Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 21.02.06, 11:03 / Powrót

Czarne chmury nad Marcinkiewiczem

Premier Kazimierz Marcinkiewicz bije dziś w sondażach rekordy popularności. Wygląda na to, że to nabardziej lubiany szef rządu od 89 roku. Co na to Jarosław Kaczyński? - pyta Marek Borowski w "Fakcie".

Prezes PiS zrezygnował z fotela premiera, bo zależało mu na prezydenturze brata. Wiedział, że dwóch Kaczyńskich na najwyższych stanowiskach to o jednego za dużo. Przekazał więc tekę premiera politykowi z PiS. Wybór miał niewielki, bo ławka ludzi, którzy jako tako znają się tam na gospodarce jest krótka. Marcinkiewicz miał być dobry i lubiany, ale bez przesady. Dziś jego popularność jest wyższa niż prezydenta, nie wspominając o samym liderze PiS. Prawdopodobnie teraz ten ostatni sam siebie pyta, co z tym fantem dalej robić.
Problem zaoigni się, gdy nasilą się konflikty w PiS. Marcinkiewicz obdarzony wielkim zaufaniem społecznym uwierzy w siebie, będzie miał też za sobą grupę zwolenników. Dodajmy, premier prezentuje inną frakcję w PiS niż prezes partii. Marcinkiewicz należał do dawnego ZChN, nie był więc członkiem grupy, która otaczała braci Kaczyńskich w PC. Jeśli więc dojdzie do wewnętrznego sporu, a w końcu dojść musi, wówczas Marcinkiewicz pokusi się grać na siebie i wystąpi w innej roli, niż zaplanował mu Kaczyński.
Analogiczna sytuacja już była. Premier Buzek, który cieszył się umiarkowaną popularnością, powołał do rządu Lecha Kaczyńskiego, który dzięki stanowczości (wprawdzie tylko słownej, ale zawsze) wobec przestępców zyskał ogromną popularność. Gdy doszło między nimi do konfliktu, premier odwołał Kaczyńskiego. Wtedy jego popularność wzrosła i powstało PiS. Gdyby teraz prezes PiS zechciał pozbyć się premiera, byłoby to formalnie jeszcze trudniejsze. Dlatego pewnie łamie sobie on głowę, jak nie uszkodzić PiS, a jednocześnie pokazać opini publicznej kto jest naprawdę liderem.
Dlatego już dziś widzę na horyzoncie konflikty w PiS. To nie stanie się w najbliższym czasie, ale konstrukcja może zacząć pękać już przy opracowywaniu kolejnego budżetu, czyli latem, a wszystko może runąć na jesieni, gdy budżetu nie da się już klajstrować. Ilość obietnic, jaka została złożona przez premiera w expose oraz przez ministrów, którzy snuli kosztowne plany, zostanie im przypomniana. Zresztą niektórzy będą chcieli te obietnice realizować. Już dziś widać zapowiedź dalszych sporów, np. między Zytą Gilowską, a Ludwikiem Dornem, a to dopiero początek. Z góry zaczęła spadać śnieżka, która pociągnie lawinę. Każdy, kto rządził wie, że rządzenie to nie pasmo przyjemności. Nadchodzi moment starcia we własnym środowisku. Konflikt już został zamarkowany i zapewne się pogłębi. Na razie premier może się prezentować jako człowiek, który nie ma problemów. Od czasu do czasu wręczy jakiejś grupie społecznej prezencik lub coś obieca, a prawdziwe problemy odsuwa na później.

"Fakt" - 21 lutego 2006

Powrót do "Wiadomości" / Do góry