Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 05.07.19, 00:28 / Powrót

Wyciszanie debaty

PiS publicznie głosi nonsensy, zamiast poszerzać wiedzę społeczeństwa, bazuje na jego niewiedzy, podsyca lęki i zbija na nich polityczny kapitał. Ale my, opozycja, na wszelki wypadek uciekamy od dyskusji. Byle tylko nie dać propagandowego paliwa prezesowi - pisze Marek Borowski w najnowszym numerze tygodnika POLITYKA.

W trakcie świetnie zorganizowanych obchodów 4 czerwca w Gdańsku wiodącą rolę odgrywali samorządowcy, którzy – na wzór słynnych 21 postulatów gdańskich z 1980 r. – przyjęli 21 tez samorządowych, pod którymi zbierali podpisy. Samorządowcy postulowali głównie większą decentralizację środków, zadań i uprawnień, czyli po prostu większą rolę samorządów, a tym samym obywateli, w rozwoju Polski. Kierunek generalnie słuszny (zwłaszcza w obliczu forsowanego przez PiS etatyzmu i obsesyjnej centralizacji decyzji), choć niektóre tezy skłaniały do dyskusji. Swój podpis na dokumencie poprzedziłem więc trochę nietypowym dopiskiem: „Popieram znaczącą większość tez” i naiwnie oczekiwałem szerszej debaty, w której chętnie wziąłbym udział. Najpierw jednak zapanowała cisza, a chwilę potem ciszę tę przerwał dramatyczny okrzyk naczelnego prezesa kraju: „Zdrada! Szykuje się kolejny rozbiór Polski! Głosujcie na PiS, bo tylko PiS was uratuje!””– i znów zapadła cisza. No bo jakże tu podejmować jakąkolwiek debatę publiczną i dawać propagandowe paliwo przeciwnikowi?!
Ostatnio pewien ekspert samorządowy nieśmiało (ale niestety publicznie) zastanawiał się, czy nie należałoby zastąpić obecnego samorządowego podatku od nieruchomości podatkiem katastralnym, a już lokator Nowogrodzkiej wypadł zza węgła i ogłosił, że totalna opozycja chce zrujnować miliony podatników i tylko głosowanie na jego partię uchroni ich przed tym nieszczęściem.
I tak w koło Macieju toczy się ta nasza „debata” publiczna. PiS publicznie głosi nonsensy, zamiast poszerzać wiedzę społeczeństwa bazuje na jego niewiedzy, podsyca lęki i zbija na nich polityczny kapitał. I żeby sprawa była jasna – ja się nie skarżę. Skarżenie się na PiS to jak pretensje do Louisa Suareza z FC Barcelony, że gryzie przeciwników – po prostu ten typ tak ma. Jednak my, w opozycji – zanim wywiesimy jakiś program na sztandarach - nie powinniśmy bać się dyskusji, także tej między nami. Bez niej będziemy podejmować błędne decyzje, a tzw. milczący środek przestanie odróżniać nas od pisowskich robotów, na komendę wypowiadających te same słowa i wykonujących te same ruchy.
Dlatego pozwolę sobie odnieść się do niektórych, a konkretnie dwóch propozycji, zawartych w tezach z 4 czerwca, traktując to także jako wyraz szacunku dla autorów tego dokumentu, którzy zapewne chcieliby, aby ich praca stała się przedmiotem zainteresowania i dyskusji.
Zacznę od sprawy mi najbliższej, tj. od tezy nr 3 , która brzmi: „Przekształcenie Senatu w Izbę Samorządową RP”. Nie bardzo wiadomo, jak autorzy rozumieją tę koncepcję. Jeśli w ten sposób, że do Senatu wybierani byliby wyłącznie samorządowcy różnych szczebli, to na przeszkodzie stoi Konstytucja. Oczywiście, można postulować jej zmianę, ale do tego czasu (a może to być czas bardzo długi), Senat będzie pracował po staremu – a zmiany w jego funkcjonowaniu są konieczne. Pisałem o tym kiedyś, więc bardzo krótko powtórzę: Senat, który ma inicjatywę ustawodawczą, powinien stać na straży praw obywatelskich i dobrego prawa w ogóle. W tym celu szczególnie wiele uwagi powinien poświęcać współpracy z Trybunałem Konstytucyjnym, Rzecznikiem Praw Obywatelskich i NIK. Te trzy instytucje co roku dostarczają masę informacji o lukach i błędach w prawie i o niewłaściwym jego stosowaniu, a także o opóźnieniach w wydawaniu aktów prawnych niższego rzędu (rozporządzenia i zarządzenia). Dziś nikt się tym nie zajmuje, Senat od czasu do czasu jedynie omawia niektóre wyroki TK. Nie ma także przeszkód, aby dla ustaw związanych z samorządem przewidzieć w regulaminie Senatu specjalny tryb postępowania. W ten sposób Senat zbuduje swoją nową tożsamość: strażnika i inicjatora dobrego prawa – zarówno w stosunku do pojedynczego obywatela (lub grup obywateli), jak i do gospodarki i wszelkich instytucji. Wszystko to można zrobić bez zmiany Konstytucji, oczywiście jeśli uda się zdobyć większość mandatów w Senacie.
Druga uwaga dotyczy tezy nr 21: „Przywrócenie służby cywilnej”. Oczywiście całkowicie aprobuję ten postulat , ale pewne elementy służby cywilnej samorządy mogą stosować także pod partyjniackimi rządami PiS. Dziś konkursy na stanowiska w administracji państwowej, w wielu samorządach oraz w firmach i agencjach państwowych, o ile w ogóle są – to fikcja. Nie wiadomo, kto startuje, wiadomo, kto wygra. Młodych, wykształconych ludzi popycha to w kierunku populizmu („zrobić z tymi elitami porządek”), albo politycznej obojętności („nie głosuję, to nie ma sensu”). A gdyby tak te sto kilkadziesiąt samorządów, które podpisały się pod 21 tezami zobowiązało się do stosowania w swojej polityce zatrudnienia - na wszelkich stanowiskach - transparentnych i opartych wyłącznie na kompetencjach konkursów? Zaś przed rozstrzygnięciem konkursu podawałoby do wiadomości publicznej kwalifikacje wszystkich rozpatrywanych kandydatów, co pozwoliłoby łatwo stwierdzić, czy komisja konkursowa wybrała rzeczywiście najlepszego z nich, a nie „krewnego lub znajomego królika”? Podpisując i stosując taką Kartę Dobrych Praktyk samorządy dałyby widoczny dowód tego, że „inna polityka jest możliwa”.
Poseł Cymański dał klapsa niemowlakowi, który „wierzgał i wierzgał” i nie dał się uszczęśliwić zmianą pieluchy. Ojciec posła też ręki nie żałował. Ojciec Mikołaja Pawlaka, rzecznika praw dziecka, sprał go kiedyś tak, że nie mógł siedzieć, czym pan (niedo)rzecznik nie omieszkał się pochwalić. Pewnie dlatego dziś, gdy ktoś nie daje się uszczęśliwić „dobrą zmianą”, może spodziewać się klapsa, a jak jeszcze wierzga – to i „z liścia”.
Z okazji Międzynarodowego Dnia Walki z Homofobią Ikea opublikowała w intranecie artykuł, prezentujący kodeks postępowania firmy, zawierający m.in. sprzeciw wobec dyskryminacji i zachowania wykluczającego. Jeden z pracowników skomentował ten tekst cytatem ze Starego Testamentu, z którego wynikało, że homoseksualiści są „obrzydliwi” i czeka ich „śmierć”. Ikea uznała to za złamanie zasad obowiązujących w firmie i zwolniła pracownika. Prawica, z niezawodnym Zbigniewem Ziobrą na czele, doznała wzmożenia moralnego, choć Bogiem a prawdą nie bardzo wiadomo dlaczego, bo przecież niedawno chwalili bohaterskiego drukarza, co geja obsłużyć nie chciał. No cóż, kto pod kim dołki kopie… Homofobicznego pracownika trochę (tylko troszeczkę) mi jednak żal, więc mam propozycję: niech zatrudni go drukarz. I będzie po sprawie.

POLITYKA - 3 lipca 2019

Powrót do "Wiadomości" / Do góry