Marek Borowski lider SDPL przedstawia plan polityczny. Proponuje, by SLD-UP podpisało z innymi klubami sejmowymi uchwały o samorozwiązaniu Sejmu, a wybory odbyły się 7 listopada
Jaki jest Pana idealny plan na najbliższy czas?
Marek Borowski: Jest powszechnie znany, bo powtarzałem go wielokrotnie. Politycy udają jednak, że go nie znają. Otóż uważamy, że ten Sejm powinien: uchwalić ustawę zdrowotną, przygotować projekt budżetu na przyszły rok - nie uchwalać, lecz tylko przygotować, uchwalić niezbędne dla budżetu ustawy planu Hausnera, np. o waloryzacji emerytur, uchwalić kilka ustaw niezbędnych do tego, aby Polska mogła wykorzystać pieniądze unijne, np. ustawę o Państwowej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości, uchwalić prezydencki projekt ustawy o szkolnictwie wyższym, którego domaga się środowisko naukowe. Być może jeszcze jakieś ustawy.
Te projekty wymagają pracy Sejmu co najmniej do końca września, a potem jeszcze czasu na poprawki Senatu.
A co z zaproponowaną przez PO zmianą w ordynacji wyborczej?
- Jeśli chodzi o niedopuszczenie do parlamentu osób prawomocnie skazanych, to trzeba to przeprowadzić. Jeśli zaś chodzi o wprowadzenie okręgów jednomandatowych, to gmeranie w ordynacji na kilka miesięcy przed wyborami nie wydaje mi się sensowne. Tym bardziej że do realizacji tego projektu trzeba by zmienić konstytucję.
A co marszałek Józef Oleksy powinien zrobić z wynikiem głosowania nad raportem Sejmu w sprawie Rywina?
- SDPL głosowała przeciw raportowi Ziobry. Jest to przykład zacietrzewienia politycznego. Apeluję jednak do marszałka, aby tę sprawę jednoznacznie zamknął. Sejm przyjął raport posła Ziobry, i tyle. Konkluzje tego raportu nie są dla nikogo żadnym nakazem. Jeśli są posłowie, którzy chcą kierować kogokolwiek przed Trybunał Stanu, to mogliby to zrobić z raportem albo bez niego.
A więc kiedy wybory?
- Z wyliczonych powodów data 8 sierpnia jako termin wyborów jest fatalna. Nie tylko ze względu na wakacje, ale i dlatego, że wybory wcięłyby się w tok prac Sejmu. Nawet termin 5 września, który proponują niektórzy politycy, nie dawałby szans na skończenie niezbędnych prac ustawodawczych.
Dlatego SDPL zgłasza pomysł zawarcia umowy politycznej przez kluby sejmowe, a przede wszystkim kluby SLD-UP. Podpisałyby się one już teraz pod projektem uchwały o samorozwiązaniu Sejmu.
Kto by się miał podpisać? Wszyscy członkowie klubów?
- Wystarczy, by kierownictwo SLD-UP zagwarantowało, że do tego dojdzie. Muszą to przedyskutować ze swoimi klubami, a nie sądzę, by umowy publicznie zawartej ktokolwiek odważył się później nie respektować.
Taki projekt uchwały zostałby złożony w lasce marszałkowskiej z prośbą do marszałka, aby został uchwalony 23 września. Wtedy wybory odbyłyby się 7 listopada.
Dlaczego to jest dobra data?
- Bo wtedy ten Sejm ma czas na pracę nad potrzebnymi ustawami, a przyszły rząd - na pracę nad projektem budżetu. Jeśli ten pakt zostałby zatwierdzony, SDPL jest gotowa poprzeć rząd Marka Belki i zobowiązać się do poparcia tak zarysowanego jego programu. Rząd zyskałby w ten sposób szansę na cywilizowane funkcjonowanie. Ponieważ prezydent nie wyklucza wyborów jesienią, nasza propozycja idealnie się wpasowuje w chęci prezydenta.
Wierzy Pan w pracę Sejmu w trakcie kampanii do parlamentu?
- W ogóle wierzę w pracę. Gdyby wybory miały się odbyć w listopadzie, to kampania zacznie się we wrześniu, po wakacjach. Proponuję, aby posłowie zrezygnowali z wakacji i pracowali intensywnie, zwłaszcza nad ustawą zdrowotną.
Może się wstrzymacie od głosu przy wotum zaufania dla Belki?
- Jeśli rząd nie będzie miał stabilnego i zdyscyplinowanego zaplecza, które pozwoli mu realizować program przez następne dziesięć miesięcy czy rok, to chaos i niemoc będą kontynuowane, a my, wstrzymując się, przyłożymy do tego rękę. Wszyscy powiedzą, że chodziło nam o stołki sejmowe.
Dlaczego się Pan wcześniej nie zbuntował wobec SLD?
- Wcześniej nie narosła masa krytyczna. Teoretycznie mogłem to zrobić w czerwcu 2003 r., po kongresie SLD, który odrzucił moje propozycje zmian w funkcjonowaniu partii. Wtedy wyszedłbym sam, no, może z Izabellą Sierakowską. Politycznie byłoby to bez znaczenia.
Teraz też po wyborach może Pan nie mieć politycznego znaczenia.
- Ryzyko jest wpisane w życie polityka.
Rozmawiała Ewa Milewicz
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Powrót do "Wywiady" / Do góry | | | |
|