Drugi przypadek to był przypadek wynagrodzenia – do końca nie wiadomo jakiego, gdyż takiej wiadomości nie byliśmy w stanie uzyskać – pani dyrektor departamentu niemerytorycznego, tak bym to określił, a mianowicie departamentu komunikacji. Notabene działalność tej pani dyrektor w zakresie komunikacji była żadna. Ta kwota, która tam się przewijała, wynosząca w okolicach 60 tysięcy oczywiście wzbudziła słuszne oburzenie opinii publicznej, i to nie tylko takiej, powiedziałbym, szerokiej – szeroka opinia publiczna się często oburza na płace w różnych zawodach – ale także środowisk, które wiedzą, ile się płaci, ile się powinno płacić itd.
No i teraz efektem tego jest ustawa. Proszę państwa, kiedy patrzę na tę ustawę, to widzę, że mamy do czynienia z taką sytuacją, a w każdym razie z ryzykiem takiej sytuacji, jaka wystąpiła wtedy, kiedy ministrowie pobrali nagrody, które, jak wykrzyczała pani premier Szydło, słusznie im się należały. Potem się okazało, że jednak niesłusznie. Kto poniósł konsekwencje? Konsekwencje ponieśli posłowie i senatorowie, i samorządowcy. A teraz wygląda na to, że konsekwencje poniosą dyrektorzy i wicedyrektorzy departamentów w Narodowym Banku Polskim, którzy są merytorycznie znakomici i którzy powinni zarabiać naprawdę dobre pieniądze. To jest stała polityka ugrupowania rządzącego, które po prostu obraża się na krytykę, a kary w wyniku tej krytyki spadają nie na tych, co trzeba. Zobacz wystapienie
Powrót do "Wiadomości" / Do góry