Marek Borowski: Postawa liderów Platformy Obywatelskiej w ostatnich dniach pokazywała, że partia ta nie ma jednolitego stanowiska w kwestii odcięcia się od współpracy z PiS. Niektórzy liderzy PO, np. Jan Maria Rokita, nawet w oficjalnych wypowiedziach nie wykluczali porozumienia z PiS po wyborach. Poza tym w kwestiach programowych nie było ze strony kandydatki PO żadnego zainteresowania. A rzecz nie polega tylko na tym, żebym ja coś powiedział, kogoś poparł. Wyborcy powinni zauważyć, że chce się realizować jakieś istotne elementy programu. W świetle tego wszystkiego tylko wyraźna deklaracja PO, że chce koalicji z lewicą w Warszawie, dawała szanse, że jakiś element programu może być realizowany. Donald Tusk wypowiedział się jednak w piątek wyraźnie: "nie" dla koalicji. Skoro "nie", to my nie możemy poprzeć Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Oznacza to, że Hanna Gronkiewicz-Waltz i Kazimierz Marcinkiewicz są równie odlegli dla lewicy?
Nie chciałbym prowadzić dyskusji w kategoriach, kto jest bardziej, a kto mniej odległy. W grę wchodzą nie tylko sami kandydaci, ale partie, które ich wspierają.
A pan ma jakiegoś osobistego faworyta? Będzie pan na kogoś głosować 26 listopada?
Nie wiem, co się wydarzy w ciągu najbliższego tygodnia. Decyzję podejmę w ostatniej chwili. Głosować pójdę, ale wyborca może skreślić jednego kandydata, może też skreślić obu.
A jeżeli pan się zdecyduje, ujawni pan to swoim wyborcom?
Oczywiście, że nie ujawnię.
Rozmawiał: Piotr Śmiłowicz
Źródło: "Rzeczpospolita"
Powrót do "Wywiady" / Do góry |  |  |  |

|