Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 23.09.05, 18:56 / Powrót

Premier z prawicy, prezydent z lewicy - wystąpienie Marka Borowskiego na konwencji SDPL

26 marca ubiegłego roku właśnie tutaj, w tej sali, powstała Socjaldemokracja Polska. Powstała w wyniku protestu przeciwko złu, które działo się na polskiej scenie politycznej, ale przede wszystkim na lewicy. Siedzieliśmy tu, potwornie zmęczeni, po parotygodniowej ciężkiej pracy, po biciu się sami ze sobą, z myślami, co robić w tej sytuacji, w jaki sposób pozostać wiernymi – sobie, wyborcom i Polsce. I podjęliśmy taką właśnie decyzję.
Ruszyliśmy do walki w nieznane – bez środków, bez pieniędzy partyjnych, bez stanowisk, które można by rozdać. Ludzie, którzy do nas przyszli, zrobili to ponieważ uwierzyli, że w Polsce można uprawiać politykę traktując to jako misję, jako służbę publiczną.

Dzisiaj historia zatoczyła koło

Jesteśmy w tej samej sali i walczymy do ostatniej chwili o poparcie wyborców. O to, aby głos lewicy był słyszalny, aby ci wszyscy Polacy, którzy przez ostatnich parę lat zostali zniechęceni do polityki, odzyskali wiarę, że polityka ma sens.
Jestem szczęśliwy, że mogę Was widzieć razem, w dobrej kondycji - wszystkich poza Markiem Olewińskim, wspaniałym człowiekiem, który niestety odszedł od nas na zawsze. Wszyscy założyciele Socjaldemokracji, którzy 26 marca 2004 r. byli na tej sali, są w dalszym ciągu z nami. To nie jest partia, z której się odchodzi poszukując łatwiejszej drogi. Czuję ogromną radość i satysfakcję spotykając się dziś z Wami - przede wszystkim dlatego, że wykonaliście świetną robotę w czasie tej kampanii wyborczej.
Jak nikt, żadna inna partia, Socjaldemokracja Polska musiała być obecna na ulicach, na placach, musiała być wśród ludzi. To była nasza główna szansa – dotarcie do ludzi. Z naszym logo, z naszym programem, z naszymi nazwiskami i twarzami.
Cieszę się także dlatego, iż jestem pewny, że za dwa dni, w niedzielę wieczorem, albo w poniedziałek rano – czasami waży się to do ostatniej chwili – w Sejmie zasiądzie reprezentacja Socjaldemokracji Polskiej. Wszyscy przekonają się, że SDPL jest ważną siłą na lewicy, że odwaga mówienia prawdy, uczciwość i wierność wyborcom ostatecznie zwyciężą.
Czy jest to wyłącznie urzędowy, partyjny optymizm, czy coś więcej? Oczywiście, znacznie więcej i chcę się tym z Wami podzielić.

Nasza kampania była jedną z najbardziej merytorycznych.

Nie atakowaliśmy nikogo, nie graliśmy nie fair, nie używaliśmy żadnych brudnych metod. Ale co ważniejsze – przedstawialiśmy Polakom bardzo konkretny program. Ten program to dobra szkoła, to miejsca pracy, to odpartyjnione, a zatem wolne od korupcji państwo. Wiarygodność tego programu była szczególnie jaskrawa w zestawieniu z wirtualnymi programami innych partii.
Kilkanaście dni temu, w pierwszej dekadzie września przeprowadziliśmy bardzo szerokie badania poparcia dla Socjaldemokracji Polskiej. Nie poprzez abstrakcyjne pytania, na kogo będziesz głosował i nie tylko poprzez podanie nazw partii, ale także poprzez podanie nazwisk liderów w poszczególnych okręgach. Bo ludzie nie głosują tylko na szyldy partyjne - ludzie głosują także na ludzi.
Wyniki nawet mnie – życiowego optymistę - zaskoczyły. Lublin z Izą Sierakowską – 13 proc., Poznań z Sylwią Pusz – 12 proc., Warszawa, gdzie zetrę się z prawdziwą autentyczną czołówką polskiej polityki – 10 proc. , także w wielu innych okręgach przyzwoity wynik. Były oczywiście okręgi słabsze, ale średnio rzecz biorąc gwarantowało to obecność Socjaldemokracji Polskiej w Sejmie.
Jeśli nasi wyborcy uwierzą, że wynik wyborów zależy od nich i tylko od nich a nie od sondaży, to jestem pewien, że głos Socjaldemokracji Polskiej będzie przez następne 4 lata słyszalny i donośny.
Głos oddany na SDPL to nie tylko głos na uczciwą lewicę, ale także głos za równowagą w Sejmie, tak aby prawica musiała się liczyć z wyborcami.
Mieliśmy bardzo dziwną kampanię wyborczą. Najpierw przez długi czas trwała cisza. Przez miesiące wakacyjne były bilboardy, plakaty i... zupełna cisza programowa. Nagły wysyp „pomysłów” nastąpił w końcówce września, tuż przed wyborami. I co się okazuje? Oto dwie główne partie, które aspirują dzisiaj do władzy, prowadzą w sondażach i ścigają się między sobą – przedstawiają programy, które muszą budzić zdziwienie. Nie tak dawno dowiedzieliśmy się od jednego z przyszłych koalicjantów, iż drugi koalicjant nie ma w ogóle programu. Pokazał jakieś 19 kartek, z tego część pustych.
Czy nie macie państwo wrażenia, że to jest parodia demokracji? Czy nie macie państwo wrażenia, że to jest śmieszne? Dwie partie, które mówią, że są nadzieją Polaków, że zreformują kraj i że ludzie dzięki nim odzyskają nadzieję, na dwa, trzy dni przed wyborami pozostają ze sobą w sporze, czy jedna z nich w ogóle ma jakiś program!
Z kolei ta druga chlubi się tym, że ma bardzo rozległy i starannie przygotowany program, tyle że trudno do niego dotrzeć, a jeszcze trudniej znaleźć w nim konkretne propozycje, chociaż w wypowiedziach polityków przewijały się różne mądre myśli i rozmaite obietnice. Ci, którzy ze mną pracują od lat wiedzą, że wiele mi można zarzucić, ale nie brak dociekliwości. Otóż zapoznałem się tym programem - 144 strony. To nie może być program dla Polski! Tego się nie da zrobić, są tam bowiem obietnice dla każdego. Prawo i Sprawiedliwość, bracia Kaczyńscy przebili pod tym względem 3-krotnie Andrzeja Leppera, a znam go dobrze, siedziałem koło niego w Sejmie i wydawało mi się to niemożliwe.
Dokładnie policzyłem koszt obiecanek Prawa i Sprawiedliwości: ponad 20 mld zł. Taka jest propozycja PiS-u dla Polaków. Nie do zrealizowania. Propozycja, która świadczy o tym, że Prawo i Sprawiedliwość za wszelką cenę chce uzyskać władzę. Tych obietnic nie zrealizuje, ale spróbuje zrealizować inne. Czeka nas ponowna dyskusja o teczkach, dekomunizacji, lustracji, a także próba zmiany konstytucji. Jeżeli PO i PiS, albo PiS i ugrupowania radykalnej prawicy uzyskają większość, to zmiana konstytucji nam rzeczywiście grozi. Będzie to zmiana w kierunku upartyjnienia państwa - tak wynika z zapowiedzi programowych Prawa i Sprawiedliwości i Ligi Polskich Rodzin.
Socjaldemokracja Polska wraz z Unią Pracy i Zielonymi 2004 pokazała, że

poważnie traktujemy wyborców.

Mówiłem już o tym, że w imię zasad zrezygnowaliśmy ze swoich stanowisk, aby stworzyć uczciwą lewicę. W kolejnych miesiącach daliśmy dowód, że dotrzymujemy słowa. Jeśli mówimy o odpartyjnieniu państwa, to mamy konkretne propozycje. Mało tego, nasze propozycje zostały przyjęte przez ustępujący Sejm. Ustawa o powszechnych konkursach na wszystkie stanowiska w administracji rządowej i samorządowej, która 1 września weszła w życie, zobowiązuje do tego, by w internecie było podane, kto startował, kogo wybrano i dlaczego. Jest to pierwszy krok w kierunku odpartyjnienia administracji publicznej. Pierwszy krok w kierunku zlikwidowania zjawiska kolesiostwa i partyjniactwa. Zobaczymy, czy ci, którzy obejmą władzę, będą tego prawa starannie przestrzegać.
Jeśli mówimy o pomocy najsłabszym, to wdrażamy rozwiązania rzeczywiście im pomagające, a nie masujemy słowami potrzebujących, jak robi to dziś prawica....
Ale przede wszystkim - jesteśmy wiarygodni. Socjaldemokracja nie musi stosować takich chwytów, jak weksle po 100 tysięcy, żeby zatrzymać przy sobie kandydatów. To żenujące, że w 15 lat po rozpoczęciu wielkich przemian mogą się pojawić w Polsce partie polityczne, które w ten sposób przywiązują do siebie ludzi. Socjaldemokracja Polska nie musi wymagać od swoich członków, żeby składali przysięgę na wierność, tak jak robi to inna partia. Socjaldemokracja Polska wie, że ludzie, którzy przyszli do naszej partii, wiedzą po co przyszli - są społecznikami i chcą pełnić służbę publiczną.
Kiedy patrzymy dzisiaj na sondaże, kiedy zaczynamy sobie wyobrażać przyszły Sejm, to widzimy, że

nad Polską wisi zagrożenie.

Jestem zwykle oszczędny w słowach. Szanuję inne poglądy. Szanuję inne opcje polityczne. Jako marszałek Sejmu dałem wielokrotnie dowód, że potrafię rozmawiać z innymi ugrupowaniami politycznymi. Dzisiaj jednak jest ważny dla Polski moment. Dzisiaj trzeba powiedzieć, że w Sejmie może powstać koalicja radykalnej, narodowej, nietolerancyjnej prawicy. I trzeba się temu przeciwstawić. Jeśli jeden z przedstawicieli tej prawicy, jeden z członków Ligi Polskich Rodzin - podobno eurodeputowany, zachowuje się na wizji jak troglodyta nie chcąc podać ręki ludziom, którzy reprezentują środowiska gejowskie, to czego można się po tych ugrupowaniach spodziewać?
Dlatego apeluję do wyborców, apeluję do wszystkich, którzy nas słuchają: zróbmy wszystko, żeby troglodyci nie dostali się do Sejmu! Zróbmy wszystko, żeby ugrupowania polityczne, które swoim postępowaniem dały jasny dowód, że potrafią wyciągać wnioski z przeszłości, potrafią realizować prawdziwy długofalowy interes Polski, takie jak Socjaldemokracja Polska, znalazły się w Sejmie i mogły przeciwstawić się tym wszystkim groźnym tendencjom.
Będąc w Sejmie nie będziemy patrzyli na barwy. Poprzemy wszystkie propozycje – bez względu na to, skąd będą pochodzić – które będą otwierać Polskę. Spowodują, że Polska stanie się liderem w Europie. Sprawią, że istniejące w Polsce podziały będą zanikać, a ludzie zaczną odzyskiwać zaufanie i wiarę w rządzących.

Za dwa tygodnie wybory prezydenckie.

Tak się złożyło, że lewica ma dziś jednego kandydata. Nie chcę wracać do niedawnej przeszłości, podziałów, które nastąpiły. Chcę tylko powiedzieć, że to co stało się na polskiej scenie politycznej, działania, które zostały podjęte przeciwko drugiemu kandydatowi lewicy - choć był to mój konkurent - napełniają mnie i moją partię obrzydzeniem. Mam głęboką nadzieję i przekonanie, że te sprawy nie zostaną schowane do szuflady, nie zostaną ukryte pod suknem. Mogę zapewnić, że ja osobiście i Socjaldemokracja Polska będziemy domagali się ich wyjaśnienia i nie ustaniemy w staraniach aż sprawcy, inspiratorzy tych działań - pozaprawnych i nielegalnych - zostaną ujawnieni i ukarani.
Dwa tygodnie temu wystosowałem apel do kandydata na prezydenta, lidera sondaży, Donalda Tuska i do kandydata na premiera, Jana Rokity, aby publicznie zapowiedzieli, że oczekują od prokuratury pilnego wyjaśnienia tej sprawy. Do dzisiaj nie ma odpowiedzi. A odpowiedź, jeśli chcą być wiarygodni, musi paść z ich ust.
Jak powiedziałem, za dwa tygodnie wybory prezydenckie i lewica ma jednego kandydata. Jestem dumy, że mogę reprezentować wszystkich ludzi wrażliwych społecznie, ludzi umiarkowanych, ale także tych wszystkich, którzy obawiają się dominacji prawicy, zwłaszcza tej radykalnej, w Polsce.
Chcę Państwu powiedzieć ważną rzecz. Dwie największe partie prawicowe zawłaszczyły kampanię parlamentarną. Stworzyły iluzję, że Polacy mogą wybierać tylko między nimi i że tak naprawdę jedynym tematem do rozstrzygnięcia w wyborach jest to, czy jesteś za czy przeciw podatkowi liniowemu. Proponują Polakom, żeby podzielili się na dwa obozy: Jedni będą głosowali za PiS-em, drudzy za Platformą. Jedni przeciw, drudzy za podatkiem liniowym.
Nie dajmy się na to nabrać. To pozór, bańka mydlana. To co powiedziałem o programach tych partii najlepiej o tym świadczy. Są inne propozycje, inne drogi, inne partie i inne możliwości dla Polski.
Ten sam model, ten sam schemat partie te próbują zastosować w wyborach prezydenckich. Zróbmy wszystko, aby to się im nie udało!
Wiem, że większość Polaków chce żyć w państwie równowagi. Skoro prawica ma wygrać wybory, to prezydent powinien być z umiarkowanej lewicy. Wtedy gdy Polską rządził AWS, prezydentem był Aleksander Kwaśniewski. Czy stało się coś strasznego? Czy jakieś nieszczęścia spadły na Polskę? Nie. Natomiast obecność lewicowego prezydenta spowodowała, że niektóre szalone pomysły prawicy zostały zablokowane. A jeśli tamtej prawicy nie udało się wdrożyć dobrych projektów, to tylko jej wina.
Dlatego będziemy otwarcie mówić to, co powiedziała Iza Sierakowska rozpoczynając nasze spotkanie. Historia zatoczyła koło: Premier z prawicy, prezydent z lewicy. Nie pozwolimy prawicy, by całkowicie zawłaszczyła państwo, bo wtedy – zwłaszcza w świetle dyskusji programowej, którą przedstawiłem - już nikt nie będzie mógł kontrolować POPIS-u.
Polska potrzebuje dziś równowagi i stabilności.
Tak jak do tej pory będę z determinacją walczył o prezydenturę. Tym bardziej, że w trakcie wielu spotkań – a odbyłem ich około setki w ciągu ostatnich 40 dni – podchodzili do mnie ludzie mówiąc: Niech się pan tylko nie poddaje! Niech się pan nie wycofuje! Chcemy mieć kandydata, na którego możemy głosować!
Wiem, że nie jest to łatwe zadanie. Też czytam sondaże. Ale polityka to nie jest wyścig jednoetapowy, lecz wieloetapowy. Na jednym etapie można być drugim, trzecim, czwartym, na następnym można wygrać. Warunek – trzeba mieć wolę walki, determinację. I ja ją mam.
Jednak prezydent, aby być skuteczny, musi mieć zaplecze w Sejmie. Apeluję do moich zwolenników - dziś jest ich 2 miliony, jutro może być więcej – zagłosujcie na SDPL. To partia, którą wraz z moimi politycznymi przyjaciółmi stworzyłem, kierująca się zasadami, które są bliskie Polakom – solidarnością, uczciwością i prymatem kompetencji nad zasługami.

Szanowni Państwo.

Jest dzisiaj z nami prezydent Aleksander Kwaśniewski. Wiemy wszyscy, że ostatnie pół roku było dla lewicy trudnym okresem. Nie będę wchodził w te sprawy, bo to nie temat na dzisiaj. Wiemy również, jakie jest stanowisko pana prezydenta w sprawie wyborów - ogłosił je niedawno – i ostatnio często wypowiada się na ten temat. Ale polityka nie może być tylko grą, zawodami typu: kto kogo. W polityce także nawiązują się znajomości, przyjaźnie. Jest to coś specyficznego, coś co pozostaje na całe życie.
W 1990 roku, kiedy powstawała SdRP miałem wybór. Mogłem odejść z polityki i zająć się działalnością gospodarczą, robić to, do czego byłem przygotowany zawodowo jako ekonomista. Mogłem również kontynuować działalność polityczną. Aleksander Kwaśniewski zwrócił się wtedy do mnie osobiście mówiąc: Marku, zostań z nami. Zostałem. To że w pewnym momencie rozeszły się częściowo nasze drogi, nie oznacza amnezji, nie oznacza utraty pamięci.
Pamiętam ten moment po tych 15 latach, w ciągu których przeszedłem długą i skomplikowaną drogę osobistą. Drogę, na której miałem sukcesy i porażki. Podejmowałem decyzje słuszne i błędne. Zawsze jednak starałem się być wierny wyborcom, wierny Polsce.
Pomyślałem, że w momencie, kiedy stajemy do decydującego boju powinienem poprosić człowieka, z którym w 1990 roku rozmawiałem, żeby tu był.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry