycielskich, co daje średnio mniej więcej 5% rocznie. W ciągu ostatnich 3 lat przeciętny wzrost płac w gospodarce sięgał 6,5%. to znaczy, że nauczycielom daje się mniej niż średnio w kraju - wyjaśniał senator.
- Proszę się nie dziwić, że w tej sytuacji nauczyciele są zdesperowani. Mało tego. Jeżeli się daje „piątkę Kaczyńskiego” i zatwierdza na przyszły rok czterdzieści parę miliardów złotych wydatków, a następnie mówi, że budżet nie jest z gumy, to nauczyciele pytają, dlaczego wcześniej nie przedyskutowano tej sprawy. W jakiej kolejności, komu najpierw, komu później.
- Nauczyciele mają 100% racji. Są dziś w bardzo trudnej sytuacji, dlatego że jeżeli strajk nauczycielski będzie tak zorganizowany, że zahaczy o egzaminy, to spora część społeczeństwa powie, że jej się to nie podoba. Poszczególni politycy też mają różne zdania w tej sprawie. Ale jeżeli ten strajk odbyłby się np. od najbliższego poniedziałku (1 kwietnia), to co to by obeszło rząd? Nic. Odpowiedzialność za ten strajk spoczywa nie na Związku Nauczycielstwa Polskiego i Solidarności, która w gruncie rzeczy chce tego samego i jej doły przyłączają się do tego strajku, lecz na rządzie. I niech rząd nie opowiada, że budżet nie jest z gumy, bo napakował już ten budżet różnymi swoimi propozycjami, kompletnie zapominając o nauczycielach. Jeżeli rząd szuka gdzieś pieniędzy dla nauczycieli, a mówi, że nie ma, bo budżet nie jest z gumy, to jaki sens ma dwukrotne podwyższenie kosztu uzyskania przychodu. To ładnie brzmi, ale w portfelach pracujących Polaków przybędzie dokładnie 20 zł miesięcznie. Nie będzie to odczuwalne, wbrew temu co zapewnia premier, a kosztuje 4-5 mld zł rocznie. Może to przeznaczyć dla nauczycieli - apelował senator.
Radio TOK FM; Wybory w TOK-u - 30 marca 2019
Powrót do "Wiadomości" / Do góry