Iwona Szpala: Straszliwie się Pan dziś upierał do własnych tytułów. Zwłaszcza do tego o Czajce.
Marek Borowski: - Przepraszam bardzo! Tylko do jednego. No może jeszcze do trojaczków, ale tu znaleźliście ładny tytuł sami.
Poprowadził Pan chyba najdłuższe kolegium, na jakim byłam.
- Jestem dokładny, o czym moi współpracownicy wiedzą. Na początku jest to ciężko akceptowane.
Faktycznie, na porannym planowaniu numeru trochę nas Pan zaskoczył, na popołudniowym już przywykliśmy.
- Bo zyskuję przy bliższym poznaniu. Problem w polityce polega na tym, że nie zawsze dam się poznać na czas.
Czajka to był Pański priorytet w "Gazecie"?
Sprawa wydaje mi się ważna, dotyczy całej dzielnicy. Chciałem, by w mojej gazecie pojawił się temat konfliktów społecznych. Protesty są jednym z objawów obywatelskiej aktywności. Trzeba nauczyć się je oswajać. Współpraca z mieszkańcami ma być jedną z cech mojej prezydentury. Jako były marszałek Sejmu, który musiał rozsądzać mnóstwo konfliktów, wiem, że podstawą jest znajomość faktów. Ta bywa niepełna albo fałszywa. Sprawa Czajki obrosła legendami. Wprawdzie artykuł je odczarowuje, ale nieufność w ludziach jest. Więc to i owo trzeba jeszcze podrążyć.
Na pierwszej stronie eksponuje Pan niedolę trojaczków.
- Temat pojawił się na kolegium. Chciałem nim ocieplić jedynkę. Jest problem mieszkania, ale mamy też coś pozytywnego: oto urodziły się trojaczki. I wszyscy uważają to za pozytywne wydarzenie. Z drugiej strony artykuł pokazuje, że w Polsce polityka prorodzinna zatrzymała się niestety na becikowym. Wprawdzie można takim rodzinom jakoś pomóc, ale to partyzantka. Zamiast niej powinny być rozwiązania systemowe.
Czołówkę też wybrał Pan "konfliktową".
- To jest news. Tekst pokazuje, że Warszawa próbuje zamknąć się w granicach administracyjnych. Ale są też mieszkańcy okolicznych gmin, którzy pracują w stolicy. Dla rządzących słowo "aglomeracja" powinno więc coś oznaczać. Taki dyktat z rosnącymi trzykrotnie opłatami nie jest w porządku.
Chciał Pan koniecznie mieć tekst o Wiśle.
- To, że Wisła jest dla ludzi tematem ważnym, pokazała wasza ankieta. Pozytywnie zaskoczyło mnie, że wbrew temu co się sądzi, warszawiacy mają potrzebę pójścia nie tylko do supermarketów. Takim miejscem jest Wisła. Chciałem pokazać pomysły na rzekę ludzi, którzy już coś robią. Należy się im szansa. Sprawa jest głębsza. Uważam, że w Polsce walczą ze sobą dwie filozofie: nakazów i zakazów oraz pozytywnych bodźców. Pierwszą uprawia PiS, LPR, czasami Samoobrona, gdzieś pomiędzy okrakiem stoi PO, ja uważam, że ludziom trzeba dać wybór. Człowiek nie jest idiotą. Zapewniam, że jeśli zagospodarujemy Wisłę, to wielu będzie wolało spacerować po bulwarach niż po galerii handlowej.
W przeciwieństwie do sztabu PO Pan nie zdecydował się "podszczypać" kandydata PiS. Łagodny Marek Borowski?
- Nie jestem łagodny. O PiS i PO jest w komentarzu. Byłem redaktorem odpowiedzialnym za gazetę. Atakowanie konkurencji byłoby wykorzystywaniem tej wyjątkowej dla polityka roli. Nie chciałem pokazywać politycznych sympatii. Rzecz jasna, gdyby pojawił się dziennikarski hit, krytyczny tekst bym umieścił. Nawet o mojej formacji. Dziękować Bogu, nic takiego się nie wydarzyło (śmiech).
PS Zmarł mój idol Marek Grechuta. Pozostaną piosenki i to, że "ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy".
Źródło: Gazeta Stołeczna
Powrót do "Wywiady" / Do góry | | | |
|