Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 05.09.06, 10:32 / Powrót

Jestem cholernym warszawskim patriotą - Rozmowa z Markiem Borowskim w "Życiu Warszawy"

Jolanta Molińska: - Wygra Pan w pierwszej turze wyborów?

Marek Borowski: - W pierwszej turze nikt nie wygra.


J. M. - Ale tego, że wejdzie Pan do drugiej tury, jest Pan pewien?

M. B. - Nikt nie może być pewien, że wejdzie do drugiej tury.

J. M. - Całą trójką jesteście tak silni, że trudno wybrać lidera?

Reprezentujemy główne siły polityczne na polskiej scenie politycznej, a już na pewno na warszawskiej, gdzie nie liczy się Samoobrona ani Liga Polskich Rodzin.


Jak przekona Pan warszawiaków, żeby na Pana głosowali? Mają do wyboru jeszcze Kazimierza Marcinkiewicza, który jest najbardziej popularnym politykiem w kraju, i Hannę Gronkiewicz-Waltz uznawaną nie tylko w Polsce za osobę o dużej wiedzy ekonomicznej, ale i prawniczej.

Będę warszawiaków przekonywał do siebie konkretami i wiarygodnością. Poza tym, jestem najmniej polityczny z tych kandydatów. Nie startuję jako człowiek jednej partii, nikt mi nie może wydawać poleceń. Stolica nie będzie dla mnie trampoliną do czegokolwiek. Uważam, że Warszawa to nie tylko pieniądze, mury, drogi i mosty. To rzeczywiście niezwykle ważne, ale nie wszystko. Warszawa to są ludzie, to sprawy socjalne, które też się tutaj nagromadziły. Do tego trzeba mieć naprawdę znacznie większe doświadczenie polityczne niż to, które ma na przykład pani Gronkiewicz-Waltz.


A p.o. prezydenta stolicy Kazimierz Marcinkiewicz?

Marcinkiewicz jako premier składał wiele obietnic, ale się z nich nie wywiązał. Wtedy rzucono go na Warszawę, ze względów czysto politycznych, i tu kontynuuje tę samą linię. Ja zaś proponuję: przypomnijmy sobie, że to, co robił w stolicy prezydent Lech Kaczyński, było jawnym zaprzeczeniem umiejętności menedżerskich. Więc teraz oczekiwałbym od pana Marcinkiewicza, żeby publicznie powiedział, że jego poprzednik zawalił sprawę inwestycji i dlaczego to zrobił. I niech zadeklaruje, że on da sobie z nimi radę i jeszcze to uzasadni. Bo w przeciwnym wypadku ja nie bardzo rozumiem, dlaczego w ramach tego samego ugrupowania, gdzie kształtują się pewne metody działania, jeden sobie z inwestycjami nie daje rady, a drugi to potrafi.

A czy Pan ma konkretne pomysły na warszawską komunikację, na brak mieszkań w stolicy i inne jej problemy?

Należy działać tak, by nie trzeba było organizować czterech przetargów, które się unieważnia i traci czas. Należy wyciągać wnioski z tego bezruchu i niekompetencji, które panowały za rządów prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I odpartyjnić administrację. Tam funkcjonują koterie, które mają sprzeczne, z reguły polityczne, interesy i nimi się kierują, podejmując ważne dla miasta decyzje. Ważne też, by pilnować przejrzystości decyzji, by nie było żadnych zarzutów o korupcję. Po drugie trzeba wybrać priorytety, bo na wszystko nie wystarczy pieniędzy i nie wszystko da się zrobić od razu.


Jakie byłyby Pańskie priorytety w rządzeniu Warszawą?

Z ich ogłoszeniem poczekam jeszcze chwilę. Ale w Warszawie jest kilka sektorów, które wymagają działań. Jeden to są na pewno inwestycje komunikacyjne: obwodnica, metro, mosty, remonty dróg. Druga sprawa to sfera lokalowa, socjalna. Tysiące mieszkańców Warszawy żyją w ruderach, w których nie ma kanalizacji. O nich nie można zapominać i ja na pewno nie zapomnę. Dalej jest sprawa oświaty. Nie przybywa szkół i przedszkoli w tych dzielnicach, gdzie mieszkają młodzi ludzie. Mój konik to jest właśnie edukacja. Jeśli chce się zapewnić bezpieczne miasto, to trzeba zacząć od młodzieży i od tego, żeby miała wypełniony czas wolny, żeby miała cele w życiu i chciała je realizować. To jest ważny element mojego programu. Za chwilę się oczywiście dowiem, że moi konkurenci też mają taki program. Podkreślam jednak, że liczy się także wiarygodność. A ja w sprawach edukacji i wychowania w stolicy działam od dawna. Organizowałem „Wakacje z Internetem”, akcję „O uśmiech dziecka” i kilka innych. Sporym problemem dla nowoczesnej, europejskiej, mądrej edukacji jest obecność Romana Giertycha jako ministra edukacji. Jeśli warszawiacy obdarzą mnie zaufaniem, zadbam, aby warszawska oświata była strefą chronioną przed jakąkolwiek ideologią, a w szczególności ideologią pana Giertycha. Ważna obok edukacji jest też kultura, która buduje oblicze miasta.


Jeśli zostanie Pan prezydentem, to Le Madame wróci na kulturalną mapę stolicy?

Zdecydowanie. I już tłumaczę dlaczego. Wielkie miasta, do których ciągną turyści, zadziwiają różnorodnością. Przez to są ciekawe. A PiS próbuje nam narzucić życie według jednej normy – moralnej czy politycznej, trudno powiedzieć. Ale to powoduje, że miasto kulturalnie staje się szare. Więc na przykład taki klub jak Le Madame, który był klubem nie tylko gejowskim, ale może nawet przede wszystkim kultury alternatywnej, powinien mieć swoje miejsce w stolicy. Warszawa musi żyć. To musi być ciekawe miasto. Le Madame się w to wpisuje. I nie chodzi tylko o zgodę na funkcjonowanie takich miejsc w stolicy, ale wręcz o to, by pomagać tego rodzaju inicjatywom.

Pan zwraca uwagę na sprawy społeczne, edukacyjne, socjalne, ale mało mówi o inwestycjach. Tymczasem Pańscy kontrkandydaci wręcz przeciwnie – przede wszystkim na inwestycje stawiają.

Ja też na nie stawiam, ale widzę również inne problemy. Żyję tu kilkadziesiąt lat, tak jak i cała moja rodzina, i przez wszystkie problemy tego miasta przechodziłem. Jestem cholernym patriotą warszawskim. Marzy mi się Warszawa jako Paryż Wschodu, chcę tu stworzyć dobry klimat, w którym nam wszystkim będzie się po prostu dobrze i ciekawie żyło.


A jeśli przegra Pan wybory? Co wtedy? To będzie już kolejna klęska po tym, jak SDPL nie weszła do parlamentu, a Pan przegrał wybory na prezydenta RP.

Ryzyko jest wpisane w zawód polityka. Podjąłem trudne, ale niezbędne decyzje, których celem jest zbudowanie w Polsce silnej centrolewicy. O jej wynik wyborczy w Warszawie jestem spokojny. Ludzie nareszcie otrzymali prawdziwą alternatywę wobec PO i PiS. Jeśli zaś ja sam dostanę 10 procent głosów lub mniej niż moja partia, da mi to sporo do myślenia. Wierzę jednak w dobry wynik. Przed ogłoszeniem programu, bez kampanii, jeszcze zanim ogłosiłem oficjalnie swój start w wyborach na prezydenta Warszawy, według sondaży mogę liczyć w przeliczeniu na głosy na zaufanie około 200 tysięcy wyborców w Warszawie. Który polityk nie chciałby mieć takiego wyniku w stolicy?

Rozmawiała: Jolanta Molińska

"Życie Warszawy" - 5 września 2006 r.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry