Marek Borowski - Tak, mimo że wybory nie przyniosły nam spektakularnych sukcesów. Jednak powstanie SDPL spowodowało poważne zmiany na lewicy. Ci, którzy ją doprowadzili do klęski, musieli odejść. Późno bo późno, ale lepiej niż wcale. W dodatku te zmiany umożliwiają rozmowy lewicowych ugrupowań o koalicji.
- Czy są na tyle głębokie, że dają szanse na zjednoczenie partii lewicowych, a nie tylko taktyczną koalicję?
- Koalicja jest konieczna dlatego, że lewica jest bardzo osłabiona i dalsze utrzymywanie odrębnych list byłoby błędem. Zjednoczenie to jednak piosenka przyszłości. Najpierw musimy sprawdzić w praktyce, jak ludzie lewicy będą się sprawować, nie tylko w opozycji, ale i wówczas, kiedy będą rządzić. Bo na pewno będą takie gminy, powiaty i miasta, gdzie lewica zwycięży. Dopiero wtedy się okaże, czy te ugrupowania wyciągnęły wnioski z przeszłości, czy program będzie realizowany, czy skończył się nepotyzm i kolesiostwo.
- Wojciech Olejniczak nie wydaje się jednak typem przywódcy, który jest w stanie nadać lewicy nowy impuls.
- Rozmawiam z panem Olejniczakiem i to jest wszystko, co mogę powiedzieć. Jest szefem SLD, w znaczącym stopniu rozumie skomplikowaną sytuację lewicy, jest gotów do partnerskiej rozmowy i porozumień. To dobry początek, reszta należy do SLD, niech oni oceniają.
- Niedawno pański zastępca, Michał Syska, na drugich urodzinach partii powiedział: "Świętujmy, póki jeszcze nam tego nie zabronili". To był żart, czy jest coś na rzeczy?
- Mam nadzieje, że to żart. Ale też i pewna przestroga. W tym żarcie odbija się bowiem kawałek naszej rzeczywistości. Prawo i Sprawiedliwość buduje państwo zakazów i nakazów. W budowie ładu społecznego PiS zwraca głównie uwagę na zaostrzenie kar, nowe więzienia, pomysły godziny policyjnej, cenzurę filmów, radia i telewizji nad czym czuwa już Elżbieta Kruk z KRRiTV, ośrodek monitoringu prasy czuwać będzie z kolei, żeby gazety i inne pisma były oznaczone w jakiejś - jakiej? - skali szkodliwości... To jest nawet psychologicznie usprawiedliwione - rodzice np. mając kłopoty wychowawcze ze swoimi dziećmi uważają, że jeśli ktoś się tym zdecydowanie zajmie, to uchroni ich dziecko przed problemami. Niestety, to złudzenia.
- Ale sporej części społeczeństwa się to podoba?
- Jeżeli w społeczeństwie roznieci się poczucie zagrożenia, to trzeba je, oczywiście, usuwać. Przypomina to działanie piromana, który najpierw wznieca pożar i po chwili jest pierwszy przy gaszeniu. A wszyscy mówią, że ten strażak jest bardzo potrzebny i trzeba go nawet dobrze opłacić. Niebawem strażak zażąda podglądu w domach, czy się coś przypadkiem nie pali. Wówczas ludzie stwierdzą, że jest to wprawdzie przykre, ale być może konieczne. Później potrzebny okaże się podsłuch, jakieś śledzenie i tak dalej. Przypomina to strategię prezydenta Busha, który co pewien czas ogłasza jakieś wielkie niebezpieczeństwo grożące Amerykanom. No więc trzeba nieco ograniczyć prawa obywatelskie. Rychło okazuje się, że nie było zamachu, nie ma arabskiej broni chemicznej, ale najpewniej zagrożenie usunięto dzięki czujności władz. Tymczasem polityka rządu nie może polegać na tworzeniu atmosfery PiS (czyli podejrzliwości i strachu), nie stresować ludzi mnożeniem zagrożeń, a te, które naprawdę występują, eliminować razem ze społeczeństwem. Na tym polega budowa społeczeństwa obywatelskiego, a nie społeczeństwa skulonego ze strachu, choćby przed tajemniczym "układem".
- Mija pół roku władzy PiS - słyszał pan o zdemaskowaniu choć niewielkiej części tego "układu"?
- Nikt na razie nie zna takiego przypadku, ale jest pewne, że się znajdzie. Tylko czy to będzie ten układ? Józef Stalin mawiał w swoim czasie, że w miarę rozwoju socjalizmu zaostrza się walka klasowa. Tym, którzy oburzą się na ten przykład odpowiadam: to Jarosław Kaczyński pierwszy powołał się na wielkiego Józefa, mówiąc, że ludziom trzeba ufać, ale ich kontrolować. To jest jakaś niebezpieczna obsesja, bo to Kaczyński będzie rozstrzygał, kto jest w układzie, a kto nie. Do niedawna był w nim Andrzej Lepper, ale już nie jest. Prezes PiS powiada, że Lepper nie brał udziału w tworzeniu dużego układu, najwyżej jakiegoś malutkiego. W Polsce jest rzeczywiście sporo korupcji, kolesiostwo, nepotyzmu, ale PiS wcale z tym nie walczy. Dlaczego braciom tak zależy na powołaniu CBA? Ponieważ będzie ono całkowicie opanowane przez PiS, a nabór pozostaje całkowicie poza kontrolą społeczną. Jeżeli nie będzie widomego dowodu istnienia układu, to oni go po prostu stworzą. Jednak w Polsce, jak to u nas, każde zadęcie kończy się farsą. I z tym też tak będzie.
- Ale kiedy? Dopiero co proklamowano IV Rzeczypospolitą.
- Może parę miesięcy, może rok, może dwa.
- Więc nie wyklucza pan, że koalicja Samo-PiS przetrwa do końca kadencji?
- Nie wykluczam, pod warunkiem, że Andrzej Lepper się całkowicie podporządkuje.
- To chyba niemożliwe...
- Będzie trudno, ale jeśli się podporządkuje, to może trwać długo. Natomiast jakość tej władzy będzie marna: ciągła brzydka walka, oskarżenia, inwektywy, kompromitowanie rywali, marginalizowanie całych grup ludzi. I wystarczy, że gazety napiszą trzy razy źle o Kaczyńskich, a dowiedzą się, że to "wściekłe ataki" dziennikarzy z układu.
- Jaki to może mieć wpływ na gospodarkę?
- O nią tak bardzo się nie obawiam. Na szczęście gospodarka w dużej mierze rozwija się samodzielnie. Prezes Kaczyński na gospodarce się zna słabo, ale tyle wie, że nie należy zbyt z nią figlować. Czuje przez skórę, że jeśli za bardzo namiesza, to wszystko przegra. Wystarczy, że inwestorzy zagraniczni zaczną się wycofywać.
- Ale jest jeszcze wicepremier Andrzej Lepper?
- W opozycji różne rzeczy mógł wygadywać, ale też dobrze wie, że lepiej być nobliwym mężem stanu, niż gospodarczym harcownikiem. Problem polega na czym innym - nieszczęściem PiS było to, że niespodziewanie dla siebie wygrał wybory. A liczył, że będzie drugą partią i obejmie resorty nadbudowy: policję, sprawiedliwość, służby specjalne, edukację, kulturę. I tam będzie swoje konserwatywne idee wdrażać, zostawiając gospodarkę Platformie. Tymczasem PiS wygrał i okazało się, że nie ma żadnego spójnego programu gospodarczego. Teraz wchodzi do rządu Samoobrona, może PSL i LPR. Jak z tego ułożyć spójny program gospodarczy - doprawdy nie mam pojęcia. Od ściany do ściany rząd będzie się obijał. Gospodarka będzie się wprawdzie rozwijać, ale w słabszym tempie, niż to możliwe i potrzebne.
- Wydatki na obietnice PiS szacuje się na kilkadziesiąt miliardów złotych, których w budżecie nie ma...
- Za parę miesięcy rząd będzie musiał przedstawić swój budżet na przyszły rok. To już nie będzie projekt Belki, w którym trochę pieniędzy zostało, tylko budżet premiera Marcinkiewicza. Wówczas okaże się, że wszystkie obietnice ministrów Religi, Polaczka, Ziobry, wicepremier Gilowskiej wymagają radykalnych cięć wydatków. Jestem ciekaw jak w tym wszystkim pomieszcza się Samoobrona, PSL czy LPR? Ale ten układ - bo to jest układ - ma pewną metodę działania. Szybko zapomina o poprzednich obietnicach i wygłasza kolejne. Trzeba je będzie w końcu odsunąć w czasie o dwa, trzy lata, jak rząd będzie na wylocie albo już przegra wybory.
- Bać się więc rządu odnowy, czy nie bać?
- Największe zagrożenie jest takie, że Polska, po 16 latach wolności, nie może ustabilizować swej demokracji. To spowodowało, że Polacy łączą fakty korupcji, partyjniactwa, kolesiostwa z demokracją właśnie. I pytają, co to za demokracja, skoro od nich niewiele zależy, tylko od tego, kto komu ile dał oraz dla kogo załatwił. A PiS zamiast leczyć, atakuje instytucje demokratyczne lub zawłaszcza je. Ich uzdrowienie ma polegać głównie na wstawieniu tam swoich oddanych ludzi, bo oni z definicji są uczciwi więc je uzdrowią. Mówię o Rzeczniku Praw Obywatelskich, o sądach, prokuraturach, Krajowej Radzie RTV, Trybunale Konstytucyjnym, NIK - czyli instytucjach kontrolujących władzę. Dobór ludzi do nich powinien być oparty o zasady kompetencji, apolityczności i ponadpartyjności. To samo dotyczy administracji publicznej, gdzie o zatrudnieniu powinny decydować wyłącznie kompetencje, a nie układy i partyjne koneksje. Tymczasem, do kolesiostwa uprawianego przez PiS dołączy za chwilę „skok na stołki” w wykonaniu setek niekompetentnych działaczy i kolesiów z Samoobrony i LPR.
- AWS robił to samo, Sojusz również...
- I zostały odrzucone przez wyborców. Jeżeli nic się nie zmieni, Polacy kompletnie stracą wiarę, że instytucje kontrolujące władzę mogą być od niej niezależne, a o karierze decydują kompetencje i inicjatywność. W sumie tworzy się państwo Big Brothera, który wszędzie zagląda, wszystkiego pilnuje i - jak mu się coś nie spodoba - daje po łapach. Jeśli jednak jesteś pokorny , coś ci tam może skapnie. Ludzie zaczynają mieć już tego dosyć i przyjdzie czas, że przegonią tych uzdrowicieli. Szkoda tylko straconych miesięcy.
Rozmawiał Jacek Deptuła
"Gazeta Pomorka" - 26.04.2006
Powrót do "Wiadomości" / Do góry