Każda poważna partia polityczna powinna określać swoje miejsce na scenie politycznej: pokazywać jak jest usytuowana w stosunku do innych ugrupowań politycznych, jakie zajmuje stanowisko wobec węzłowych, zasadniczych problemów stojących przed krajem i obywatelami. Powinna to czynić stosunkowo często.
26 marca Socjaldemokracja Polska przedstawiła Deklarację programową. Jest ona krótka. Pisana małą czcionką zajmuje dwie strony, więc niektórzy mówią: A cóż to za program? Ich zdaniem program to powinno być dzieło opasłe, w którym znajdą się rozwiązania, czy propozycje rozwiązań wszystkich problemów - nie tylko tych, które już istnieją, ale najlepiej jeszcze tych, które wystąpią w przyszłości.
Otóż takich programów naprodukowano w Polsce już wiele i dzisiaj ślad po nich zaginął, albo też zapełniają różne stosy makulatury. To oczywiście nie znaczy, że nie powinniśmy poszerzyć naszego programu odnosząc się do zasadniczych kwestii, które stoją przed Polską. Chcę jednak powiedzieć, że ta deklaracja programowa w każdym swoim zdaniu zawierała wytyczną do działania. Zachęcam - nie tylko tu obecnych, ale wszystkich, którzy nas słuchają - żeby zapoznali się z tym dokumentem i jednocześnie z działaniem Socjaldemokracji, które - jak tu pokazała i omówiła przed chwilą Jolanta Banach - jest dokładnym wypełnianiem tego, co tam zapisaliśmy.
Program tworzymy nie tylko w ten sposób, że gdzieś w gabinetach siedzą tzw. zespoły programowe, które próbują przelać na papier jakieś złote myśli - choć oczywiście trzeba usiąść i zastanowić się nad pewnymi sformułowaniami. Tworzymy go poprzez nasze działanie, określanie naszego stosunku do różnych kwestii.
Pięć stanowisk, które państwu dzisiaj przedstawiliśmy, stanowi ważny fragment naszego programu.W dokumencie dotyczącym sytuacji na lewicy znajdują się sformułowania, które pokazują nasz stosunek do partii politycznych, do tego jak powinny one funkcjonować na scenie politycznej. W omówionym przed chwilą przez Józefa Piniora stanowisku w sprawie Unii Europejskiej jest potężny kawałek naszego programu dotyczącego części polityki zagranicznej - o ile w ogóle nasze stosunki z krajami Unii Europejskiej należy zaliczyć do polityki zagranicznej.
Nasze stanowisko w sprawie dalszej obecności wojsk polskich w Iraku zawiera nie tylko ustosunkowanie się do tej konkretnej sprawy, ale w swojej końcowej części także przypomnienie pewnych zasad, które zostały zapomniane, a które naszym zdaniem powinny być stosowane i są one częścią naszego programu. Podobnie jeśli chodzi o sprawę mediów publicznych czy wotum zaufania. Oceniając rząd Marka Belki nie ograniczamy się do suchego stwierdzenia, ale pokazujemy o co nam chodziło w tym specyficznym kontrakcie, który zawarliśmy z premierem i z którego wykonania rozliczaliśmy go co miesiąc.
Trzy filary, na których oparta była Deklaracja programowa, to uczciwe, sprawne państwo, wartości socjaldemokratyczne, Europa. Po sześciu miesiącach każdy może oczywiście dokonać samodzielnie oceny, czy wywiązujemy się ze swoich zobowiązań, czy realizujemy te hasła. My staramy się to pokazać nie tylko poprzez zapewnienia, ale także przypomnienie konkretnych działań.
Musimy także jako poważna, odpowiedzialna partia polityczna pokazać, po której stronie jesteśmy w ważnych kwestiach, w ważnych obszarach. Przeprowadzić linię podziału między nami i innymi ugrupowaniami politycznymi. Jest to istotne zwłaszcza dzisiaj, kiedy jesteśmy przed wotum zaufania i przed wyborami, bo niezależnie od tego czy te wybory odbędą się szybciej - gdyby Belka nie otrzymał wotum zaufania, czy też nieco później, czyli jak sądzimy na przełomie maja i czerwca przyszłego roku, to czasu jest mało.
Spróbuję dokonać takiej linii podziału w czterech obszarach, które uważam za najistotniejsze.
Ten pierwszy, to oczywiście jest nieustająca walka o uczciwe państwo, wolne od patologii. Powtarzamy to do znudzenia, ale trzeba to robić, ponieważ Polska musi wyjść ze strefy cienia, w której się znalazła. Drugi obszar, to polityka społeczno-gospodarcza, gdzie toczy się cały czas spór między koncepcjami neoliberalnymi i socjaldemokratycznymi. Trzeci, to obszar wolności obywatelskich. I wreszcie czwarty obszar, to miejsce Polski w świecie - przede wszystkim w Unii Europejskiej, ale także w świecie: określenie, po której stronie jesteśmy, w jakich sprawach będziemy stanowczo za, a kiedy będziemy stanowczo protestować.
W pierwszej sprawie: państwo polskie rzeczywiście przeżywa spory kryzys. Jest to kryzys instytucji demokratycznych, kryzys aparatu sprawiedliwości. Sądy są nierychliwe, prokuratury działają w sposób budzący poważne zastrzeżenia. Widzimy to na co dzień. Dość powszechnie pleni się przestępczość, zwłaszcza ta najbardziej dokuczliwa, najbardziej dotkliwa. Obywatele nie mają pewności, że państwo ich obroni wtedy, kiedy będą tego potrzebowali. To są fakty, których nie można zanegować. Korupcja, afery plenią się nie tylko w rządzie i w Sejmie, ale także w samorządach. Niejasne układy, zawłaszczanie państwa - to wszystko miało i niestety nadal ma miejsce. Dlatego walka o uczciwe państwo musi być priorytetem dla Socjaldemokracji Polskiej jako partii, która dobrze rozumie, że nie da się wdrożyć żadnego poważnego programu socjalnego i politycznego, jeżeli obywatele nie będą mieli minimum zaufania do państwa. A tego zaufania - nie ulega to najmniejszej wątpliwości - dzisiaj nie ma.
Czy tu jest jakaś linia podziału między nami, a innymi ugrupowaniami politycznymi? Teoretycznie mogłoby się wydawać, że nie ma. Wszystkie ugrupowania o tym mówią, wszystkie przyznają, że trzeba walczyć z układami, korupcją, nepotyzmem, kolesiostwem itd. Wiemy jednak, że gdy dwóch mówi to samo, to niekoniecznie robi to samo. Czy są jakieś kryteria, które pozwalają odróżnić tych, którzy nie tylko mówią, od tych, dla których jest to po prostu frazes? Są dwa takie kryteria. Pierwsze, to oczywiście zgłaszanie konkretnych propozycji i Socjaldemokracja takie propozycje zgłosiła.
Jedną z nich, niezwykle ważną, była propozycja opracowania przez rząd i wniesienia do Sejmu ustawy o powszechnym systemie konkursowym w całej administracji - na początek rządowej, a potem samorządowej. Chodzi przy tym o takie konkursy, w których byłoby wiadomo, kto się zgłosił, z jakimi kwalifikacjami, kogo wybrano i dlaczego. Rząd opracował ten projekt - za co mu chwała - i wniósł go do Sejmu. Ostatnio przeczytałem w "Gazecie Wyborczej" bardzo pochlebną opinię o nim. Wprawdzie autor - prawdopodobnie przez nieuwagę - nie zająknął się, kto był inicjatorem tego projektu, ale niech mu tam. Nie będziemy jednak walczyć o prawa autorskie, bo najważniejsze, żeby ten projekt wszedł w życie. Radzę przyglądać się jego losom, słuchać wypowiedzi wszystkich partii politycznych na ten temat, bo będzie to dla nich ważny test. Już gdzie niegdzie słyszymy z ust tych, którzy przed chwilą optowali za zdecydowaną walką z upartyjnianiem, zawłaszczaniem państwa, że to może za daleko idzie, może nie jest potrzebne, może nie w takiej skali itp. Wśród ugrupowań, które szykują się do władzy, są bowiem takie, którym wygodnie jest krytykować rząd za zawłaszczanie, ale które już myślą o tym, jak to one będą zawłaszczać.
Jest też drugie kryterium. Otóż, nie jest wiarygodna partia, która twierdzi, że walczy o uczciwe państwo i jednocześnie nie potrafi zrobić porządku we własnych szeregach. A są takie partie, których członkowie unikają aparatu sprawiedliwości, miesiącami nie stawiają się przed oblicze Temidy wymyślając różne preteksty. Po prawej stronie sceny politycznej jest partia, która ma pełne usta tego rodzaju frazesów, ale nie wyciąga żadnych konsekwencji wobec swoich członków: jednego oskarżonego o fałszowanie podpisów, drugiego, który głosował na dwie ręce - wprawdzie prawe, ale jednak - trzeciego, który działał na szkodę akcjonariuszy swojego banku, i wreszcie jeszcze kolejnego, bardzo znanego, który tak się przejął postulatem poprawy sytuacji mieszkaniowej społeczeństwa, że już sobie ją poprawił.
Mamy też partię, która wprawdzie publicznie mówi, że immunitet nie powinien chronić parlamentarzysty przed odpowiedzialnością karną - parlamentarzysta powinien stanąć przed obliczem Temidy i wybronić się, jeśli jest niewinny. Jednocześnie jednak parlamentarzyści tego ugrupowania - wprawdzie w tajnym głosowaniu, więc każdy potem mówi, że głosował inaczej - pozwolili swojemu koledze schować się za immunitetem. Więc najpierw trzeba zaprowadzić porządek we własnych szeregach - to jest pierwszy próg wiarygodności, a drugi to aktywność na tym polu. Myślę, że obywatele będą mogli szybko zorientować się, które z ugrupowań mówi serio, a które tylko żartuje.
W kwestii drugiej - polityki społeczno-gospodarczej, pokazaliśmy poprzez kontrakt z Markiem Belką i konkretne działania z jednej strony, jak rozumiemy konieczność oszczędzania, bo trzeba ratować finanse publicznych, a z drugiej - jak rozumiemy rozsądną politykę cięć. To co zaproponowaliśmy i czego się domagaliśmy od rządu było w pełni sensowne i uzasadnione. Taką politykę będziemy prowadzili w dalszym ciągu.
Jest pytanie, które dzieli dwa obozy - neoliberalny i socjaldemokratyczny: Czy ludziom, którzy są biedni, trzeba dawać wędkę, czy rybę? Jest to stara dyskusja. Odpowiadam tak: jednym trzeba dawać wędkę, ale tam gdzie w stawie nie ma ryb, tam trzeba dać rybę. Niestety, praktycznie nie ma na świecie kraju, może poza Emiratami Arabskimi, czy Kuwejtem, w którym nie byłoby ludzi biednych. Nie ma kraju, w którym nie byłoby ludzi bezrobotnych. W gospodarce rynkowej to jest niestety stały fragment rzeczywistości. Jednocześnie jednak funkcjonuje system opieki i pomocy socjalnej, która jest trafnie ukierunkowana i pozwala tym ludziom żyć godnie - nie dostatnio, ale godnie.
Z całą stanowczością będziemy o to walczyć. Jednym z warunków postawionych Markowi Belce w kontrakcie, jaki z nim zawarliśmy, było uwzględnienie w projekcie budżetu środków na walkę z głodem w polskich rodzinach. Wcześniej w Polsce nie mówiono o głodzie, bo to przecież wstyd. Tymczasem trzeba o tym mówić głośno, a nawet krzyczeć. Premier zrealizował nasz warunek i w projekcie budżetu na 2005 r. znalazły się po raz pierwszy środki na ten cel. Domagaliśmy się stworzenia funduszu stypendialnego dla uczniów szkół średnich i gimnazjalnych po to, by umożliwić wyrównywanie szans na tym poziomie. Fundusz także stał się faktem ujętym w projekcie budżetu. W taki sposób rozumiemy naszą rolę. Tak chcemy tymi skromnymi środkami - bo Polska przecież nie jest krajem bogatym i nie ma ogromnego budżetu - dysponować.
Jest to wreszcie kwestia praw pracowniczych, stosunku do pewnych form dyskryminacji, które mają miejsce na rynku pracy. Otóż, w konflikcie między silniejszym a słabszym Socjaldemokracja będzie zawsze stawała po stronie słabszego - czy to się komu podoba, czy nie. Doceniamy rolę pracodawców, ale tam gdzie będzie dochodziło do ostrego konfliktu między pracodawcami a pracownikami nasze miejsce będzie po stronie tych drugich. Tam gdzie właściciele kamienic będą próbowali narzucić swoje reguły gry lokatorom, na ogół niezasobnym, tam będziemy stawali po stronie lokatorów.
Jednocześnie jednak tam, gdzie wielcy przedsiębiorcy będą próbowali narzucić swoje monopolistyczne praktyki drobnym przedsiębiorcom, będziemy stawali po stronie drobnych przedsiębiorców.
Jesteśmy zdecydowanie za tym, żeby przedsiębiorcom stwarzać warunki do inwestowania i tworzenia miejsc pracy. Będziemy działać na rzecz tego, żeby aparat skarbowy nie prześladował dobrych, uczciwych przedsiębiorców, a sądy gospodarcze działały sprawniej. Będziemy domagać się - już to robimy, nasze stanowisko w sprawie podwyższenia składek na ZUS jest tego widomym dowodem - żeby fiskus ich nie gnębił. Z jednej strony musi być pewna sprawiedliwość w tym względzie, ale z drugiej strony przedsiębiorcy nie są "dojną krową", która na zawołanie dostarcza pieniędzy.
Obszar trzeci - wolności obywatelskie. Przez całe lata zdawało nam się, iż osiągnęliśmy już taki poziom wolności obywatelskich, realizacji praw człowieka, że właściwie nie będzie już nigdy potrzeby o tym mówić. Niestety, na skutek poważnego osłabienia lewicy - z własnej winy oczywiście, ale stało się ono faktem - oraz łatwości krytyki, jakiej można lewicę poddawać, mamy do czynienia z potężną ofensywą prawicy, i to tej skrajnej, radykalnej, antyeuropejskiej, zacietrzewionej. Widzimy to w Sejmie, widzimy w samorządach różnych szczebli, a także w niektórych mediach.
Uważamy, że jest to wielkie zagrożenie dla przyszłości Polski. W stanowisku, które dotyczy sytuacji na lewicy, wyraźnie o tym piszemy. Mamy swoje rachunki krzywd z Sojuszem Lewicy Demokratycznej, mówimy jasno, co musi być zmienione, żeby nasze kontakty ożywiły się. Jednocześnie wyraźnie stwierdzamy, że naszym głównym przeciwnikiem nie jest żadne ugrupowanie lewicowe, ale zacietrzewiona i pchająca nas w stronę Ciemnogrodu prawica.
Mamy dzisiaj w Polsce wielu ludzi niezadowolonych - ze swoich warunków materialnych, z niemożliwości awansu, z nepotycznych, kumoterskich praktyk, które są na porządku dziennym w administracji publicznej. Mamy także grupy, które odczuwają boleśnie narzucanie im i całemu społeczeństwu praw i obyczajów, które godzą w ich wolność.
Wśród niezadowolonych z powodu poczucia, że ich prawa i wolność są ograniczane, znajdują się kobiety, które na tych samych stanowiskach otrzymują niższe wynagrodzenia niż mężczyźni. Kobiety zmuszane do nielegalnego - bo legalnie przecież nie wolno - zabiegu przerywania ciąży; ryzykują zdrowiem, a czasem życiem płacąc przy tym ogromne jak na ich możliwości pieniądze. Podziemie aborcyjne, które idzie w dziesiątki tysięcy przypadków jakoś nie oburza tych wszystkich, którzy mają pełne usta frazesów o ochronie życia poczętego. To są także osoby, które pragną dziecka, a nie stać ich na zabieg in vitro, zresztą zdaniem moralistów z prawicy również bardzo podejrzany. To są obywatele polscy o innej narodowości, którym od czasu do czasu niektórzy politycy dają do zrozumienia, że nie są nasi. To są osoby o innej orientacji seksualnej poniżane w majestacie prawa i obrzucane kamieniami przez wygolonych młodzieńców. To są artyści, których dzieła są bezkarnie niszczone, wystawy zamykane, a oni sami zaskarżani do sądu, bo podobno urazili czyjeś uczucia. To są ci wszyscy obywatele, którzy chcą sami decydować o tym, na co mają ochotę w niedzielę. Jeśli chcą pójść do hipermarketu - pójdą do hipermarketu, jeśli chcą do Kościoła - pójdą do Kościoła, a jeśli chcą leżeć do góry brzuchem - będą leżeć do góry brzuchem.
Kiedy słucham niektórych apologetów tej nowej-starej moralności, to czekam tylko na moment, kiedy wystąpi pierwszy z nich i zażąda, żeby z programów, z podręczników szkolnych wykreślić wreszcie tę teorię Darwina. Dlatego chcę jasno powiedzieć tym, którzy mają jakieś wątpliwości co do programu Socjaldemokracji w tej dziedzinie, że jesteśmy za równym statusem kobiet i mężczyzn, i będziemy popierać i zgłaszać wszelkie inicjatywy w tym zakresie. Jesteśmy za liberalizacją ustawy o przerywaniu ciąży, ponieważ ta, która obowiązuje, krzywdzi kobiety i spycha je w podziemie. Jesteśmy za tym, żeby mniejszości narodowe, które w Polsce żyją, czuły się tutaj dokładnie tak jak my, czyli jak u siebie w domu. I wreszcie jesteśmy za uznaniem, że dzisiaj na świecie i także w Polsce są osoby o innej orientacji seksualnej, które też mają swoje prawa. Będziemy zdecydowanie protestować - i żądać, gdy okaże się to konieczne, podjęcia działań przez organy ścigania - przeciwko łamaniu prawa, niszczeniu dzieł artystycznych, moralnemu terroryzowaniu artystów oraz próbom wprowadzania swego rodzaju cenzury obyczajowej zgodnej z poglądami i obyczajami tych, którzy się jej domagają.
Na tym tle parę słów na temat stosunku Socjaldemokracji do kościołów, a zwłaszcza do Kościoła katolickiego w Polsce. To o czym mówiłem w sprawie wolności i praw człowieka nie dotyczy bowiem stosunków między państwem a Kościołem oraz między partią polityczną a Kościołem. To są sprawy stosunków społecznych, wobec których zarówno partie polityczne, jak i Kościół, który ma prawo oddziaływać na swoich wiernych, zajmują swoje stanowisko. Ale istnieje oczywiście także przestrzeń stosunków między państwem, a Kościołem. Ona rozpościera się tam, gdzie zawierane są porozumienia, gdzie przestrzegane są pewne obyczaje.
Socjaldemokracja jest za państwem świeckim, za tym, żeby to co cesarskie zostało oddane cesarzowi, a to co boskie Bogu. Jeśli jednak chcemy być partią odpowiedzialną, musimy się odpowiednio zachowywać. To nie ważne, ile procent poparcia mamy w słupkach sondażowych: 4 czy 7. Partia jest odpowiedzialna lub nie, niezależnie od tego czy jest mała, czy jest duża. Co więcej - jeżeli chce być duża, to jako mała musi być odpowiedzialna.
Otóż Kościół, zwłaszcza Kościół katolicki jest instytucją szczególną. To nie jest organizacja, która wczoraj powstała, jutro zniknie i można ją traktować jak hetkę-pętelkę. W Polsce Kościół katolicki wyróżnia się na tle wielu innych kościołów czymś bardzo ważnym. Wszyscy znamy historię. Przez wiele lat utraty niepodległości Kościół katolicki był ostoją polskości. W czasie okupacji, w przeciwieństwie do wielu innych kościołów, nigdy nie kolaborował z okupantem. Trzeba o tym pamiętać.
W świadomości Polaków obraz Kościoła jest szczególny. W związku z tym Polacy wprawdzie nie lubią, kiedy proboszczowie i biskupi wtrącają się do polityki i zaglądają im pod kołdrę. Nie lubią jednak także, jeśli politycy traktują Kościół jak chłopca do bicia. Dlatego jeśli mamy zastrzeżenia, a mamy - zastanawiamy się, czy Fundusz kościelny, czyli pieniądze z budżetu powinny być nadal wypłacane w tej wysokości i w takim zakresie - jeśli w ogóle - instytucji, która ma własne dochody, do końca zresztą nie ujawnione - to powinniśmy te sprawy załatwiać w sposób cywilizowany, jak przystało na poważną partię. Zgłaszając projekt trzeba go skonsultować z zainteresowanymi, których on dotyczy.
Dlatego nie podoba nam się sposób, w jaki Sojusz Lewicy Demokratycznej wyszedł z koncepcją likwidacji Funduszu kościelnego. Kiedyś bym to nazwał harcerstwem, ale po tym jak już to raz zrobiłem przy podobnej okazji harcerze przysłali mi pismo z wyrazami oburzenia. Napisali, że harcerz to jest taki człowiek, który bardzo starannie planuje to co ma zrobić. To prawda.
Socjaldemokracja ma zastrzeżenia dotyczące niektórych aspektów systemu podatkowego, jakim podlega Kościół. Przygotowujemy w tej sprawie określone zmiany. Zapewniam jednak, że poprosimy kościoły o opinię, zanim podejmiemy ostateczną decyzję. Tak się po prostu postępuje w cywilizowanym państwie. W przeciwnym wypadku wybuchają wojny i wojenki, które do niczego nie prowadzą, lecz tylko antagonizują ludzi. Przyciągają na chwilę do partii radykalnych antyklerykałów, ale odstręczają ludzi obawiających się polityków, których jedynym sposobem na życie jest wywoływanie wojen. A więc w stosunkach z Kościołem musi obowiązywać zasada przyjaznego rozdziału Kościoła od państwa i jednocześnie poważnego traktowania się przez obie strony.
Warto zresztą zauważyć, że spór między lewicą a prawicą, o którym tak mało się mówi - niektórzy nawet twierdzą, że właściwie nie ma ani lewicy, ani prawicy, więc te podziały są sztuczne - dotyczy także stosunku do tradycji. Prawica jest do nie przywiązana, uważa, że tradycja powinna być pielęgnowana. My powiadamy: jest tradycja dobra i zła. "Gość w dom, Bóg w dom" - to wspaniała tradycja i lewica jak najbardziej chce ją kultywować. Pewnie znajdziemy jeszcze szereg tego rodzaju przykładów na dobrą tradycję, ale przecież są też inne. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu kobiety nie miały prawa głosu w wyborach. Czy to jest tradycja, którą trzeba kontynuować? Kościół wtedy też nie protestował przeciwko temu. Jeszcze nie tak dawno niedopuszczalne były rozwody, a nieślubne dzieci nie miały żadnych praw. Jeszcze nie tak dawno konkubinat był czymś grzesznym i wyklętym. Jeszcze nie tak dawno dzieci w szkołach karano chłostą. To wszystko jest tradycja, z którą rozstaliśmy się i bardzo dobrze.
A zatem jesteśmy za tym, żeby Polska była modernizowana, otwarta na nowe prądy i nowe idee, żeby toczyła się dyskusja na te tematy, ale nie w atmosferze wzajemnych oskarżeń, lecz w atmosferze powagi i przede wszystkim przy użyciu rozumu.
I ostatni obszar - Europa. Mówił o niej Józef Pinior, więc dodam tylko tyle, że walka o miejsce Polski w świecie toczy się nadal. Ugrupowania, które były przeciwko wejściu Polski do Unii Europejskiej nie złożyły broni i dzisiaj próbują tylnymi czy innymi drzwiami wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej. W sprzeciwie wobec Konstytucji Europejskiej, po całej dyskusji na ten temat, Polska została sama. 24 kraje godziły się na określony wariant. Politycy antyunijni mówili: nie, do końca nie, i zamierzają tak postępować za każdym razem. W życiu prywatnym nazywa się to bufonada i zarozumialstwo. Tam potrafimy to właściwie określić, tutaj jakoś nie.
Co się kryje za tego rodzaju głosami? Czy tylko niezrozumienie? Nie. Mamy do czynienia z ugrupowaniami, które chętnie doprowadzą do skłócenia Polski ze wszystkimi pozostałymi członkami Unii Europejskiej, a jak już do tego dojdzie i znajdziemy się w sytuacji, kiedy nasze postulaty nie będą tam realizowane, to postawią wniosek o referendum w sprawie wystąpienia z Unii Europejskiej. To jest ta droga i trzeba się temu przeciwstawić. Socjaldemokracja jako pierwsza - po parafowaniu Konstytucji Europejskiej przez premiera Belkę - i chyba jako jedyna, bo nie pamiętam wyraźnego komunikatu ze strony SLD, wyraziła jasno nasze stanowisko: To była dobra decyzja i trzeba to odważnie głosić, bo tu przebiega linia podziału. Społeczeństwo nas poprze, nie mam najmniejszych wątpliwości. Za chwilę rozpoczniemy przygotowania do referendum i będziemy mieli do odegrania wielką rolę w tej debacie. Trzeba stanąć naprzeciw tych wszystkich, którzy dmą w trąbkę patriotyczną, bowiem ten rodzaj patriotyzmu prowadzi do osamotnienia Polski na arenie międzynarodowej, a nie jesteśmy potęgą ekonomiczną, ani ludnościową, która może sobie na to pozwolić. Polska musi umieć współżyć z innymi krajami. Bronić swoich interesów, ale rozumieć, że inni też je mają i że trzeba szukać kompromisu.
Ostatnim przykładem jest kwestia rezolucji niemieckiej. Socjaldemokracja - po poprawkach, które na nasz wniosek zostały tam wprowadzone - podpisała się pod tą rezolucją, uważając, że w sytuacji, w której niemieccy politycy nie chcą zrozumieć polskich obaw trzeba uderzyć pięścią w stół. Uderzyliśmy i dało to efekty. Dzisiaj jednak mamy do czynienia z próbą eskalacji tego konfliktu. Są ugrupowania, które próbują jeszcze podgrzać tę wodę, mimo że już się gotuje.
Jest wniosek o odwołanie ministra Cimoszewicza, jest żądanie, żeby zwrócić się do Niemców, aby wypłacali reparacje itd. itd. To jest polityka samobójcza, chociaż motywowana patriotyzmem. Jeszcze raz podkreślam: o interesy Polski trzeba dbać rozsądnie, a dęcie w trąbkę, czy walenie w bębny patriotyczne przez część polityków ma tak naprawdę zupełnie inny cel: skłócić nas ze wszystkimi, po czym powiedzieć: - Ten wybór był zły. Otóż, Szanowne Koleżanki i Koledzy: Ten wybór był dobry i będziemy go bronić.
Koleżanki i Koledzy! Jesteśmy jako partia w fazie rozwoju, w fazie poszukiwania najlepszych rozwiązań, w tym także organizacyjnych. Nasze wzajemne kontakty nie są jeszcze tak dobre jakbyśmy chcieli, będziemy starali się je ulepszać.
Czasami niektórych z nas ogarnia zwątpienie, czy damy radę, czy zdołamy się przebić do świadomości Polaków, czy nam zaufają, czy to wszystko co robimy ma sens. Mogę powiedzieć tyle: na pewno chcemy uczciwego państwa, do którego obywatele będą mieli zaufanie. Chcemy, aby była w tym państwie stosowana zasada solidarności i sprawiedliwości społecznej, a jednocześnie racjonalności ekonomicznej. Chcemy, żeby było to państwo tolerancji światopoglądowej i tolerancji dla inności - pod warunkiem, że nie narusza to praw i wolności innych ludzi. Nie chcemy, żeby ktokolwiek narzucał nam swoje normy moralne. Chcemy korzystać z doświadczeń innych krajów, a także pomagać krajom, które takiej pomocy od nas oczekują. Takiej Polski chcemy. I taka Polska, Koleżanki i Koledzy, choć czasami wydaje się, że jest bardzo odległa - jest możliwa. Trzeba w to wierzyć. Jeżeli jest ona marzeniem, a jest na pewno, milionów Polaków to musi być także naszym celem i musimy zrobić wszystko, aby nasi wyborcy-obywatele przekonali się, że mamy program i do takiej właśnie Polski dążymy.
I bardzo Was proszę. Oczywiście, wszyscy czytamy słupki sondaży. Raz jest wyżej, raz jest niżej, ale nie pytajmy ciągle wyborców, co oni nam mogą dać. Czy na nas zagłosują? Zapytajmy ich, co my możemy dać im, co my możemy dać Polsce? I zróbmy to, co nam powiedzą - a wtedy wygramy na pewno.
Źródło: www.borowski.pl
Powrót do "Wystąpienia" / Do góry