Podstawowym zadaniem polityki zagranicznej jest realizacja i ochrona polskiej racji stanu. To jest rzecz oczywista, można nawet powiedzieć: banalna. Co składa się na tę rację stanu? Przede wszystkim bezpieczeństwo militarne państwa. W tym wypadku, na szczęście, nie ma większych zagrożeń. Jesteśmy w NATO, aktywnie pracujemy nad nową formułą funkcjonowania Sojuszu. Jeśli coś mnie i SDPL niepokoi, to pewna nadgorliwość w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi, oparta na błędnym przekonaniu, że Polskę i USA mogą łączyć więzi strategiczne. Pan minister w swoim wystąpieniu tylko raz użył tego określenia, mówiąc o dialogu strategicznym, że jest już postęp w porównaniu z poprzednimi czasami, ale na tej sali duch tego strategicznego porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi ciągle się błąka.
Tymczasem dla Stanów Zjednoczonych strategiczne znaczenie mogą mieć stosunki tylko z Unią Europejską jako całością. To trzeba wreszcie przyjąć. Oczywiście poza tym z Rosją, Chinami, Pakistanem, Turcją, Indiami. Wiemy, dlaczego, i nie ma w tym nic dziwnego. Dlatego uważamy, że decyzja o wysłaniu dodatkowego kontyngentu wojsk do Afganistanu, 600 żołnierzy, była jednak przejawem tej nadgorliwości i ciągłego poszukiwania strategicznej więzi ze Stanami Zjednoczonymi. Socjaldemokracja Polska nie domagała się - w przeciwieństwie do innych partii lewicowych - natychmiastowego wycofania polskich oddziałów z Afganistanu, uznając, że trzeba dać Obamie szansę na realizację nowej strategii. Nie ma jednak najmniejszego powodu, aby narażać życie i zdrowie kolejnych setek żołnierzy, wysyłając ich na wojnę.
Niepokoi nas także pewna wstrzemięźliwość co do pozytywnego włączenia się polskiej dyplomacji w nową, globalną politykę zagraniczną amerykańską, która przecież zmieniła się i nie polega dzisiaj na promowaniu wyścigu zbrojeń, na naruszaniu prawa międzynarodowego czy na pochopnym używaniu sił. Czasami odnosimy wrażenie, że niektórzy nasi politycy i komentatorzy bardzo martwią się tym, że stosunki między Stanami Zjednoczonymi a Rosją ulegają poprawie. Uważają oni prawdopodobnie, że rangę i znaczenie Polski można budować jedynie w warunkach napięcia między tymi dwoma potęgami militarnymi. Otóż czas skończyć z takim postrzeganiem świata, a także miejsca i roli Polski w jego przemianach. To w jakiejś mierze dotyczy także rządu, dlatego że zamiast zabiegać o tarczę wcześniej, a teraz o baterię Patriotów, która na chwilę odwiedzi nasz kraj, Polska powinna spróbować - na miarę oczywiście swoich możliwości - wpisać się w program nowej polityki zagranicznej Baracka Obamy i w ten sposób budować swoją pozycję.
Polską racją stanu jest także zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego. To jest wprawdzie kwestia bardziej z dziedziny gospodarki niż polityki zagranicznej, ale trzeba przypomnieć, że to polska dyplomacja od dłuższego czasu poświęcała wiele uwagi gazociągowi Nord Stream, krytykując go i domagając się w tej sprawie zdecydowanych działań Unii Europejskiej. Sukcesu nie odnieśliśmy. Dziś trzeba zatem zaprzestać narzekania i skupić się na stworzeniu - zapoczątkowanego zresztą przez Polskę - europejskiego systemu bezpieczeństwa energetycznego. Jeżeli chcemy czuć się bezpieczni - bardziej bezpieczni - to musimy jak najszybciej wybudować połączenia polskiej sieci gazociągów z europejską siecią, a co do Gazociągu Północnego, to, zamiast lamentować, trzeba się do niego po prostu podłączyć.
Ogromnie istotnym zadaniem, właśnie racją stanu, jest skoncentrowanie polskiej polityki zagranicznej na umocnieniu pozycji Polski w Unii Europejskiej. SDPL pozytywnie ocenia dokonany na tym polu postęp. Dziś Polska jest ważnym partnerem dla największych krajów unijnych. Nasz głos naprawdę się liczy. Nawiasem mówiąc, to właśnie umocnienie naszej pozycji w Unii Europejskiej spowodowało także zmianę w stosunku Rosji do Polski, bo - jak to wielokrotnie podkreślaliśmy w przeszłości - droga do Moskwy, wbrew mapie, prowadziła i prowadzi przez Brukselę.
Przed nami prezydencja. Jest to szansa na zwiększenie wpływów Polski w Unii, ale oczywiście jest to także ryzyko, że tej szansy nie wykorzystamy czy że nie w pełni ją wykorzystamy. Dobrze, że rozpoczynamy dyskusję o priorytetach, jakie powinniśmy sobie wyznaczyć na okres prezydencji. Te propozycje, które przedstawił minister Sikorski, uważamy za sensowne. Przestrzegam jednak przed chciejstwem. Po pierwsze, prezydencja to, ze względu na wakacje i święta, zaledwie 4-4,5 miesiąca aktywnego życia politycznego. Po drugie, jeśli chce się cokolwiek doprowadzić do końca w czasie naszej prezydencji, to, biorąc pod uwagę samo opracowanie koncepcji i niezbędne uzgodnienia, prace trzeba zaczynać już dziś. Po trzecie, priorytety należy uzgodnić, o czym tu już była mowa, z Danią i z Cyprem, jako że razem będziemy stanowili prezydencyjne trio. Wreszcie sporo do powiedzenia będą mieli przewodniczący van Rompuy i lady Ashton - w końcu po to ich wybraliśmy. Te wszystkie elementy trzeba wziąć pod uwagę.
Dyskutując o priorytetach, nie zapominajmy, że prezydencja to przede wszystkim ogromny wysiłek organizacyjny i logistyczny. Setki polityków i urzędników unijnych będą codziennie przyjeżdżały do Polski i oni ocenią nie tyle nasze priorytety, ile naszą sprawność organizacyjną, logistyczną i nasze umiejętności negocjacyjne, bo to będzie do nas należało. Są, oczywiście, sprawy, w których mamy sporo do powiedzenia, i warto położyć na nie nacisk. Po pierwsze, jest to Partnerstwo Wschodnie. Za rok odbędzie się w Budapeszcie szczyt unijny poświęcony właśnie tej kwestii. Powinniśmy zabiegać o to, aby kolejne spotkanie ministrów spraw zagranicznych w sprawach Partnerstwa Wschodniego, w ramach spotkań, które odbywają się co roku, odbyło się w Polsce, podczas naszej prezydencji. A może, biorąc pod uwagę, że pierwszy szczyt planowany jest w Budapeszcie, należałoby zaproponować Węgrom, aby rok 2011 ogłosić rokiem polityki wschodniej Unii Europejskiej.
Po drugie, przed Unią Europejską stoi niezwykle ważne zadanie dotyczące ustalenia, jakie mechanizmy i zabezpieczenia należy wprowadzić, aby nie dopuścić do nagminnego przekraczania limitów deficytu budżetowego i długu publicznego przez kraje unijne. Ta kwestia może już wstrząsnęła Unią, a może być niezwykle niebezpieczna także dla strefy euro, do której aspirujemy. Polska ma sporo do powiedzenia w tej kwestii. Nasze konstytucyjne i ustawowe regulacje ustanawiające limity relacji długu publicznego do PKB, tak zwane progi ostrożnościowe, a także uprawnienia Komisji Nadzoru Finansowego, które zostały wykorzystane w stosowny sposób, upoważniają nas do aktywnego i merytorycznego występowania w tych sprawach na forum unijnym. Proponuję, aby bez względu na to, czy nazwiemy to priorytetem czy nie, rząd polski wystąpił z konkretną propozycją zawierającą skuteczny system zabezpieczenia Unii Europejskiej przed ekonomiczną nieodpowiedzialnością poszczególnych państw członkowskich. Taka propozycja postawi Polskę w centrum dyskusji o jednej z najważniejszych spraw dla Unii.
I wreszcie sprawa polskiej diaspory. O polityce wobec niej chciałbym powiedzieć kilka słów nie tylko jako polityk w imieniu SDPL, ale także jako przewodniczący sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Na bardzo pozytywną ocenę zasługuje opracowanie raportu o sytuacji Polonii i Polaków za granicą. Polecam go wszystkim, którzy chcą się czegoś na ten temat dowiedzieć. Jednak już z samego tego raportu wynika, jak ogromne są potrzeby i oczekiwania Polaków za granicą na różnorodne formy wsparcia ze strony macierzy. To jasne, że nie mamy dość pieniędzy, aby te wszystkie oczekiwania zaspokoić. Stwierdzam jednak z całą odpowiedzialnością, że środki, które co roku na ten cel przeznaczamy, ok. 180 mln zł, przy czym kwota ta realnie maleje z roku na rok, to mniej niż 0,5 promila budżetu. Za takie pieniądze żadnej sensownej polityki wobec diaspory prowadzić się nie da. Albo więc panie ministrze, pani minister, są państwo w stanie przekonać premiera, aby zwiększyć tę kwotę w kolejnym budżecie, albo trzeba zrezygnować z umieszczania polityki wobec polskiej diaspory wśród priorytetów polskiej polityki zagranicznej, bo nie ma co oszukiwać siebie i naszych rodaków za granicą. Komisja, której przewodniczę, opowiada się oczywiście za tym pierwszym rozwiązaniem, do czego szczerze zachęcam.
Na koniec Białoruś. Popierając politykę polskiego rządu wobec Białorusi, choć też przecież była krytykowana, przestrzegaliśmy, że będzie to długi i skomplikowany marsz. Widzimy zresztą, co się dzisiaj dzieje. Nie powinniśmy rezygnować z działań pozadyplomatycznych - chodzi o zwiększenie finansowania telewizji Biełsat, Radia Racja, o znaczne rozszerzenie programu stypendiów i staży w polskich urzędach dla młodych Białorusinów. Niestety wygląda na to, że w tej dziedzinie nic się nie dzieje, a przynajmniej nic na ten temat nie usłyszeliśmy. To poważny błąd. Apeluję o zmianę tego nastawienia, jeżeli nie chcemy wracać do tych samych spraw za pół roku czy za rok, kiedy okaże się, że negocjacje z Łukaszenką nie idą tak dobrze, jak byśmy sobie tego życzyli. Jeszcze jedno pytanie. Co z małym ruchem granicznym? Co z tym traktatem, który powinien być ratyfikowany tutaj w Sejmie? Jak do tej pory jeszcze go w Sejmie nie ma. To my powinniśmy być siłą, która przyspieszałaby te sprawy. Nie powinniśmy dawać Białorusi, rządowi białoruskiemu alibi pozwalającego na opóźnianie rozwiązania tej kwestii.
Panie Ministrze! Wysoka Izbo!
Polityka zagraniczna powinna być przedmiotem daleko posuniętego konsensusu pomiędzy rządem a opozycją. W polityce zagranicznej rządu Donalda Tuska SDPL odnajduje wiele wspólnych poglądów i pozytywnych elementów. Dostrzegamy także błędy i niedociągnięcia. Mówimy o jednych i o drugich. Przedstawiamy także własne propozycje, bo jesteśmy przekonani, że niezależnie od dzielących nas różnic w niektórych sprawach, chcemy tego samego - aby Polska była krajem pod każdym względem bezpiecznym i aby głos Polski liczył się w świecie.
Dziękuję.
Źródło: Stenogram sejmowy
Powrót do "Wystąpienia" / Do góry