List Marka Borowskiego do "Życia Warszawy"W sobotnio-niedzielnym wydaniu "Życia Warszawy" (24 – 25 bm) ukazał się artykuł zatytułowany "Sojusz antywarszawski". Jego autorzy: Katarzyna Nowicka i Rafał Pleśniak uznali, że warszawscy posłowie SLD – UP zasłużyli na tekst "Tym posłom już dziękujemy. Parlamentarzyści lewicy nie dbają o sprawy stolicy", a Redakcja dołożyła nasze zdjęcia, przekreślone czerwonym znakiem "x". Powodem tej połączonej krytyki stało się głosowanie posłów SLD – UP nad budżetem, a ściślej – opowiedzenie się za poprawką Senatu, która dotyczyła wielu spraw, a m.in. zmniejszała dodatkowe pieniądze dla stołecznego metra – ze 150 mln zł do 50 mln zł. Z tego powodu autorzy artykułu uznali, że "politycy lewicy głosowali wbrew interesom własnych wyborców". Nie chcieli pamiętać, że to, co przeforsowała opozycja, tylko w 10 % dotyczyło metra, reszta to przypadkowe albo szkodliwe pomysły, a głosować trzeba było nad całością. Nie chcieli także uwzględnić faktu, że w budżecie nie było wystarczających nakładów na wszystkie potrzeby, ani uznać, że konieczne było szukanie rozwiązania kompromisowego – które znalazł Senat - zabezpieczającego racjonalną strukturę wydatków, w tym środków na ważne cele społeczne.
Współczuję takiemu widzeniu świata, bo wynika ono z przeświadczenia, że interes całego kraju jest na tyle nieważny, że można, a nawet trzeba podporządkować go zabezpieczeniu własnego interesu. To tak, jak by uznać, że Polska już nie istnieje; że są tylko Warszawa, Kraków, poszczególne powiaty i ich potrzeby...Nie zgadzam się z takim postawieniem sprawy. Nadal uważam, że Warszawiacy wybrali mnie przede wszystkim po to, bym w Sejmie reprezentował przede wszystkim interesy polskiego państwa, a w razie kolizji tego interesu z potrzebami regionu, poszukiwał zdrowego kompromisu. Takim kompromisem była właśnie poprawka Senatu. Konkludując: cieszę się oczywiście z pieniędzy na metro, martwię się jednak tym, że w zacietrzewieniu politycznym poważnie "uszkodzono" finanse państwa, a więc naszego wspólnego dobra. W artykule "Sojusz antywarszawski" próbuje się jednocześnie wykazać, że mieszkańcy Warszawy "niewiele" pożytku mają z posłów lewicy, bo zgłosili oni niewielką liczbę interpelacji i zapytań poselskich. Przypomnę więc, bo autorzy chyba o tym zapomnieli, że ta forma działalności poselskiej jest zwyczajową bronią opozycji. Nie dziwi więc przywołana aktywność pana posła Pawła Poncyliusza (ale dla porównania: pan poseł Paweł Piskorski zgłosił jedną warszawską interpelację i 0 zapytań, pan poseł Jarosław Kaczyński – 0 interpelacji warszawskich i 0 zapytań, pan poseł Antoni Macierewicz – 0 warszawskich interpelacji i 0 zapytań). Pożytek, jaki z mojego posłowania mają Warszawiacy, najlepiej ocenią Oni sami. Im też zdam relację z kilkuset interwencji poselskich, przekazywanej przeze mnie lub z mojej inicjatywy pomocy: Centrum Pomocy Bliźniemu "Markot-Monar" przy Marywilskiej, Specjalnemu Ośrodkowi Wychowawczemu przy Ossowskiej, Młodzieżowemu Ośrodkowi Wychowawczemu przy Strażackiej, Stowarzyszeniu "Otwarte Drzwi" przy Targowej, Centrum Pomocy Społecznej dla Samotnych Matek przy Stalowej, Centrum Samotnych Matek z Dziećmi "Markot – Bajka" przy Czajki, Wspólnocie "Chleb Życia" s. Małgorzaty Chmielewskiej, dla świetlic TPD, ognisk wychowawczych im. Kazimierza Lisieckiego "Dziadka", 9 warszawskich domów dziecka, itd. Jednocześnie z pewnym zaskoczeniem odnotowałem, że - zaliczając mnie do posłów, którzy "niewiele" zrobili dla swoich wyborców – autorzy artykułu nie zauważyli moich interwencji, akcji i programów pomocowych, o których pisało "Życie Warszawy", za co zresztą jestem wdzięczny. Przypomnę choćby "Ferie w mieście", konkursy "Gazetki Warszawskich Dzieci", "U-śmiech Dziecka", W@kacje z Internetem i inne (po więcej odsyłam do mojej strony internetowej, przy pomocy której utrzymuję stały kontakt z moimi Wyborcami). Piszę do Pana Redaktora, gdyż chciałbym, by moi Wyborcy, a Pana Czytelnicy, znali prawdziwe powody mojego postępowania, a także moich kolegów.
Marek Borowski
Poseł m. st. Warszawy
Powrót do "Wiadomości" /
Do góry