Marek Borowski: Dzień dobry.
PW: Mieliśmy rozmawiać głównie o gospodarce, ale nie sposób nie mówić o tragedii w Jankowie Przygodzkim. Jak zwykle pada pytanie - wypadek, czy jak zwykle polskie niedbalstwo?
MB: Nie spieszyłbym się z jakimiś ostatecznymi wnioskami w tej chwili. Rzeczywiście, tragedia ogromna, tak jak piszą ci, którzy tam byli - przypominało to wybuch potężnej bomby. Wiadomo już, że wynika to z jakiejś nieszczelności, czy innej wady aparatury gazociągu. Ale to tyle. Czy nastąpiło to w wyniku uszkodzeń mechanicznych, czy innych - poczekajmy.
PW: Państwo powinno pomóc poszkodowanym, w sensie czysto finansowym, na przykład przy odbudowie domów, nawet jeśli nie byli ubezpieczeni?
MB: Mamy system prawny, który mówi o różnego rodzaju zapomogach i pomocach finansowych w przypadku klęsk żywiołowych, czy tego rodzajach katastrof. Jeżeli chodzi o dalej idącą pomoc - na przykład przy pomocy domów - to u nas nie ma takiego rozwiązania systemowego. Decyzje podejmowane są ad hoc, często także poprzez zbiórki publiczne, ale także i przez pomoc wszelkiego rodzaju organów. Czasami się zastanawiam, od jakiej granicy rząd, czy władze wojewódzkie zaczynają pomagać, a od jakiej nie. Z drugiej strony, ci którzy podejmują te decyzje, jeżeli podejmą decyzję - należy pomóc - trzeba temu przyklasnąć.
PW: Teraz o gospodarce. 1,9% wzrostu PKB w III kwartale - rzeczywiście powód do zadowolenia i satysfakcji? Bo natychmiast wielu Polaków mówi , że nie odczuwa tego w portfelu.
MB: Oczywiście - ekonomiści to jedno, zwykli obywatele to drugie. Obie te grupy patrzą na wyniki gospodarcze z innej perspektywy. Ekonomista analizuje procenty i dla niego wzrost nawet o 0,3% może być wzrostem pokazującym tendecje, zmiany i tak dalej, a zwykły obywatel tego nie dostrzega. Ta rozbieżność jest zrozumiała. Z ekonomicznego punktu widzenia, w zasadzie wszyscy ekonomiści i analitycy podkreślają, że jest to lepszy wynik, niż się spodziewano. Ponadto, poza gołym wynikiem 1,9%, co jest liczbą małą - powiedzmy sobie szczerze - chodzi tu o tendencje, czy wychodzimy ze spowolnienia, czy nie. W tej chwili dominują poglądy, że tak. Wskazują na to inne czynniki - wzrost konsumpcji, wzrost inwestycji, a także wzrost importu. To oznacza, że konsumenci chcą wydawać pieniądze i że inwestorzy chcą również sprowadzać urządzenia, czy materiały zza granicy.
PW: Ten wzrost to zasluga rządu, czy inwestorów i zwykłych Polaków?
MB: Generalnie rzecz biorąc, poruszamy się w pewnym cyklu. Po spadkach następują wzrosty. Można zadać pytanie, czy po okresie spowolnienia, rząd stosował jakieś działania, metody, które przeciwdziałałyby temu spowolnieniu. Dla jednych szklanka jest do połowy pusta, dla innych do połowy pełna. Tu można dać przykład kredytów de minimis, to były i są gwarancje dawane przez Bank Gospodarki Krajowej, które pozwalają zaciągnąć drobnym i średnim przedsiębiorcom kredyty z ubezpieczeniem państwowym. W tym momencie bank, który daje kredyt, ma gwarancję 60 procentową państwa spłaty. To bardzo pomaga. W tej chwili już prawie 30 tysięcy przedsiębiorców skorzystało z tego. Takie działania były podejmowane i na pewno sprzyjały wyjściu ze spowolnienia.
PW: Przesuwając się w stronę polityki - oficjalnie przygotowywana już rekonstrukcja rządu, taka głęboka, ponoć z ministrem finansów, który ma już dosyć - pomoże?
MB: Z rekonstrukcjami to jest tak, że jeśli to jest tylko wymiana ludzi i twarzy, pod warunkiem, że są to twarze lepsze, a nie tylko nowe, to mimo wszystko efekt jest krótkotrwały. Chyba że, razem z tą wymianą następuje zaprezentowanie programu, i to nie generalnego, ale także w tych resortach, w których następuje zmiana na te dwa lata, które zostają do wyborów, albo dłużej, do którego realizacji, ci ludzie w opinii publicznej sie nadadzą. Jeżeli tego drugiego czynnika nie będzie, jeżeli to będzie tylko wymiana, to obawiam się, że efekt będzie krótkotrwały.
PW: Ponoć trwa łapanka na ministra finansów. Nie ma chętnych do objęcia tego fotela. Ja zapytam wprost - Pan propozycję dostał?
MB: Nie.
PW: A przyjąłby Pan, gdyby dostał?
MB: Nie, nie. Uważam, że w tej chwili sytuacja gospodarcza Polski nie jest prosta. To nie jest tak, że my już wyszliśmy z kryzysu, wzrost jest 5% i wszystko hula. W dalszym ciągu finanse są w stanie pewnego zagrożenia. Tę funkcję, jeżeli Rostowski odejdzie, bo nie wiem, powinien objąć ktoś, kto jest wciągnięty w te sprawy. Czy to poprzez pracę w Ministerstwie Finansów, czy to poprzez pracę doradczą, czy to pracę w branży - jako ekonomista, analityk.
PW: To powinien być bardziej fachowiec, czy polityk?
MB: Proszę Pana, jeżeli ktoś ma temperament polityczny, to będzie go wykazywał. Na pewno powinien być fachowiec. Jeśli przy okazji, jak powiedziałem, lubi politykę, polemizować i występować publicznie - trudno z tego czynić zarzut. Ale musi być fachowcem. Finanse, jak mało który resort, tego wymagają.
PW: To jeszcze jeden temat - OFE. Wczoraj Ministerstwo Pracy zaproponowało nową, lekko zmodyfikowaną formę ustawy. Dziś Komitet Stały Rady Ministrów ma się tym zająć. Ta główna zmiana to to, że będą cztery miesiące, a nie trzy na decyzję, czy pozostać w OFE, czy ZUS oraz zniesienie progu obowiązku inwestowanie 75% w akcje. Kosmetyka, czy zmienia to coś istotnie?
MB: Nie zmienia to podstawowych zmian, przepraszam za to powtórzenie. Takich propozycji nie ma, tak daleko idących. Podstawowa zmiana polega na tym, że znacząca część środków, którymi dysponuje OFE w tej chwili, przejdzie na konta ZUSowskie. Druga zmiana - na dziesięć lat przed emeryturą środki będą stopniowo do ZUSu przenoszone. To jest zasadniczy powód, dla którego te zmiany się robi. Natomiast reszta, to jest taka obudowa, która oczywiście mogła być pomyślana lepiej, albo gorzej. Nakaz inwestowania - wiem, skąd się on wziął. Mianowicie - jeśli fundusze mają przekazać 51% swoich aktywów do ZUSu, to jeśli mają dostateczną ilość obligacji rządowych Skarbu Państwa, to nie ma problemu, po prostu je przekazują. Jeżeli ich nie mają - muszą sprzedać część akcji. Tutaj była obawa, że będzie krach na giełdzie, wszystkie akcje pójdą w dół. W związku z tym ten nakaz inwestowania 75% w akcje - najlepszym rozwiązaniem byłoby rozwiązanie czasowe. Może na przykład na rok wprowadzić taki wskaźnik, tak, żeby w tym okresie niespokojnym przejść przez niego. Tam jest też kwestia reklamy. Zakaz reklamy nie wydaje mi się dobrym pomysłem, jeżeli to się zmieni, to będzie dobrze. Żeby tylko ta reklama nie była fałszywa, żeby to nie było obiecywanie gruszek na wierzbie. Ale informacja - jeden czy drugi OFE informuje o swoich wynikach, działaniach - trudno tego zakazać. Mam nadzieję, że ten projekt zostanie trochę wyczyszczony i będzie budził mniej kontrowersji.
PW: Senator Marek Borowski był gościem radia PiN.
Źródło: Radio PiN
Powrót do "Wywiady" / Do góry | | | |
|