Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 08.04.06, 19:18 / Powrót

Sejm trwa

Sejm się nie rozwiązał. Tylko PiS i SLD głosowały 6 kwietnia za samorozwiązaniem parlamentu, co dało 206 głosów, a potrzeba było 307. Przed głosowaniem doszło do wymiany pojednawczych listów między liderami PO i PiS. Donald Tusk zaproponował współpracę nad ustawami reformującymi rynek pracy, ale nie w koalicji, ta oferta została jednak odrzucona. Jarosław Kaczyński chce bowiem utworzenia trwałej koalicji rządowej. Komentarz Marka Borowskiego: - Debata o samorozwiązaniu Sejmu była czasem straconym. Jeśli ugrupowanie, które zdobyło najwięcej głosów w wyborach i które sformułowało rząd, nie jest w stanie rządzić, bo nie potrafi się z nikim porozumieć w Sejmie, to powinno podać rząd do dymisji. Tak się dzieje w cywilizowanych krajach. Próba rozwiązania Sejmu przez głosowania, przez samorozwiązanie, jest próbą ucieczki od odpowiedzialności za setki obietnic, jakie PiS wygłosiło w kampanii wyborczej. Podanie rządu do dymisji dałoby pewien czas na to, aby podjąć jeszcze negocjacje, rozmowy i sprawdzić, jakie są faktyczne przyczyny niemożności rządzenia. To jest ważne przed wyborami. PiS nie wniosło do Sejmu projektu żadnej istotnej ustawy, a w związku z tym nie może twierdzić, iż nie może rządzić. Owszem, różnego rodzaju ustawy polityczne, pomysły, żeby na czele Centralnego Biura Antykorupcyjnego stał polityk – są kwestionowane. Podejrzewam zresztą, że to właśnie stało się kością niezgody między PiS i dotychczasowymi partnerami – Samoobroną i LPR, ale od tego nie zależy przyszłość Polski. Być może za jakiś czas okaże się, że PiS w ogóle nie jest w stanie rządzić, ponieważ nie ma już nawet poparcia społecznego. W takiej sytuacji także samorozwiązanie Sejmu może wchodzić w rachubę, ale nie w tym momencie. Na dziś przewiduję, że rząd w końcu zostanie podany do dymisji, a w konsekwencji dojdzie do poważnych rozmów między PiS i Platformą Obywatelską oraz utworzenia koalicyjnego rządu na czele z dotychczasowym premierem, Kazimierzem Marcinkiewiczem. Sytuacja, w której dwie partie prawicowe walczą niemal na noże sprawiając wrażenie, że poza nimi nikogo już więcej nie ma na scenie politycznej, jest nienormalna. Natomiast czy to będzie dobra koalicja, to już inny temat. Na pewno nie będzie łatwa. Wiadomo, że na początku, tuż po wyborach, PiS i PO podzieliło przede wszystkim spojrzenie na kształt rządu i obsadę resortów. Nie sądzę, aby akurat w tej sprawie Jarosław Kaczyński chciał ustąpić i cokolwiek zmienić, zatem ta kwestia jest nadal aktualna. Problem polega na tym, że PiS wygrał wybory niespodziewanie dla siebie, nie mając żadnego spójnego programu gospodarczego. Samoobrona i LPR też go nie mają, a tak się rządzić nie da, abstrahując od tego, że koalicja z Samoobroną do reszty by ten rząd skompromitowała. Z kolei Platforma Obywatelska wie, że rządzenie razem z PiS będzie dla niej szkodliwe, rozgrywa więc swoją grę trochę na zasadzie: im gorzej, tym lepiej. Rzeczywiście wybory mogłyby być w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem, ale chyba niekoniecznie w maju. Nie mogą one być ucieczką przed odpowiedzialnością.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry