Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 21.01.06 / Powrót

Polityka zawłaszczania - "Sygnały Dnia"

Rozmawiał Juliusz Głuski

Juliusz Głuski: Marek Borowski, lider Socjaldemokracji Polskiej, witamy.

Marek Borowski: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

J.G.: Czy – pana zdaniem – groźba wcześniejszych wyborów została rzeczywiście odsunięta w czasie, tak jak twierdzi wielu polityków?
M.B.:Nie wierzę w to, żeby bracia Kaczyńscy (bo mówię tu o braciach cały czas, mimo iż jeden z nich jest już prezydentem RP, ale widać wyraźnie, iż bardzo ściśle współdziała z Jarosławem Kaczyńskim) wyzbyli się chęci zawłaszczenia wszystkiego, co jest możliwe w Polsce, a perspektywa przyspieszonych wyborów ma temu służyć. Przy czym stało się jednak coś, czego nie przewidzieli, mianowicie uknuty został pewien plan i muszę powiedzieć, że charakter tego planu budzi największy niepokój o intencje tego układu rządzącego, który w tej chwili kieruje Polską. Plan ten polegał na tym, żeby ten Sejm naprawdę rozwiązać, ale stworzyć takie warunki, aby Prawo i Sprawiedliwość miało największe szanse na wygranie tych wyborów.

J.G.: Ale Jarosław Kaczyński twierdzi, że chodzi o znalezienie stabilnej, trwałej większości do poparcia rządu Marcinkiewicza.

M.B.: Oczywiście, twierdzić można różne rzeczy i taką zasłonę dymną można stawiać. Natomiast plan wyglądał następująco – cały Parlament, ba, Parlament, wszyscy – pan, ja – wszyscy wiedzieliśmy, że budżet powinien być przedstawiony prezydentowi do 19 lutego. Jeśli nie zostanie przedstawiony w tym terminie, prezydent ma możliwość, prawo rozwiązać ten Sejm. I tak było od lat i wszyscy wiedzieli, na czym to polega.

J.G.: No tak, a potem pojawiła się druga ekspertyza, ale w tej chwili...

M.B.: Ale nie, nie, proszę pana, nie chodzi o to, że się pojawiła druga ekspertyza. Plan polegał na tym, że 2 lutego pan prezydent Lech Kaczyński miał ogłosić narodowi, że jest w posiadaniu innych ekspertyz i w związku z tym rozwiązuje Sejm. I następne wybory odbywają się po 45 dniach. Każdy, kto brał udział w wyborach, wie, że 45 dni to jest okres niezwykle krótki i jeżeli wcześniej się do tego nikt nie przygotował, to wygrają tylko ci, którzy byli przygotowani. Przygotowane było Prawo i Sprawiedliwość. Ten plan spalił na panewce, bo nastąpił przeciek, okazało się, że są jakieś ekspertyzy i w tej chwili bracia Kaczyńscy muszą znaleźć plan rezerwowy, awaryjny.

J.G.: W tej chwili marszałek Sejmu i politycy, również opozycji, będą apelować do prezydenta o to, by nie kierował się terminami przy podejmowaniu decyzji w sprawie budżetu, w sprawie rozpisania przedterminowych wyborów. Ale czy – pana zdaniem – jednak jest szansa na to, że będzie stabilna większość i że może jednak będzie POPiS? Bo po wczorajszych negocjacjach, po wczorajszych konsultacjach między Donaldem Tuskiem a prezydentem Lechem Kaczyńskim można wnioskować, że atmosfera się nieco ociepliła i że jest nadzieja na to, że może dojdzie do jakiejś koalicji, jeśli nie między Prawem i Sprawiedliwością i Platformą Obywatelską, to może do takiej koalicji programowej między innymi partiami i PiS-em.

M.B.: Jarosław Kaczyński albo partnera czy partnerów koalicyjnych sobie podporządkuje całkowicie, albo spokoju nie będzie. Będą wtedy albo wybory, albo ciągle kryzysy. Taka jest natura polityki prowadzonej przez Jarosława Kaczyńskiego zawsze wtedy, kiedy mógł ją prowadzić. Wtedy, kiedy ją prowadził razem z premierem Olszewskim w roku 1991, było dokładnie tak samo, tyle że szybko się na szczęście skończyło. Niestety, dzisiaj mamy do czynienia z politykami i z polityką, która narusza podstawowe zasady państwa prawnego, która zmierza do kompletnego zawłaszczenia państwa, wszystkich stanowisk. I to nie tylko chodzi o te najwyższe, wybieralne, gdzie w końcu wybiera naród czy wybiera większość, ale także te, które nie powinny podlegać politycznemu nadaniu. Na przykład dowiadujemy się, (zresztą to w ramach tego tzw. planu stabilizacyjnego taki projekt ustawy przewidziano), że zamierza się zmienić ustawę o służbie cywilnej - służbie, która ma być takim kośćcem państwa odpartyjnionego, czyli chodzi o ludzi, którzy są dobrze wykształceni, znają języki, nie należą do partii politycznej.

J.G.: Czy – pana zdaniem – Jarosław Kaczyński chce upartyjnić służbę cywilną?

M.B.: Ale on już upartyjnia państwo. Ostatnio zwolnił wszystkich dyrektorów Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Pytam się, o co chodzi? Przecież nie o to, że na czele tej Agencji ma stanąć człowiek Jarosława Kaczyńskiego. To ja rozumiem. Ale dlaczego wszystkich dyrektorów zwalniać? Teraz się dowiadujemy, że trzeba zmienić ustawę o służbie cywilnej, zlikwidować konkursy. Co znaczy zlikwidować konkursy? To znaczy swoich kolesiów tam po prostu wstawiać, i to z reguły niekompetentnych, bo gdyby byli kompetentni, to wygrywaliby konkursy.

J.G.: W takim razie czy jest pan gotowy stworzyć jakąś alternatywę dla rządów PiS-u? Mam na myśli podpisanie umowy między partiami lewicowym. Kiedy do tego dojdzie?

M.B.: Tu trzeba wykazać, oczywiście, sporo pokory wobec sytuacji, wobec tego, co nastąpiło po rządach SLD. Lewica dzisiaj nie jest w stanie przejąć rządów. Lewica dzisiaj może przede wszystkim wyciągnąć wnioski z przeszłości, to po pierwsze. Te wnioski zostały w znacznym stopniu wyciągnięte. Powstała Socjaldemokracja Polska, która wszystkie praktyki, które doprowadziły do klęski lewicy, zdecydowanie porzuciła .

J.G.: Ale wyborów nie wygrała.

M.B.: Nie wszystko się od razu przebija. To nie jest proste utworzyć partię polityczną z niczego, można powiedzieć, i wygrać wybory. Nastąpiły również zmiany w SLD, trzeba je dostrzec.

J.G.: A co tak naprawdę zmieniło się w SLD, oprócz tego, że jest młodzież, lider i starzy działacze partyjni już tak często nie wypowiadają się w mediach? Przecież nikt ich z partii nie wyrzucił.

M.B.: Proszę pana, to jest pewien proces. On tak szybko nie następuje i, oczywiście, dzisiaj nie moglibyśmy powiedzieć, że jeśli chodzi o SLD, wszystkie przyczyny, dla których nastąpił podział, zostały usunięte. Tylko że dzisiaj jest sytuacja, iż w Polsce zaczyna rządzić grupa trzymająca władzę - tak bym to określił - która chce zawłaszczyć całe państwo i narzucić pewną ideologię wszystkim obywatelom bez względu na to, czy się z tym zgadzają, czy nie. W związku z tym nasza propozycja jest taka, aby budować szeroki front ugrupowań i ludzi...

J.G.: Z jakimi partiami?

M.B.: Partie się będą musiały same określić. Chodzi o pewien fundament, na którym to powinno być budowane. Otóż...

J.G.: SLD, Zieloni (...)

M.B.: Otóż ten fundament to są takie kwestie, jak państwo prawne, jak wolności i prawa człowieka, jak rozwój społeczeństwa obywatelskiego, jak tolerancja i poszanowanie praw mniejszości i wreszcie sprzeciw wobec jakichkolwiek prób upartyjniania i zawłaszczania państwa. Na koniec to jest kwestia stosunków z Unią Europejską. To nie mogą być stosunki polegające tylko na tym, że staramy się wyrwać jak największy kawałek tortu, chociaż, oczywiście, każdy rząd powinien to robić. Tu chodzi o to, żeby Polska była jednym z liderów integracji europejskiej. I do tego sensowna, długofalowa polityka społeczna i gospodarcza, której ten rząd nie ma.

J.G.: To w takim razie które partie mogłyby wejść do tej jednej, wspólnej koalicji?

M.B.: Ja nie wyznaczam miejsca partiom, bo to byłoby wielkie zarozumialstwo, gdybym powiedział, że te mogą, a te nie mogą.

J.G.: A koalicja pana marzeń?

M.B.: O, to pan dobrze określił, taka koalicja oczekiwana, marzeń. Kiedy patrzę na partie polityczne, które wypowiadają się i podejmują stanowiska i uchwały w obecnej sytuacji, to wydaje mi się, że istnieje w tym względzie, o którym tu mówiłem, w sensie wartości już duża zbieżność. Nie mówię jednolitość, ale duża zbieżność również z takimi partiami, jak Partia Demokratyczna czy Zieloni, czy inne drobniejsze partie...

J.G.: Unia Pracy.

M.B.: ...ale przede wszystkim środowiska. W Polsce 60% ludzi nie poszło do wyborów i z tych 60% zniechęconych część jest już dzisiaj silnie zniesmaczona tymi rządami. Im trzeba również dać alternatywę polityczną.

J.G.: Czy pan również liczy na wsparcie byłego prezydenta, tak jak lider SLD?

M.B.: O wsparciu byłego prezydenta mówiliśmy w przypadku szybkich, nagłych wyborów, czyli o wsparciu w kampanii wyborczej. Tu, rzecz jasna, zależy nam na poparciu wszystkich autorytetów, ludzi, którzy niekoniecznie muszą startować z list wyborczych do Sejmu czy do Senatu, ale gotowi są publicznie się wypowiedzieć i przestrzec społeczeństwo przed skutkami rządów Jarosława Kaczyńskiego i Prawa i Sprawiedliwości. Ta partia buduje jakieś społeczeństwo strachu i podejrzliwości. Centralne Biuro Antykorupcyjne, które chce się powołać do walki z korupcją - pięknie, bardzo dobrze, ale na jego czele ma stanąć czystej wody polityk – pan Mariusz Kamiński, poseł PiS-u, który zapowiedział, że między innymi będzie śledził i polityków.

J.G.: Ale sam pomysł powołania takiego Biura jest zły, pana zdaniem?

M.B.: Proszę pana, sam pomysł nie jest zły. I powiem więcej – Socjaldemokracja Polska była jedyną partią na lewicy i jedyną poza PiS-em, która zaproponowała w kampanii wyborczej powołanie Urzędu Antykorupcyjnego. Tylko my powiedzieliśmy wyraźnie – to ma być urząd niepartyjny, niepolityczny...

J.G.: Niezależny od rządu.

M.B.: Niezależny od rządu, na czele musi stać człowiek absolutnie niepowiązany z polityką. Wreszcie powinien on pełnić także funkcje prewencyjne, edukacyjne, wychowawcze. To ma być coś na kształt instytucji, które istnieją w niektórych krajach zachodnich. Tymczasem tutaj się tworzy coś w rodzaju policji politycznej. Jestem raczej znany z dość spokojnego usposobienia i rzadko używam jakichś mocnych słów, ale muszę powiedzieć, że na to, co od kilku miesięcy robi Prawo i Sprawiedliwość, słowa, których się używa, są i tak łagodne.

J.G.: „Polska Rydzykowa kontra Polska Jacka Kuronia” – czy to będzie hasło kampanii wyborczej wspólnego ugrupowania lewicowego?

M.B.: To jest póki co hasło, które zgłosiłem jak propozycję, bo polityka nie jest tylko starciem programów, które są spisane na wielu stronach, ale polityka jest także kwestią symboli. I można powiedzieć symbolicznie, że inną Polskę chce budować Prawo i Sprawiedliwość razem z ojcem Rydzykiem, razem z Andrzejem Lepperem, a inną Polskę chciał budować Jacek Kuroń, człowiek, który cieszył się powszechnym uznaniem i szacunkiem – Polskę otwartą, tolerancyjną, wrażliwą na sprawy społeczne i jednocześnie taką, w której państwo byłoby przyjazne dla obywateli.

J.G.: Na koniec jeszcze jedno pytanie – czy już pan się zdecydował na kandydowanie w wyborach na prezydenta Warszawy?

M.B.: Nie, nie ma takiej decyzji, ponieważ to kandydowanie wymaga właśnie stworzenia tego, o czym tu mówiłem cały czas – szerokiego frontu, który przetrwałby wybory prezydenckie i który stanowiłby alternatywę i zaczątek jakiejś większej przyszłej formacji.

J.G.: Tylko na razie nie wiadomo, kiedy ten front powstanie.

M.B.: Oczywiście, to zależy od wszystkich uczestników życia politycznego, którzy wyznają te same wartości.

J.G.: Marek Borowski, lider Socjaldemokracji Polskiej. Dziękuję bardzo.

M.B.: Dziękuję bardzo.

Źródło: Polskie Radio - Program I

Powrót do "Wywiady" / Do góry