Do tej pory udawało się te zasady zachować. Niezależność i kompetencja nie są jednak wartościami szczególnie cenionymi przez PiS. Stąd haniebne ataki Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro na prezesa Trybunału i wszystkich sędziów oraz uparte próby podporządkowania sobie TK przez ekipę rządzącą.
W listopadzie kończy się kadencja sześciu z 15 sędziów Trybunału. Tak jak przewidywałem, koalicja postanowiła wykorzystać wybory ich następców (na razie trzech) do zawłaszczenia Trybunału, podobnie jak uczyniła to wcześniej z innymi niezależnymi instytucjami demokratycznymi. Opozycja też się jednak niespecjalnie popisała zgłaszając kandydatury nowych sędziów.
W „Rzeczpospolitej” ukazał się na początku października ranking kandydatów na członków TK ułożony przez stu czołowych polskich prawników. Redakcja poprosiła ich o wskazanie osób najbardziej, ich zdaniem, godnych tego stanowiska ze względu na kwalifikacje i dorobek. Spośród sześciorga osób, które wymieniano najczęściej, tylko jedna (!) znalazła się w gronie dziewięciu kandydatów pierwotnie zgłoszonych przez posłów na zwalniające się w najbliższym czasie trzy miejsca sędziów. Była nią Irena Lipowicz, kandydatka PO, profesor prawa z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, niegdyś posłanka, a następnie długoletni ambasador Polski w Austrii. Wśród pozostałych, sporym dorobkiem legitymował się jeszcze Andrzej Rzepliński, też zgłoszony przez PO, znany obrońca praw obywatelskich. O większości innych kandydatów trudno było cokolwiek powiedzieć, ponieważ nie dali się bliżej poznać. Największym nieporozumieniem było jednak zgłoszenie przez LPR i Samoobronę Marka Kotlinowskiego, czołowego polityka Ligi, wprawdzie adwokata, ale z małym stażem, bez dorobku publicystycznego i doświadczenia zawodowego. W dodatku w mediach pojawiły się zarzuty pod jego adresem w związku z pomocą, jakiej udzielił biznesmenowi do dziś poszukiwanemu przez wspólników za gigantyczne długi. Kandydatura, mimo związanych z nią kontrowersji, została jednak podtrzymana,
SLD też miał niestety wpadkę. Zgłoszonemu przez Sojusz sędziemu, Bogusławowi Moraczewskiemu, choć szerzej nieznany, trudno odmówić doświadczenia, tyle że nie przynosi mu ono chluby – w stanie wojennym sądził i skazywał opozycjonistów. Dobrze, że SLD wycofał jego kandydaturę, ale szkoda, że nie postarał się wcześniej o lepszą. Nie tylko wybór nowych członków TK, to na kogo się głosuje, ale także to, kogo się zaproponowało, lista kandydatów pokazuje, czy i na ile partie szanują demokrację i szanują Trybunał Konstytucyjny, który stoi na jej straży. Ten sprawdzian niestety nie wypadł dobrze.
Głosowanie – cóż, potwierdziło najgorsze obawy. Bliżej nieznani lub pozbawieni niezbędnego doświadczenia kandydaci PiS oraz – a jakże – Marek Kotlinowski, zostali z woli większości sejmowej nowymi członkami Trybunału Konstytucyjnego – instytucji, która ma pełnić rolę kontrolną wobec władzy. Kolejny raz okazało się, że tzw. IV RP braci Kaczyńskich oznacza nie tylko niszczenie wszystkiego, co zostało zbudowane w ciągu ostatnich 17 lat, ale także podrywanie podstaw ustrojowych państwa. Osłabianie TK do tego przecież wprost prowadzi. Przed nami następna tura głosowań, na kolejnych trzech nowych sędziów, których kadencja upływa w listopadzie. Nie wiem, czy jest nadzieja, by politycy do tego czasu się opamiętali i uznali, że kompetentny i niezależny Trybunał Konstytucyjny jest także w ich interesie.
Marek Borowski
Galicyjski Tygodnik Informacyjny - TEMI
Powrót do "Wiadomości" / Do góry