Przepisy unijne dopuszczają do obrotu 27 produktów GMO (12 różnych modyfikacji kukurydzy, 6 bawełny, 3 rzepaku, 3 soi, 2 biomasy bakteryjnej, 1 buraka cukrowego), a także zezwalają na uprawę jednej odmiany transgenicznej kukurydzy. Przewidują jednak pewien wyjątek: Państwo członkowskie może uzyskać uprawnienie do tymczasowego ograniczenia lub zakazu stosowania lub sprzedaży konkretnego produktu GMO, jeśli udowodni – na podstawie badań naukowych – że mogą one stwarzać ryzyko dla zdrowia ludzkiego lub środowiska naturalnego. Z wyjątku tego skorzystały Francja, Grecja, Węgry, Luksemburg, Belgia, Niemcy i Austria zakazując na swoich terytoriach uprawy genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy. Przeciwnicy GMO w Polsce uważają, że powinniśmy pójść śladem tych krajów. Trzeba jednak pamiętać, że nad utrzymaniem takiego zakazu odbywa się każdorazowo głosowanie na forum Rady Europejskiej. Może on też być zaskarżony przez producenta.
Obecnie nie mamy nawet ustawy o GMO, uprawa kukurydzy genetycznie modyfikowanej odbywa się więc praktycznie bez kontroli i jej areał rośnie. Rząd jest „za” a nawet „przeciw” stwierdzając, że „będzie dążył do tego, by Polska pozostała krajem wolnym od GMO, ale jednocześnie jako kraj Wspólnoty będzie przestrzegał obowiązującego prawa unijnego”. Co to właściwie oznacza, dowiemy się, jak projekt ustawy w końcu trafi do Sejmu. Na razie został przekazany Komisji Europejskiej do notyfikacji.
Być może w przyszłości okaże się, że żywność genetycznie modyfikowana jest szansą na rozwiązanie problemu głodu w świecie. Jej zwolennicy twierdzą, że zmodyfikowane rośliny są bardziej odporne na choroby, herbicydy, szkodniki oraz niekorzystne warunki środowiskowe, czyli mróz, wysoką temperaturę itp. Można też zwiększyć w ten sposób ich wartość odżywczą. Poza tym rośliny transgeniczne mają zastosowanie w medycynie, szczególnie przy produkcji szczepionek. Przeciwnicy podnoszą fakt, że GMO to zagrożenie dla bioróżnorodności. Nieznane są też długofalowe skutki ich stosowania. Np. może dojść do mutacji roślin GMO, a następnie powstania niezwykle odpornych superchwastów. Jedni i drudzy przyznają jednak, że jest za wcześnie, aby mówić jednoznacznie o skutkach upraw modyfikowanych genetycznie.
Trzeba więc dać czas nauce na rozstrzygnięcie, kto ma rację. Do tego czasu zezwolenia na uprawy powinny być wydawane wstrzemięźliwie, np. w wydzielonych strefach, a sam proces uprawy musi być starannie obserwowany. Mam nadzieję, że przyjmiemy w Polsce ustawę, która to ureguluje. Poza tym wszystkie produkty genetycznie modyfikowane i wytwarzane na bazie surowców GMO powinny być czytelnie oznakowane dla konsumentów. W Parlamencie Europejskim podjęto niedawno decyzję, zgodnie z którą produkty pochodzące od zwierząt żywionych genetycznie zmodyfikowaną paszą muszą zawierać informację na ten temat na opakowaniu. Do tej pory obowiązek znakowania dotyczył tylko produktów genetycznie modyfikowanych pochodzenia roślinnego. Jest to krok w dobrym kierunku.
Galicyjski Tygodniki Informacyjny TEMI - 20 maja 2009
Powrót do "Wiadomości" / Do góry