Premier Kazimierz Marcinkiewicz podał się do dymisji. Motywy tego kroku nie są jasne. Bez względu jednak na to, jak i czym ta decyzja będzie motywowana, faktem jest, że „miodowy” okres rządzenia zbliża się właśnie do końca i nadchodzi czas rozliczeń
z obietnic i sprawności rządzenia. Pierwsze 200 dni rządzenia było czasem ewidentnego nierealizowania przedwyborczych zapowiedzi PiS-u oraz niekończącym się pasmem składania różnym grupom społecznym i zawodowym kolejnych obietnic bez pokrycia.
W ostatnim okresie zapowiedziano:
- ogromny wzrost nakładów w służbie zdrowia,
- wielomiliardowy wzrost wydatków na infrastrukturę,
- znaczący wzrost nakładów na policję,
- kosztowne ulgi podatkowe
- wyższą waloryzację emerytur i rent
- budowę nowych więzień
- dodatkowe nakłady na budownictwo mieszkaniowe
i szereg innych przedsięwzięć.
Nieuchronnie zbliża się jednak moment przedstawienia projektu budżetu na 2007r., w którym , rzecz jasna – jeśli nie ma dojść do destabilizacji finansów publicznych – nie będzie miejsca na realizację tych wszystkich obiecanek. Odpowiedzialność za ten stan rzeczy obciąży premiera.
Kazimierz Marcinkiewicz jest także odpowiedzialny za ogromne opóźnienia
w programie legislacyjnym rządu. Rząd publicznie zobowiązał się, że w okresie marzec-czerwiec przyjmie ponad 140 ustaw, w praktyce nie przyjął nawet połowy tej liczby.
Zapowiedziany przez premiera z wielkim medialnym hałasem program „Tanie państwo” okazał się kompletnym niewypałem – państwo jest dziś nie tylko droższe, niż było, ale także mniej sprawne na skutek powołania nowych resortów i zatrudnienia wielu niekompetentnych urzędników i menadżerów.
Kazimierz Marcinkiewicz jest także odpowiedzialny za zgodę na rozszerzenie rządu o przedstawicieli LPR i Samoobrony i zaoferowanie przywódcom tych partii funkcji wicepremiera. Decyzja ta doprowadziła do napięć społecznych
w kraju i spowodowała gwałtowne pogorszenie wizerunku Polski za granicą.
Premier dopuścił do tego, aby rząd stał się federacją resortów, w której każdy minister oraz wicepremierzy realizują swoje partykularne zamierzenia i interesy, dbając przede wszystkim o swój wizerunek medialny.
W ostatnich miesiącach narastały także konflikty wewnętrzne w PiS-ie. Wbrew pozorom nie one jednak zadecydowały o dymisji premiera. Odejście stało się dla Kazimierza Marcinkiewicza dogodnym sposobem na uniknięcie odpowiedzialności. Zorientował się bowiem, że rządy PiS wkroczyły na równię pochyłą.
Powrót do "Wiadomości" / Do góry