Głównym grzechem ministra Rostowskiego jest taka polityka finansowa, która z doktrynalnych powodów prowadzi do obniżania możliwych do uzyskania dochodów budżetowych, nie przeciwdziała narastającym różnicom dochodowym w społeczeństwie oraz nie traktuje priorytetowo edukacji (szkolnej i wyższej), nauki, kultury, mieszkalnictwa oraz ochrony zdrowia i bezpieczeństwa obywateli. Właśnie te sektory decydują o tym, co nazywa się jakością życia obywateli. Sam wzrost gospodarczy nie wystarczy - jego owoce muszą być sprawiedliwie dzielone. Tymczasem to minister Rostowski obstawał przy tym – mimo iż wielu ekonomistów radziło inaczej – aby zrealizować drugi etap obniżki składki rentowej. Bogatym dał więcej, biednym mniej i w ogóle mało, obciążył natomiast wydatki budżetowe trudno wyobrażalną kwotą 12 mld zł! Całość obciążenia wyniosła 22 mld zł , a uchwalił to jeszcze rząd PiS przy poparciu PO.
Argument PO i PiS był jednakowy: dajmy ludziom pieniądze, oni najlepiej wiedzą, na co je wydać. Jak to działa w praktyce? Polska szkoła potrzebuje pilnie dofinansowania na płace nauczycieli, na komputeryzację (na marginesie: zamiast laptop dla każdego gimnazjalisty sensowniejszy byłby program: komputer na każdej ławce i nauka przy pomocy programów multimedialnych), na nowoczesne pomoce dydaktyczne, na zajęcia pozalekcyjne, na sale gimnastyczne. Rząd i pan minister woleli jednak rozdać obywatelom – i to nawet nie wszystkim – po 30-40 zł miesięcznie z tytułu obniżki składki rentowej i powiedzieli im, żeby za te pieniądze zafundowali dzieciom lepszą szkołę.
Polskie publiczne uczelnie wyższe potrzebują środków na inwestycje w bazę i pomoce naukowe, aby móc przyjąć na bezpłatne studia więcej młodzieży i lepiej ją wykształcić. Rząd i p. minister woleli rozdać po 30- 40 zł obywatelom i powiedzieli im, że mogą z tymi pieniędzmi zrobić , co chcą, np. zapewnić porządne wykształcenie akademickie swoim dzieciom.
Polska publiczna służba zdrowia nie będzie leczyć szybko i sprawnie, jeśli nie nastąpi znaczące zwiększenie dopływu środków, ale rząd i pan minister nie widzą problemu: obywatel otrzymał 30 zł a może i 40 zł i może przecież leczyć się prywatnie.
Polskie samorządy pilnie potrzebują dofinansowania na budownictwo socjalne – rząd i pan minister dali bezdomnym zasiedlającym pustostany w Wałbrzychu po 30- 40 zł i teraz zapewne mogą oni przeznaczyć te pokaźne środki na wynajęcie mieszkania.
Policja ściga przestępców bolidami marki polonez i musi liczyć się z każdym litrem benzyny – obywatel nie powinien się jednak zamartwiać o swoje bezpieczeństwo. Otrzymał przecież dodatkowe środki, za które może zapewnić sobie fachową ochronę (jeśli nie wydał już ich na szkołę, czesne lub prywatnego lekarza - bo to ciągle te same pieniądze).
Tych kilka przykładów odsłania istotę rzeczy. Usługi publiczne: szkoła, wyższa uczelnia, służba zdrowia, policja, oraz polityka socjalna dlatego są publiczne, aby dbać przede wszystkim o większość społeczeństwa – słabszych i niezamożnych. Tak jest realizowana polityka równych szans. Ktoś, kto o te usługi nie dba, wprowadza nierówność szans, a co gorsze zmniejsza potencjał rozwojowy Polski.
Paradoksem tej debaty i tego wniosku był fakt, że analogiczną politykę - w literaturze ekonomicznej określaną jako neoliberalna, ale w świecie już rzadko uprawianą - prowadził rząd PiS. Nie dość, że uchwalił obniżkę składki rentowej, to obniżył też podatki najbogatszym oraz przyznał zasiłki na dzieci rodzinom zamożnym zamiast biednym. Dlatego mój głos za wotum nieufności dla ministra finansów był głosem podwójnym: wobec polityki rządu Donalda Tuska i ministra Rostowskiego oraz wobec wnioskodawców z PiS.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 18 czerwca 2008
Powrót do "Wiadomości" / Do góry